WIADOMOŚCI LOKALNE

BLOG ZAWIESZONY

~*~*~*~
Kochani mieszkańcy Saragossy! Mamy już październik, a co za tym idzie, Festiwal Pilar jest tuż tuż! Kto jeszcze nie zabrał się za przygotowania do tego święta, niech lepiej zrobi to szybko, bo czas ucieka! A już teraz zapraszamy do wzięcia udziału w konkursie specjalnym, gdzie możecie wygrać najlepsze miejsca w loży podczas walk byków. Więcej na ten temat dowiecie się oglądając codzienne wiadomości o godzinie 19:00.
Przypominamy również, że 12 października świętować będziemy odkrycie Ameryki przez Kolumba.
Tak więc zachęcamy kawalerów, matki, dziadków, wnuczki oraz całą resztę na wyjście z domów i przyłączenie się do grona świętujących. To ostatnie takie okazje, żeby nacieszyć się zabawą, zanim przyjdą chłodne, nieprzyjemne dni.
Que lo paséis bien!

POGODA

Jak wszędzie i w Saragossie musiała zawitać jesień. Może nie od razu z deszczem i błotem, ale na pewno z lekkim ochłodzeniem, które może się skończyć na dziewiętnastu stopniach w dzień, a już piętnastu w nocy, dlatego jeśli ktoś ma ochotę wyć do księżyca na wieczornych spacerkach uprzejmie proponujemy ciepłą kurteczkę i zapobiegawczo czapkę na uszy. Całe szczęście chłodniejsza temperatura w dzień nie będzie bardzo odczuwalna, gdyż lekki południowo-wschodni wietrzyk tylko pobawi się przez chwilę latawcami i zniknie. Zapowiada się niestety gwałtowny spadek ciśnienia, więc wszelkich chorowitych człowieczków prosimy o zachowanie ostrożności i nie wychodzenie z domu bez bardzo mocnej kawy!

wtorek, 17 lipca 2012

`W ciężkiej dla wszystkich podróży życia nie godzi się własnych ciężarów na cudze barki zwalać...


E V C I A

Jeśli kiedyś zrobię coś 
Nieoczekiwanego to 
O jedno proszę Cię 
Nie krytykuj tego 
Gdy wymyślę coś 
Niepodobne do niczego to 
O jedno proszę Cię 
Nie neguj tego 
Jeśli będę taka 
Jakiej nie rozumiesz 
O jedno Cię proszę 
Kochaj mnie jak umiesz 




Na świat przyszła dziesiątego sierpnia roku tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego ósmego w Holandii. Urodziła się w zamożnej rodzinie z tradycjami, żyjącej w Hadze, od pokoleń utrzymującej się z prowadzenia ogromnej stadniny i innych, pomniejszych interesów. Od najwcześniejszych miesięcy swojego życia była chorowitym dzieckiem, sporą część dzieciństwa spędzając w szpitalu. Wychowywana w licznym gronie kuzynów, zawsze uważana była za najsłabszą i za najbardziej naiwną w ich towarzystwie [...]
więcej o historii 

Już jako mały urwis charakteryzowała się poczuciem humoru i dużym dystansem do samej siebie. Na jej twarzy wiecznie gościł uśmiech i nieważne, że chwaliła się często swoimi ubytkami w uzębieniu. Nigdy nie była zbyt uparta i asertywna, warto też dodać, że to się nie zmieniło - nadal jest podatna na wpływy innych. Bezgranicznie ufa ludziom i w swojej naiwności, często pozwala im na oszustwa względem niej. Skora jest pomóc każdemu, bez względu na wiek, rasę czy status społeczny - sama nigdy nie należała do osób przechwalających się pieniędzmi, nie była też rozrzutna, żyjąc dość skromnie [...]
więcej o charakterze

Drobna chudzina, nigdy nie mogła narzekać na nadmiar kilogramów, ba, często uświadamiano ją w tym, że jest ich za mało. Zawsze wyglądała uroczo i dziewczęco, a teraz często brana jest za nastolatkę, mimo tego, że jest już dorosłą i dojrzałą kobietą. Wiecznie roześmiana buźka i radosne oczy dodają jej uroku. Niebieskie tęczówki są cechą charakterystyczną rodziny Smitów, podobnie, jak ciemne włosy, które w jej przypadku spływają w delikatnych falach po drobnych ramionach i szczupłych plecach. Mierzy sobie metr sześćdziesiąt dwa, jest to naprawdę niewiele. Rzadko kiedy dodaje sobie dodatkowe centymetry butami na obcasie czy koturnie. Jej ciało zdobią zaledwie dwa tatuaże - jeden w okolicy prawego biodra, zwykle ukrywający się, po części, za linią bielizny, w kształcie klucza wiolinowego - i drugi, po wewnętrznej stronie lewego nadgarstka, napis "suerte". W ubiegłym roku nabawiła się paru cienkich, ledwo widocznych blizn na dekolcie i jednej, znacznie większej na prawym udzie.


Eva Lotte Smit
Dwudziestoczteroletnia Holenderka
Przedszkolanka i wolontariuszka


wtorek, 10 lipca 2012

Let me fly you to the moon


Muszę zmajstrować sobie uśmiech, uzbroić się weń, schronić się pod jego opieką, mieć czym odgrodzić się od świata, zamaskować swe rany, wreszcie wyćwiczyć się w noszeniu maski. - Emil Cioran


Αντώνιος Τόνι Απόφις


z pochodzenia Grek, wychował się jednak w Londynie
lat 21
ur. 6.11.1990


Zarabia na życie jako trener personalny. Prowadzi również dwa razy w tygodniu zajęcia z krav maga.
Dorabia jako reporter w lokalnej gazecie. 
Zamieszkuje loft w centrum miasta.


Uzależniony od papierosów, sportu i kawy. Początkujący alkoholik. Podrzędny pisarzyna z obsesją na punkcie samotnych wędrówek, przeciwnik wszelkich szlaków turystycznych i map.
Często opryskliwy, raczej niechętnie opowiadający o sobie. Trudny w obyciu.
187 cm wzrostu, 88 kg żywej wagi. Trzydniowy zarost i perfumy Hugo Bossa. 


To see a world in a grain of sand
and a heaven in a wild flower.
Hold infinity in the palm of your hand
and eternity in an hour 
William Blake

ALBUM | MUZYKA | POWIĄZANIA | LUBI

Udaję radość, której we mnie nie ma, ukrywam smutek, żeby nie martwić tych, którzy mnie kochają i którzy się o mnie troszczą. Niedawno myślałem o samobójstwie. Nocą, przed zaśnięciem, odbywam ze sobą długie rozmowy, staram się odegnać złe myśli, bo byłaby to niewdzięczność wobec wszystkich, ucieczka, jeszcze jedna tragedia na tym i tak już pełnym nieszczęść świecie - Paulo Coelho


[ Kłania się autor, karta może być znana z MurineTown. Wiem, że odbiega od przyjętych standardów, ale ja najzwyczajniej w świecie nie lubię wykładać wszystkiego na tacy. Dla mnie nie ma żadnej przyjemności w prowadzeniu wątku z postacią, którą już znam od podszewki. Mam nadzieję, że to nikogo nie zrazi, rozpisać się potrafię ;) 
cytat w tytule pochodzi z TEJ piosenki ] 

I can't feel anything...

Anne Beatrice Fitzgerald
Jeśli szukasz delikatnej kobiety, która ugotuje ci obiad i ubierze kolorową sukienkę, zrobi sobie subtelny makijaż i uda się do kosmetyczki - źle trafiłeś. 



Ochroniarz Vanilli Connor

Dwadzieścia siedem lat


       Przychodząc na świat, w rodzinie poważanego generała sił lądowych Stanów Zjednoczonych, jesteś pod ciągłą presją. Najlepiej, gdybyś miała okazać się chłopcem, prawda? Gdybyś podążyła śladami ojca i przyniosła, a właściwie to przyniósł, dumę swojej rodzinie. Abyś dumnie bronił jej honoru. Nie możesz skazać nazwiska na klęskę, na porażkę, po której już się nie podniesie, ale...
     Ale urodziłam się dziewczynką i nic tego nie zmieni. Nigdy nie odczułam na sobie, jak silna może być miłość rodzicielska. Zbyt szybko zostałam pozbawiona matki i pozostawiona pod opieką ojca, będącego w ciągłych rozjazdach. Sztab ludzi, który zajmował się mną, domem i ogródkiem, był nieważny. Uparłam się i upatrzyłam sobie pana Fitzgerald na wzór do naśladowania. Dopiero kiedy zrozumiałam, że coś jest nie tak, zdałam sobie sprawę, jak wielki błąd popełniłam. Damien Fitzgerald z pewnością nie należał do ludzi, których zachowanie jest lekcją. Których tok myślenia powinien być naszym zadaniem domowym.
     Doskonale pamiętam swoje piąte urodziny, kiedy chirurg podszedł do mnie, siedzącej na plastikowym krzesełku i machającej krótkimi nóżkami, oznajmiając, że mamusia nie opowie mi nigdy bajeczki na dobranoc. Szkoda, lubiłam jej opowieści. Miała wybujałą wyobraźnie i wszystko cudownie obierała w słowa, nadając bohaterkom - zazwyczaj małym księżniczką - moje cechy, czyniąc ze mnie córkę idealną. Chociaż nią nie byłam.


Jeśli szukasz kobiety, w której obronie będziesz mógł stanąć, na której wrażenie zrobi bukiecik róż... Jeśli szukasz kobiety, która przyzna się do swojego strachu i bez wahania wskoczy w twoje ramiona - źle trafiłeś.

Amerykanka
Houston, Teksas, Stany Zjednoczone

     Odkąd odeszła stałam się kimś innym. Mimo tego, że miałam pięć lat rozumiałam powagę sytuacji. Wiedziałam, że nie będę miała mamusi, że zostanę sama z surowym ojcem, z jego okrutnymi ambicjami i jasno zapisanym planem na moje życie. Od najmłodszych lat byłam jego inwestycją. Nie mogłam być synem, musiałam być córką, która niczego się nie boi, która będzie walczyć i będzie dorównywać tym wszystkim chłopaczkom z podobnych rodzin do mojej. Rodziny wojskowych mają tradycje - zazwyczaj miejsce w armii przekazywane jest z pokolenia na pokolenie, przynajmniej teoretycznie, bo w praktyce wygląda to inaczej. W praktyce, trzeba sobie zasłużyć na to, aby stać się kimś ważnym dla obrony kraju.
   Wiecie... Bałam się tego wszystkiego, bałam się jego ambicji i uporu, ale niezłomność nie pozwoliła mi się poddać. Chciałabym się bać nadal, a przynajmniej umieć to pokazać. Tłumię w sobie zbyt wiele emocji, które rujnują moją psychikę. Miałam być robotem, maszyną do zabijania, stałam się paskudnym człowiekiem bez serca i duszy. Przynajmniej pozornie. Pewnie już domyślacie się, jak wyglądało moje dzieciństwo. Od najmłodszych lat nękana byłam katorżniczymi treningami, poznawałam sztuki walki, biegałam, uczyłam władać się bronią, a zamiast do normalnej szkoły średniej, gdzie mogłabym poznać przyjaciół, wysłano mnie do szkoły wojskowej.
   Nie mając większego wyboru, stałam się wzorową kadetką. Oprócz znakomitej sprawności fizycznej, mogłam poszczycić się bystrością umysłu - te dwie rzeczy gasiły moją artystyczną dusze do ujawnienia się na zewnątrz. Podśpiewywałam jedynie pod prysznicem, szkicowałam i marzyłam jedynie na nudnych lekcjach. W pewnym momencie miałam dość bycia posłuszną. I wiecie co? Zbuntowałam się.



Jeśli szukasz kobiety, która usiądzie przy tobie i powie, jak bardzo jej zależy, jak bardzo mocno chce mieć ciebie przy tobie... Źle trafiłeś. Ale jeśli szukasz kobiety, która jest skłonna zabić dla ciebie - pukasz do dobrych drzwi.


Córka marnotrawna
Buntowniczka z wyboru

   Zrezygnowałam z bycia córeczką na smyczy. Nie chciałam iść do wojska, nie chciałam pozwolić sobą pomiatać. Nie chciałam zginąć na froncie. Ukończyłam tę przeklętą szkołę wojskową i oznajmiłam ojcu, że chcę pracować w służbach specjalnych, że chcę mieć kontakt ze światem polityki, za którym przecież nadążałam, prawda? Wiecie co wtedy się stało? Wyobraźcie sobie, że wyparł się mnie. Wyparł się tych wszystkich lat, kiedy harowałam, jak wół, kiedy jako czternastolatka chodziłam na strzelnicę i wylewałam siódme poty na torze przeszkód, kiedy pokonywałam niemożliwe. Nawet nie wiecie, jak bardzo, bardzo było mi przykro. Ale od ojca nauczyłam się jednego - nie okazywania emocji, dlatego przestałam to robić. Spakowałam swoje rzeczy i odeszłam. Po roku dostałam się do CIA, gdzie razem z innymi przeprowadzałam rozeznanie w Iraku i Afganistanie. Niestety, wojna w tamtejszych rejonach okazała się totalną porażką dla amerykańskiego wywiadu. W tym dla mnie. Z Biura Analiz przeniesiono mnie do Centrum Kontroli Potrzeb Kadrowych, gdzie nie mogłam się wykazać, dlatego odeszłam. 
   Przez jakiś okres czasu szamotałam się po świecie. Łapałam się dorywczych robót - zostałam ochroniarzem, nadal kręciłam się blisko polityków. Mój charakter wtedy nie ulegał większym zmianom, nie licząc pewnego romansu, przy którym paskudnie zmiękłam. Chciałabym być znowu twardą, zimną suką, ale to uczucie nadal wypala moje wnętrzności, kiedy tylko o nim pomyślę.


Jeśli szukasz kobiety, której największym marzeniem jest zostanie matką grupki dzieciaków i latanie po podwórku - znowu nie trafiłeś, ale jeśli szukasz kogoś, kto powie ci prawdę, kto nie będzie owijał w bawełnę - jesteś na miejscu.


Marzycielka?
Owszem, ale nikomu o tym nie mów.

   Dowiedziałam się, że mój ojciec zginął w zamachu. Może i nienawidziłam tego człowieka, ale nosiłam jego nazwisko, miałam w sobie jego przekonania. Wiedziałam, co należy robić. Z natury jestem mściwą osobą, więc vendetta, którą rozpoczęłam, była jak najbardziej na miejscu. Z zimną krwią zabiłam ludzi, którzy byli za to odpowiedzialni. Miałam wytłumaczenie - zagrażali bezpieczeństwu narodowemu. Nie mogłam im odpuścić. Uwierzyli, nie zamknęli mnie, a przyjęli pomoc. 
   Moja kariera się rozwijała. Zatrudniono mnie NSA, gdzie buszowałam po Białym Domu z dziesiątką innych ekspertów, sęk w tym, że nie byłam ekspertką, ale potrafiłam strzelać, kopać i celnie trafiać w nos. Trzymali mnie przy sobie. Zauważyli, że jestem przeklętą ryzykantką, że potrafią zaryzykować życie nie tylko swoje, ale też innych ludzi. Czyniłam to nieświadomie. Nauczono mnie opanowania, pewnych taktyk. Zabrano mi moją impulsywność, czyniąc ze mnie konkretnego nieczłowieka. Zauważona przez pewnego polityka, który oferował całkiem niezłą sumkę za pilnowanie jego córki, przystałam na to. Niechętnie, bo niechętnie, wiedząc, że będę odpowiedzialna za jakąś osobę. Dowiedziałam się jednak, że nie będę sama. 
   Uznałam, że wakacje mi się przydadzą. 


Jeśli szukasz kogoś, kto zaufa twojej osobie i od tego momentu będzie najwierniejszym przyjacielem - dobrze trafiłeś. Jeśli szukasz kogoś, kto potrafi się od czasu do czasu uśmiechnąć, nie będąc przy tym fałszywym - jesteś u celu.
Ale pamiętaj - spróbuj zrobić coś jej lub jej bliskim, a jesteś już martwy.


Karta beznadziejna. Sama Annie też, przynajmniej takie wrażenie odnoszę.
Ech, no trudno. Ciężko mi się przerzucić z delikatnych dziewczynek na twarde kobiety.
Karta jest pomieszaniem historii z charakterem, który chyba nie tak trudno stamtąd wyczytać. Nie opisywałam jej wyglądu, bo wygląda tak, jak Sophia Bush. Dodam tylko, że ma szare paczałki i niewiele ponad metr sześćdziesiąt. 

niedziela, 1 lipca 2012


Zrzekamy się praw autorskich do zdjęć. Zastrzegamy sobie prawo do treści!