WIADOMOŚCI LOKALNE

BLOG ZAWIESZONY

~*~*~*~
Kochani mieszkańcy Saragossy! Mamy już październik, a co za tym idzie, Festiwal Pilar jest tuż tuż! Kto jeszcze nie zabrał się za przygotowania do tego święta, niech lepiej zrobi to szybko, bo czas ucieka! A już teraz zapraszamy do wzięcia udziału w konkursie specjalnym, gdzie możecie wygrać najlepsze miejsca w loży podczas walk byków. Więcej na ten temat dowiecie się oglądając codzienne wiadomości o godzinie 19:00.
Przypominamy również, że 12 października świętować będziemy odkrycie Ameryki przez Kolumba.
Tak więc zachęcamy kawalerów, matki, dziadków, wnuczki oraz całą resztę na wyjście z domów i przyłączenie się do grona świętujących. To ostatnie takie okazje, żeby nacieszyć się zabawą, zanim przyjdą chłodne, nieprzyjemne dni.
Que lo paséis bien!

POGODA

Jak wszędzie i w Saragossie musiała zawitać jesień. Może nie od razu z deszczem i błotem, ale na pewno z lekkim ochłodzeniem, które może się skończyć na dziewiętnastu stopniach w dzień, a już piętnastu w nocy, dlatego jeśli ktoś ma ochotę wyć do księżyca na wieczornych spacerkach uprzejmie proponujemy ciepłą kurteczkę i zapobiegawczo czapkę na uszy. Całe szczęście chłodniejsza temperatura w dzień nie będzie bardzo odczuwalna, gdyż lekki południowo-wschodni wietrzyk tylko pobawi się przez chwilę latawcami i zniknie. Zapowiada się niestety gwałtowny spadek ciśnienia, więc wszelkich chorowitych człowieczków prosimy o zachowanie ostrożności i nie wychodzenie z domu bez bardzo mocnej kawy!

wtorek, 10 lipca 2012

I can't feel anything...

Anne Beatrice Fitzgerald
Jeśli szukasz delikatnej kobiety, która ugotuje ci obiad i ubierze kolorową sukienkę, zrobi sobie subtelny makijaż i uda się do kosmetyczki - źle trafiłeś. 



Ochroniarz Vanilli Connor

Dwadzieścia siedem lat


       Przychodząc na świat, w rodzinie poważanego generała sił lądowych Stanów Zjednoczonych, jesteś pod ciągłą presją. Najlepiej, gdybyś miała okazać się chłopcem, prawda? Gdybyś podążyła śladami ojca i przyniosła, a właściwie to przyniósł, dumę swojej rodzinie. Abyś dumnie bronił jej honoru. Nie możesz skazać nazwiska na klęskę, na porażkę, po której już się nie podniesie, ale...
     Ale urodziłam się dziewczynką i nic tego nie zmieni. Nigdy nie odczułam na sobie, jak silna może być miłość rodzicielska. Zbyt szybko zostałam pozbawiona matki i pozostawiona pod opieką ojca, będącego w ciągłych rozjazdach. Sztab ludzi, który zajmował się mną, domem i ogródkiem, był nieważny. Uparłam się i upatrzyłam sobie pana Fitzgerald na wzór do naśladowania. Dopiero kiedy zrozumiałam, że coś jest nie tak, zdałam sobie sprawę, jak wielki błąd popełniłam. Damien Fitzgerald z pewnością nie należał do ludzi, których zachowanie jest lekcją. Których tok myślenia powinien być naszym zadaniem domowym.
     Doskonale pamiętam swoje piąte urodziny, kiedy chirurg podszedł do mnie, siedzącej na plastikowym krzesełku i machającej krótkimi nóżkami, oznajmiając, że mamusia nie opowie mi nigdy bajeczki na dobranoc. Szkoda, lubiłam jej opowieści. Miała wybujałą wyobraźnie i wszystko cudownie obierała w słowa, nadając bohaterkom - zazwyczaj małym księżniczką - moje cechy, czyniąc ze mnie córkę idealną. Chociaż nią nie byłam.


Jeśli szukasz kobiety, w której obronie będziesz mógł stanąć, na której wrażenie zrobi bukiecik róż... Jeśli szukasz kobiety, która przyzna się do swojego strachu i bez wahania wskoczy w twoje ramiona - źle trafiłeś.

Amerykanka
Houston, Teksas, Stany Zjednoczone

     Odkąd odeszła stałam się kimś innym. Mimo tego, że miałam pięć lat rozumiałam powagę sytuacji. Wiedziałam, że nie będę miała mamusi, że zostanę sama z surowym ojcem, z jego okrutnymi ambicjami i jasno zapisanym planem na moje życie. Od najmłodszych lat byłam jego inwestycją. Nie mogłam być synem, musiałam być córką, która niczego się nie boi, która będzie walczyć i będzie dorównywać tym wszystkim chłopaczkom z podobnych rodzin do mojej. Rodziny wojskowych mają tradycje - zazwyczaj miejsce w armii przekazywane jest z pokolenia na pokolenie, przynajmniej teoretycznie, bo w praktyce wygląda to inaczej. W praktyce, trzeba sobie zasłużyć na to, aby stać się kimś ważnym dla obrony kraju.
   Wiecie... Bałam się tego wszystkiego, bałam się jego ambicji i uporu, ale niezłomność nie pozwoliła mi się poddać. Chciałabym się bać nadal, a przynajmniej umieć to pokazać. Tłumię w sobie zbyt wiele emocji, które rujnują moją psychikę. Miałam być robotem, maszyną do zabijania, stałam się paskudnym człowiekiem bez serca i duszy. Przynajmniej pozornie. Pewnie już domyślacie się, jak wyglądało moje dzieciństwo. Od najmłodszych lat nękana byłam katorżniczymi treningami, poznawałam sztuki walki, biegałam, uczyłam władać się bronią, a zamiast do normalnej szkoły średniej, gdzie mogłabym poznać przyjaciół, wysłano mnie do szkoły wojskowej.
   Nie mając większego wyboru, stałam się wzorową kadetką. Oprócz znakomitej sprawności fizycznej, mogłam poszczycić się bystrością umysłu - te dwie rzeczy gasiły moją artystyczną dusze do ujawnienia się na zewnątrz. Podśpiewywałam jedynie pod prysznicem, szkicowałam i marzyłam jedynie na nudnych lekcjach. W pewnym momencie miałam dość bycia posłuszną. I wiecie co? Zbuntowałam się.



Jeśli szukasz kobiety, która usiądzie przy tobie i powie, jak bardzo jej zależy, jak bardzo mocno chce mieć ciebie przy tobie... Źle trafiłeś. Ale jeśli szukasz kobiety, która jest skłonna zabić dla ciebie - pukasz do dobrych drzwi.


Córka marnotrawna
Buntowniczka z wyboru

   Zrezygnowałam z bycia córeczką na smyczy. Nie chciałam iść do wojska, nie chciałam pozwolić sobą pomiatać. Nie chciałam zginąć na froncie. Ukończyłam tę przeklętą szkołę wojskową i oznajmiłam ojcu, że chcę pracować w służbach specjalnych, że chcę mieć kontakt ze światem polityki, za którym przecież nadążałam, prawda? Wiecie co wtedy się stało? Wyobraźcie sobie, że wyparł się mnie. Wyparł się tych wszystkich lat, kiedy harowałam, jak wół, kiedy jako czternastolatka chodziłam na strzelnicę i wylewałam siódme poty na torze przeszkód, kiedy pokonywałam niemożliwe. Nawet nie wiecie, jak bardzo, bardzo było mi przykro. Ale od ojca nauczyłam się jednego - nie okazywania emocji, dlatego przestałam to robić. Spakowałam swoje rzeczy i odeszłam. Po roku dostałam się do CIA, gdzie razem z innymi przeprowadzałam rozeznanie w Iraku i Afganistanie. Niestety, wojna w tamtejszych rejonach okazała się totalną porażką dla amerykańskiego wywiadu. W tym dla mnie. Z Biura Analiz przeniesiono mnie do Centrum Kontroli Potrzeb Kadrowych, gdzie nie mogłam się wykazać, dlatego odeszłam. 
   Przez jakiś okres czasu szamotałam się po świecie. Łapałam się dorywczych robót - zostałam ochroniarzem, nadal kręciłam się blisko polityków. Mój charakter wtedy nie ulegał większym zmianom, nie licząc pewnego romansu, przy którym paskudnie zmiękłam. Chciałabym być znowu twardą, zimną suką, ale to uczucie nadal wypala moje wnętrzności, kiedy tylko o nim pomyślę.


Jeśli szukasz kobiety, której największym marzeniem jest zostanie matką grupki dzieciaków i latanie po podwórku - znowu nie trafiłeś, ale jeśli szukasz kogoś, kto powie ci prawdę, kto nie będzie owijał w bawełnę - jesteś na miejscu.


Marzycielka?
Owszem, ale nikomu o tym nie mów.

   Dowiedziałam się, że mój ojciec zginął w zamachu. Może i nienawidziłam tego człowieka, ale nosiłam jego nazwisko, miałam w sobie jego przekonania. Wiedziałam, co należy robić. Z natury jestem mściwą osobą, więc vendetta, którą rozpoczęłam, była jak najbardziej na miejscu. Z zimną krwią zabiłam ludzi, którzy byli za to odpowiedzialni. Miałam wytłumaczenie - zagrażali bezpieczeństwu narodowemu. Nie mogłam im odpuścić. Uwierzyli, nie zamknęli mnie, a przyjęli pomoc. 
   Moja kariera się rozwijała. Zatrudniono mnie NSA, gdzie buszowałam po Białym Domu z dziesiątką innych ekspertów, sęk w tym, że nie byłam ekspertką, ale potrafiłam strzelać, kopać i celnie trafiać w nos. Trzymali mnie przy sobie. Zauważyli, że jestem przeklętą ryzykantką, że potrafią zaryzykować życie nie tylko swoje, ale też innych ludzi. Czyniłam to nieświadomie. Nauczono mnie opanowania, pewnych taktyk. Zabrano mi moją impulsywność, czyniąc ze mnie konkretnego nieczłowieka. Zauważona przez pewnego polityka, który oferował całkiem niezłą sumkę za pilnowanie jego córki, przystałam na to. Niechętnie, bo niechętnie, wiedząc, że będę odpowiedzialna za jakąś osobę. Dowiedziałam się jednak, że nie będę sama. 
   Uznałam, że wakacje mi się przydadzą. 


Jeśli szukasz kogoś, kto zaufa twojej osobie i od tego momentu będzie najwierniejszym przyjacielem - dobrze trafiłeś. Jeśli szukasz kogoś, kto potrafi się od czasu do czasu uśmiechnąć, nie będąc przy tym fałszywym - jesteś u celu.
Ale pamiętaj - spróbuj zrobić coś jej lub jej bliskim, a jesteś już martwy.


Karta beznadziejna. Sama Annie też, przynajmniej takie wrażenie odnoszę.
Ech, no trudno. Ciężko mi się przerzucić z delikatnych dziewczynek na twarde kobiety.
Karta jest pomieszaniem historii z charakterem, który chyba nie tak trudno stamtąd wyczytać. Nie opisywałam jej wyglądu, bo wygląda tak, jak Sophia Bush. Dodam tylko, że ma szare paczałki i niewiele ponad metr sześćdziesiąt. 

18 komentarzy:

  1. Witamy! Mamy nadzieję, że będziesz się tu dobrze bawić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. [To ja się ładnie przywitam ^^ rzucisz jakimś pomysłem? To ja mogę zacząć ;)]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Ja też wiem kim jesteś ;P a cokolwiek? chociażby relacje czy coś, bo musimy jakoś bloga rozruszać ;D]

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Ja też chcę wątek, ja też, ja też !!! Powiązanie zdaje się już mamy... Tylko która zacznie? ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Liczyłam na to, że ty to ustalisz, a ja zacznę wątek ;P]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Rany, myślałam, że chodzi o twoją postać ;P teraz będzie wykonywać zlecenie dla Van, więc raczej przyjazne]

    OdpowiedzUsuń
  7. [TAK!! ;D to ja coś za chwilę zacznę ;]

    OdpowiedzUsuń
  8. Człowiek nie lubi czuć się tak, jak ptak zamknięty w klatce, nawet takiej złotej, wypchanej po brzegi świecidełkami, umilającymi czas drobiazgami. Cóż, może jednak niektórzy potrafili skusić się na takie pozorne szczęście. Lecz co z tymi wolnymi istotkami, które pragną po swojemu przeżyć każdy dzień? Kiedy wiedzą, że wcale im dużo czasu nie zostało. A przynajmniej nie tyle, ile by chcieli, aby było im dane.
    Van musiała przyzwyczaić się do tego, że jej życie właśnie tak wygląda. Może nie jest to klatka, ale ogrodzone terytorium, wciąż osłaniane przez innych osobników tego samego gatunku. Nie lubiła być obserwowana, monitorowana... To nie było dla niej. Ale jak długo można uciekać i toczyć spory z własnym ojcem? Kiedyś trzeba spasować.
    Wiedziała, że będzie mieć obstawę. Od rana do nocy, o każdej godzinie, w każdym miejscu. Wszystko jeszcze bardziej pogrążała choroba Vanilli, nie dająca o sobie zapomnieć.
    Drugi ochroniarz. Cudownie - pomyślała w pierwszej chwili. Dzięki Bogu, że mogła sama sobie go, a raczej ją wybrać. Nie było w końcu tak źle, dziewczyny się zaprzyjaźniły, a dzięki temu Van miała więcej swobody. Chyba nie mogła narzekać.
    Wczesnym rankiem obudziła się, a otwierając oczy poczuła jednocześnie mocne ukłucie w sercu. Jęknęła cicho, biorąc oddech.
    - Ann! - krzyknęła. Dobrze, że to ona była w domu. Przynajmniej nie będzie afery.

    OdpowiedzUsuń
  9. [Nie to, żebym cię do czegoś namawiała, ale... ;D byłoby naprawdę świetnie :D]

    OdpowiedzUsuń
  10. Można powiedzieć, że Alex zaczynała swój dzień od tysiąca rytuałów. Problem polegał tylko na tym, że owe rytuały szybko się zmieniały, a to tylko dlatego, że panienka Duncan nie chciała się do niczego zbytnio przyzwyczajać. Dziwne rozumowanie, ale z pewnością prawdziwe. Dzisiaj na przykład nawet nie spojrzała na opakowanie kawy, a sięgnęła po swój ulubiony napój - wodę niegazowaną. Tak, wiedziała, że lekarz kazał jej pić wyłącznie wysokozmineralizowaną, ale można śmiało powiedzieć, że miała to w głębokim poważaniu. Dbała o siebie ile mogła, ale nikt nie miał prawa jej niczego zakazywać, o. Właśnie dlatego jeden z rytuałów nigdy się nie zmieniał, bo Alex codziennie rano biegała. Od tego się uzależniła i nic nie mogło tego zmienić.
    Wstąpiła do biura dosłownie na chwilę. Zabrała tylko potrzebne dokumenty i już jej nie było. Użyła za to swojego samochodu, żeby dotrzeć pod dom swojej klientki, żeby obadać parę ewentualnych spraw i podzielić się wiadomościami, które już miała.
    Zaparkowała przed sporym domkiem i skierowała się do drzwi, kiedy tylko je zlokalizowała. Co jak co, ale ona długo w takim miejscu na pewno by nie wytrzymała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [wybacz, ale nie wiedziałam jak zacząć...]

      Usuń
  11. [Ej, bez takich pesymistycznych wizji ;)]

    OdpowiedzUsuń
  12. [ Dobry wieczór! :) powiązanie? towarzyski to on nie jest, więc wszelkie koleżeństwo z pewnością odpada. Ewentualnie mogą się znać z siłowni, przelotnie.
    yyy... dziękuję. Choć niekoniecznie się nad tym zastanawiałem, ale ok ;D ]

    OdpowiedzUsuń
  13. [Przerąbane miałem nie raz, idzie się przyzwyczaić ^^ zacznij jak chcesz ;p]

    OdpowiedzUsuń
  14. [ jeśli chodzi o wszelkie sprawy wyglądu to zawsze ufałem kobietom, dopóki mnie była dziewczyna nie chciała w rurki wcisnąć xd
    ok, miło, że zaczniesz :) ]

    OdpowiedzUsuń
  15. [ A to bardzo dobrze o Tobie świadczy :P może jeszcze bym to zdzierżył, gdyby nie fakt, że moje nogi są naprawdę umięśnione, bo dużo sportów uprawiam i jak kiedyś te rurki założyłem (bo mnie zmusiła) to się ruszyć prawie nie mogłem xd
    spoko, też często nie mam pomysłu na wątki ;p ]

    OdpowiedzUsuń
  16. Alexandra Duncan12 lipca 2012 21:36

    [Myślałaś coś może więcej na temat Alvareza? ;D]

    OdpowiedzUsuń


Zrzekamy się praw autorskich do zdjęć. Zastrzegamy sobie prawo do treści!