E V C I A
Jeśli kiedyś zrobię coś
Nieoczekiwanego to
O jedno proszę Cię
Nie krytykuj tego
Gdy wymyślę coś
Niepodobne do niczego to
O jedno proszę Cię
Nie neguj tego
Jeśli będę taka
Jakiej nie rozumiesz
O jedno Cię proszę
Kochaj mnie jak umiesz
Na świat przyszła dziesiątego sierpnia roku tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego ósmego w Holandii. Urodziła się w zamożnej rodzinie z tradycjami, żyjącej w Hadze, od pokoleń utrzymującej się z prowadzenia ogromnej stadniny i innych, pomniejszych interesów. Od najwcześniejszych miesięcy swojego życia była chorowitym dzieckiem, sporą część dzieciństwa spędzając w szpitalu. Wychowywana w licznym gronie kuzynów, zawsze uważana była za najsłabszą i za najbardziej naiwną w ich towarzystwie [...]
więcej o historii
Już jako mały urwis charakteryzowała się poczuciem humoru i dużym dystansem do samej siebie. Na jej twarzy wiecznie gościł uśmiech i nieważne, że chwaliła się często swoimi ubytkami w uzębieniu. Nigdy nie była zbyt uparta i asertywna, warto też dodać, że to się nie zmieniło - nadal jest podatna na wpływy innych. Bezgranicznie ufa ludziom i w swojej naiwności, często pozwala im na oszustwa względem niej. Skora jest pomóc każdemu, bez względu na wiek, rasę czy status społeczny - sama nigdy nie należała do osób przechwalających się pieniędzmi, nie była też rozrzutna, żyjąc dość skromnie [...]
więcej o charakterze
Drobna chudzina, nigdy nie mogła narzekać na nadmiar kilogramów, ba, często uświadamiano ją w tym, że jest ich za mało. Zawsze wyglądała uroczo i dziewczęco, a teraz często brana jest za nastolatkę, mimo tego, że jest już dorosłą i dojrzałą kobietą. Wiecznie roześmiana buźka i radosne oczy dodają jej uroku. Niebieskie tęczówki są cechą charakterystyczną rodziny Smitów, podobnie, jak ciemne włosy, które w jej przypadku spływają w delikatnych falach po drobnych ramionach i szczupłych plecach. Mierzy sobie metr sześćdziesiąt dwa, jest to naprawdę niewiele. Rzadko kiedy dodaje sobie dodatkowe centymetry butami na obcasie czy koturnie. Jej ciało zdobią zaledwie dwa tatuaże - jeden w okolicy prawego biodra, zwykle ukrywający się, po części, za linią bielizny, w kształcie klucza wiolinowego - i drugi, po wewnętrznej stronie lewego nadgarstka, napis "suerte". W ubiegłym roku nabawiła się paru cienkich, ledwo widocznych blizn na dekolcie i jednej, znacznie większej na prawym udzie.
Eva Lotte Smit
Dwudziestoczteroletnia Holenderka
Przedszkolanka i wolontariuszka
Witamy i życzymy udanej zabawy na blogu :)
OdpowiedzUsuń[ To już będą dwie nianie hahaha ! Ale może być ^^ Stara znajoma to zawsze cośśś :D ]
OdpowiedzUsuń[ Alexandra :D ]
OdpowiedzUsuńTak naprawdę nietykalność Impali przeszła na boczny tor, inaczej nie zostawiłby wszystkiego Evie. Wyjeżdżając wcale nie myślał o żadnym ze swoich aut, chociaż do Chevroleta miał naprawdę wielki sentyment spowodowany najprawdopodobniej datą wyprodukowania owego samochodu.
OdpowiedzUsuńThor pewnie obrażał się w tym momencie na swojego jakże oddanego właściciela, który zostawił go na dłuższy czas i teraz na dodatek zamknął mu drzwi przed mordą. Chociaż na spacerze nie powinien o tym rozmyślać.
- Pojedź ze mną - powiedział nagle patrząc uważnie na dziewczynę. On wiedział, że to nie koniec. Jeśli spróbowali raz, mogą to zrobić drugi, jeśli nie ci sami to inni. A to tylko dlatego, że pokazują się razem. Tyle wystarczyło. Dlatego niósł ze sobą niebezpieczeństwo. - Pojedź ze mną do Hiszpanii - sprecyzował.
Jakiej reakcji się spodziewał? Tego nie był do końca pewien, ale zaskoczenie malujące się na jej twarzy było chyba całkowicie normalnym odczuciem. Co prawda Sammy jak zwykle nie mógł wyjechać z pytaniem typu 'co jadłaś na kolację' albo 'jakie masz na jutro plany', bo przecież nie był zbyt normalny. A spontaniczność była chyba jego naturalną cechą.
OdpowiedzUsuńAle jej odpowiedź miała być inna. Oczywiście źle by się czuł z tym, gdyby odmówiła, ale tak byłoby lepiej. Ona mogłaby zostać, a on zniknąłby z jej życia. Tak miało być, bez względu na to, że nie mógłby sobie znaleźć w tej Hiszpanii miejsca.
Pewnie dlatego mimowolnie się uciszył, ale dłoń zacisnął w pięść i oparł swoje czoło o jej.
- Nie taka powinna być twoja odpowiedź - stwierdził cicho.
Pytał, bo jednak zawsze mogła wybrać to, co powinno być słuszne, prawda? Zapewne miała tutaj rodzinę i przyjaciół. Samuel ich nie miał, dlatego potrafił jeździć z miejsca na miejsce. Budził się i nagle świtała mu w głowie myśl, żeby zmienić swój adres zamieszkania. Ot tak, po prostu. Eva miała tutaj przecież wszystko i chciała to zostawić?
OdpowiedzUsuń- I tak byś mnie nie znalazła, Ev - odparł unosząc kącik ust. Cóż, jeśli chciałby pozostać anonimowym to pewnie musiałaby szukać igły w stogu siana, nawet jeśli miałaby do przeszukania tylko jedno (spore) państwo.
Film romantyczny? Rany, kto jak nie Samuel wiedział, że życie to nie był film (nawet ten akcji czy jakiś wyjątkowo dobry kryminał) a tym bardziej bajka czy jeszcze coś gorszego. Życie miało być po prostu szare, koniec i kropka. Nawet jeśli odczuwał to swoje dziwne szczęście nie mając przy sobie ludzi, to i tak nie chciał widzieć w nim żadnych kolorów.
OdpowiedzUsuń- Musisz się jeszcze sporo nauczyć - stwierdził po chwili i pochylił się na chwilę, by móc unieść dziewczynę wyżej, bardziej na swoją wysokość. - Shephard potrafi stać się niewidzialny - zdradził konspiracyjnym szeptem wprost do jej ucha niczym najbardziej strzeżoną tajemnicę.
Te kolory były tylko podpuchą i czymś, jak białe myszki i różowe słonie podczas halucynacji. To były albo ulotne chwile, albo coś, co i tak miało przeminąć, pojawiło się tylko na moment. Potem nastaje brutalny powrót do rzeczywistości, dlatego Samuel wolał nie marzyć i mało myśleć. Życie jakie prowadził widać mu odpowiadało, prawda? Takie prowadził, bo nikt nie miał pojawić się w jego życiu. Nie wiedział, jak to się stało, że pojawiła się Evcia.
OdpowiedzUsuńByła siłaczką, ale to tylko dzięki sobie. Samuel mógł tylko ją obudzić czy pokazać wiarę w swoje siła. To nie on dowodził jej ciałem i umysłem, prawda? Miał w zanadrzu przekazywanie informacji, a to, że Evcia mogła je wykorzystywać to już była jej decyzja.
Mógłby powiedzieć, że nie pierwszy i nie ostatni raz. Widać miał już zapisane 'w kartach', że walczy o swoje życie. Co prawda we Włoszech działo się zdecydowanie za dużo, ale i Sammy przestał wtedy racjonalnie myśleć. Kierował się tylko wykonaniem zadania, które na nim ciążyło wiele miesięcy.
Chcąc nie chcąc musiał ją podtrzymywać, ale przynajmniej było to wygodniejsze niż ciągle patrzenie w dół, prawda? Nawet jego kark miał prawo się buntować, ot co.
- Sherlock w spódnicy? - uniósł brew spoglądając zaczepnie na dziewczynę. W zasadzie byłoby interesujące obserwować poczynania Evy, kiedy ta próbowałaby go znaleźć. Chociaż wątek byłby mało zabawny.
Jeśli tylko chciała go szukać, to chcąc nie chcąc musiała się w takiego Sherlocka w spódnicy zamienić, ewentualnie w kogoś o podobnej profesji. Sztuka układania puzzli to było prawie to samo, każdy element musiał pasować i łączyć się w całość. A gdzieś tam, jakieś dziesięć tysięcy puzzli dalej chował się właśnie Shephard i czekał, aż Sherlock w spódnicy ją odnajdzie.
OdpowiedzUsuńOn potrzebował adrenaliny do życia, Evcia do śmierci. To mógłby być największy kontrast, który ich dzielił, czyż nie? Praktycznie największe przeciwieństwo. Samuel pamiętał co się działo z dziewczyną we Włoszech i wolał, żeby taka sytuacja już się nie powtarzała. Nawet jeśli wiedziałby jak ją ratować. Po prostu Evcia miała być bezpieczna i nic nie mogło zagrażać jej życiu.
Oczywiście, że nie była ciężka. Mógłby nieść parę takich Evć [czy jakoś tak xD], w końcu dziewczyna wydawała się niezwykle przy nim krucha. W ciele Samuela zmieściłyby się trzy takie panienki Smit, jeśli odpowiednio je upchać. Puszczać też jej nie zamierzał, więc nie groziło jej bliskie spotkanie z podłogą, nawet jeśli zdrętwiałyby jej nogi.
- Jak znajdę jakąś na ulicy, to wtedy ci podrzucę - odparł swobodnie, podkreślając fakt, że nie kupi owej rzeczy, bo jak twierdziła 'szkoda mu było pieniędzy'. Nie pomyślał o tym, że Eva pamiętała jeszcze to, o czym mówił we Włoszech. Jakby nie patrzeć była ledwo przytomna, prawda?
Patrzył na nią, kiedy słyszał przechodzącą współlokatorkę z psami i jej oddalające się kroki. Przypomniało mu się, że musiał naprawić okno, ale przecież zrobi to w najbliższym czasie, prawda? Kiedyś na pewno. Albo zamówi nowe.
Śmiesznie brzmiało. Przynajmniej było coś zabawnego w myśli, gdzie w jednym zdaniu znajdowały się słowa 'Eva', 'Samuel' i 'upchać', a to chyba rzadkość. Z tym śmiechem, rzecz jasna.
OdpowiedzUsuńNie mógłby zapomnieć wyglądu Evci, kiedy zabrał ją na ten nieszczęsny bankiet. Uroczystość sama w sobie nie należała do udanych, a i Samuel nie lubił się na takich pokazywać, bo kto lubił, kiedy całe stado pingwinów wgapiało się w ciebie jak w eksponat? To stanowczo nie należało do kategorii rozrywek, chociaż niewykluczone, że Sammy nie pojawi się nigdy więcej na takiej imprezie. Zawsze znajdzie się pretekst, żeby przynajmniej na kimś się wyżyć.
- Chyba tak - potwierdził nadal nie ruszając się ze swojego miejsca. Stał, bo... Stał. Nie przeszkadzało mu to, chociaż mogli z pewnością dziwnie wyglądać.
W takim razie jeśli w miarę załatwili kwestię wyjazdu do Hiszpanii to chyba powinien już sobie pójść, prawda? W zasadzie powinien zabrać też wilczaka, ale głupio byłby wchodzić do pokoju współlokatorki, porywać psa i grzecznie wyjść. Pytanie tylko czy ma wyjść naprawdę i zostawić Evcię czy jednak zostać, chociaż ta druga opcja należała do gruby nieodpowiednich wyborów, czyli takich, którymi Shephard się ostatnimi czasy kierował.
W takim razie powinna się cieszyc, że jednak zdarzaly sie momenty, w ktorych nikogo nie zabijal. Ale nie tego sie teraz obawial. Nie, zeby sie bal, tyle ze od jakiegos czasu chcial robic wszystko, zeby zapewnic Evie bezpieczenstwo. Zamiast zostawic ja w spokoju zaproponowal wspolny wyjazd, ktory nie byl wakacjami. Ale jesli juz to zrobil, to czy przypadkiem nie bedzie uciekac? Wczesniej wychodzil wrogom na przeciw, teraz musial ukrywac Evcie przed innymi. A przeciez Shephard nie uciekal. Nigdy tego nie robil.
OdpowiedzUsuń- Nie jadam sniadan - uniosl lekko kaciki ust. - Moge zostac najwyzej na kawe - dodal jednak. Do tej pory pamietal sniadanie z bratem Evy, ktore do najlepszych nie nalezalo. Nie potrafil rano jesc, zdecydowanie wolal biegac. Choc jakby sie zastanowic, on w ogole nie lubil jesc.
//Shephard
[ Spoko, z chęcią, tylko, że ja teraz wyjeżdżam na wakacje i wracam w następną niedzielę. Możesz już coś zacząć, albo ja zacznę, jak już będę. ]
OdpowiedzUsuń[Szczerze nie bardzo ;D ale jeśli Eva już mieszka w Saragossie jakiś czas to chyba mogą się już znać, prawda? ;)]
OdpowiedzUsuńPierwszy dzień, tydzień, a nawet miesiąc w nowym miejscu polega zazwyczaj na tym, że ludzie zapoznają się z sąsiadami, odwiedzają miejscowe kawiarenki, sprawdzają wszelkiego rodzaju dobroci, dary matki natury, które sprzedawane są na rynku. Człowiek próbuje wszystkiego, być może czasami nawet chce zlać się z otoczeniem. Tylko co zrobić, gdy nawet największe chęci nie pomagają? Wciąż przecież jest się obcym, nieprzyzwyczajonym do pewnych zwyczajów, a nawet klimatu.
OdpowiedzUsuńOpuszczając mglisty, ale piękny Amsterdam zastanawiała się, jak będzie wyglądać jej nowe życie w Saragossie. Przygotowana była na to, że poza rodziną nie będzie mieć tam nikogo. Może i mogłaby płakać, lecz co to da? Dla rodziny była w stanie zrobić wszystko, nawet przenieść się jeszcze dalej, nić do Hiszpanii. Bo przecież zrobiła to pół roku wcześniej.
Właśnie - poniekąd była przyzwyczajona już do wojaży, które nie kończyły się po dwóch tygodniach, a raczej po pół roku. Ale teraz... teraz było inaczej. W końcu pobyt w tym niezwykłym, zabytkowym mieście mógł się znacznie przedłużyć. Kto wie, czy nie do samego końca.
Stwierdziła jednak, że w życiu trzeba próbować, nie dać się omamić strachowi.
Kiedy więc już się rozpakowała, postanowiła pójść na spacer. Wolnym krokiem przemierzała puste, lub bardziej zaludnione alejki, spoglądała na mieszkańców... A potem przystanęła, żeby przyjrzeć się jednej z wystaw. Zdziwiło ją, kiedy ktoś wypowiedział jej imię.
Zmarszczyła brwi i powoli odwróciła się w stronę dobiegającego dźwięku. Jej zdziwienie sięgnęło zenitu, gdy zobaczyła...
- Eva?! - wykrzyknęła, a potem podleciała do niej i mocno ją uścisnęła. - Co Ty tu robisz? Skąd się wzięłaś? Nic Ci nie jest ?! - zalała ją stosem pytań.
[Jesli tylko masz ochote, to prosze bardzo xd //Marcos]
OdpowiedzUsuńJemu tez nie podobalo sie to, ze chlopiec byl narazony na tak wielkie ryzyko, Eva zreszta tez. Ale wspolne sniadanie niczym z rodu szczesliwej rodzinki nie nalezalo zbytnio do ulubionych zajec Samuela. Nawet kiedy jadl razem z Chrisem wspolne sniadanie/obiad czy jeszcze cos innego to bylo to w pierwszej lepszej knajpce/barze, przy czym Sammy wybieral zazwyczaj wielkie kanapki i hamburgerowo podobne dania, chociaz wygladal na takiego, ktory odzywia sie zdrowo.
OdpowiedzUsuńOjciec Evy zawsze mogl probowac go zabic, prawda? Probowac kazdy mogl, gorzej z tym, komu to w koncu wyjdzie.
- W takim razie niech bedzie kawa - odparl po chwili.
Podobno sniadanie to byl najwazniejszym posilkiem dnia, ale Sammy nie zwracal na to uwagi. Jadl wtedy, kiedy mial na to ochote, bo prawda byla taka, ze traktowal jedzenie tylko jak paliwo, nie jak przyjemnosc.
To na pewno byl normalny odruch. W koncu to byl jej mlodszy brat, ktorego kochala i chciala bronic, czyz nie? Tak samo jak Samuel, ktory byl w stanie pozabijac tych wszystkich ludzi, poswiecic siebie, zeby tylko nic nie stalo sie Evie i jej bratu, bo nie znioslby mysli, ze ktos zginal przez niego. Nikt nie ginal na jego zmianie, o.
OdpowiedzUsuńJak na razie nie narzekal na niewygode, bo nie musial przeciazac karku, od kiedy tylko Evcia 'dorownywala' mu wzrostem. Ale skoro ona wolala sie polozyc, to chyba musial ja odstawic, nie?
- Jak sobie zyczysz - odparl i nie puszczajac dziewczyny odsunal sie od sciany i ruszyl w kierunku jej lozka, na ktorym ja polozyc, a sam sie przez to centralnie nad jej twarza pochylal. Dopoki obejmowala go w pasie to trwal wlasnie w tym stanie.
To, ze odstawil ja bezpiecznie do lozka nie musialo oznaczac, ze sam sie na nim polozy, prawda? Raczej planowal wrocenie pod sciane, na balkon, gdzie moglby jeszcze posiedziec na powietrzu i przeczekac jakos do rana, bo jednak troche godzin mu pozostalo. W innym wypadku najnormalniej w swiecie znazlaby sobie zajecie, jak chociazby bieganie.
OdpowiedzUsuńTeraz jednak nie mogl nie przyjac propozycji (jesli mogl nazwac owe zdanie propozycja) i chwile pozniej lezal sobie obok przekrecajac glowe, zeby spojrzec na dziewczyne.
- Chcesz spac w jednym lozku z mezczyzna, ktory ma przy sobie bron? Co powie na to twoj ojciec... - uniosl kaciki ust.
- Lubi niebezpiecznych facetow - powtorzyl po niej prawie z nutka rozbawienia. Jakby nie patrzec w srodowisku Samuela mialaby w czym przebierac, a jakze. I faktycznie, jej ojciec nie musial o tym wiedziec, bo chyba nie chcialby miec kolejnego wroga, ktory zrobilby wszystko, zeby tylko uprzykrzyc mu zycie.
OdpowiedzUsuńPrzez chwile zajal sie tym, zeby wydobyc koldre i ladnie opatulic nia dziewczyne. Juz i tak wygladala na chora, nie musiala sie do tego jeszcze przeziebiac, prawda? Sam po prostu lezal obok po prostu ja obserwujac.
- Mezczyzna z bronia raczej nie ma nic przeciwko - odparl swobodnie unoszac kaciki ust. Nie spieszylo mu sie do mieszkania, jej lozko tez bylo wygodne, wiec dlaczego mialby nie zostac?
Hm... Moze dlatego, ze nie powinien spedzac w jej towarzystwie zbyt duzo czasu.
To bylo oczywiste, ale wygladalo na to, ze tylko dla Samuela. Mezczyzna zdawal sobie sprawe z powagi sytuacji, ale widocznie byl na tyle egoistyczny, ze nic osbie z tego nie robil. A byla to dosyc dziwna sytuacja, bo jesli zalezalo mu na zyciu dziewczyny to wlasnie powinien zostawic ja w spokoju. Efekt byl taki, ze znowu ja nawiedzil, a jakby tego bylo malo - zaproponowal wyjazd do Hiszpanii, zupelnie jakby nie chodzilo tutaj o przeprowadzke, a o krotkie wakacje.
OdpowiedzUsuńNie skomentowal juz jej pozniejszych slow, chociaz nie mogl pozbyc sie wrazenia, ze cieszy sie z tego, ze Eva sie cieszy... Nawet jesli dziwnie to brzmialo.
Wlasnie dlatego, ze nie byla chora a oslabiona, powinna zamknac swoje oczeta i grzecnie pojsc spac. W koncu do pakowania walizek potrzeba duzo sily, moze wiecej psychicznej niz fizycznej, ale jednak. Nie mogl pozwolic na to, zeby gadali cala noc.
Moze i nie hcicala spac, ale kazdy czlowiek musial, prawda? Szczegolnie taka Evcia, ktorej organizm na pewno tego potrzebowal. Sammy jak na razie nie odczuwal takiej potrzeby. Musial byc naprawde zmeczony i wyczerpany, zeby jeszcze dowlec sie do lozka i po prostu pasc, od razu zasypiajac.
OdpowiedzUsuń- Dobranoc - odpowiedzial cicho. Teraz mogl obserwowac zasypiajaca dziewczyne, ktora notabene niezwykle sie od niego przykleila. Mial przez chwile ochote zeby bardziej ja do siebie przytulic, ale szybko taka mysl zabil. Zupelnie jakby nic innego nie potrafil zrobic.
Gdyby nie byl Shephardem na pewno rozczulilby go nieco ten widok, bo Evcia wygladala teraz niezmiernie niewinnie i dziewczeco. Widzial, jak probowala jeszcze walczyc z sennoscia, ale na niewiele jej sie to zdalo, gdyz minelo moze pietnascie minut, a Sammy mogl wsluchiwac sie w wyrownany oddech dziewczyny.
OdpowiedzUsuńMial wrazenie, z jeszcze chwila i zacznie robic za poduszke, ale skonczylo sie na tym, ze na jego torsie wyladowala tylko raczka Evci. Coz, pozostalo mu tylko lezec spokojnie, zeby pozwolic wyspac sie dziewczynie.
Po jakims czasie sam zamknal oczy, ale nie po to, zeby zasnac. Nadal przeciez nasluchiwal i pozostawal czujny.
Oczywiscie, ze byla niewinna dziewczynka, w przeciwienstwie do niebezpiecznego mezczyzny z bronia, ktory na pewno byl winny. Do tej pory nie wiedzial czy Eva zadzgala faceta czy nie, wiedzial tylko tyle, ze chwile pozniej sam strzelil, zeby dziewczyna nie musiala brac na siebie odpowiedzialnosci za czyjes zycie. Wolal utrzymywac ja w przekonaniu, ze sam goscia dobil.
OdpowiedzUsuńCalkiem dobrze lezalo mu sie bez ruchu, dopoki nie poczul, ze jszcze chwila i moze zasnac. Wtedy otworzyl oczy i zajac sie obserwowaniem pokoju dziewczyny, w ktorym przeciez byl pierwszy raz. Jego wzrok przyzwyczajony do ciemnosci bladzil po meblach w poszukiwaniu czegos interesujacego.
Kiedy nad ranem Evcia sie od niego odsunela spojrzal na nia mimowolnie i uniosl lekko brew widzac, ze nadal spala, ale widocznie snilo jej sie cos niedobrego. Tak, o koszmarach to on co nieco wiedzial. W momencie, kiedy chcial ja obudzic ona juz zdazyla usiasc, wiec sam zrobil to samo i przygarnal przestraszona dziewczyne do siebie mruczac cicho uspokajajace slowa.
Wiele razy obrywal, wiele razy przezywal jakies tam koszmary, ktorych zadnej normalny czlowiek nie potrafilby strawic. Mimo wszystko nic nie robilo na nim takiego wrazenia, zeby nie mogl spokojnie przespac nocy, moze tylko czasami przezywal cos w snach, ale nie powtarzalo sie to za kazdym razem. Ale od jakiegos czasu doskonale wiedzial, jak to jest przezywac ten sam dzien w kolko. Co wiecej, widzial obrazy z z przeszlosci, kiedy tylko zamykal oczy, bo takiego bolu nie czul nigdy wczesniej. Co bylo w tym wszystkim najgorsze? Ze wydawalo sie, iz juz bardziej bolec nie moze, ale Sammy przekonywal sie ze snu na sen, ze owszem moze. Za kazdym razem coraz bardziej, chociaz wydawalo sie to niemozliwe.
OdpowiedzUsuń- To moja wina, co? - spytal cicho pozwalajac, zeby sie w niego wtulila, bo sam ja do siebie przygarnal. Mial na mysli oczywiscie jej koszmar, bo skoro krzyczala imie brata, to musialo snic sie, ze byl w niebezpieczenstwie? A przez kogo? Tylko przez Samuela, ktory narazil Evcie i jak wida jej rodzine.
Podazyl wzrokiem za jej dlonia i mimowolnie zacisnal szczeki. Gdyby mogl to zabilby tych gosci jeszcze raz, ale robilby to tak, zeby trwalo to dluzej - musieli poczuc prawdziwy bol.
OdpowiedzUsuńZreszta, mogla mowic co tylko chciala, ale Sammy i tak wiedzial swoje. Nie szukal wlasnej winy na sile wszedzie, bo taki nie byl (nie mial zamiaru przywlaszczac na swoje konto win innych). Mimo to wiedzial, kiedy cos dzialo sie przez niego i nie udawal, ze o niczym nie ma pojecia. Co wiecej, gorzej czul sie przez to, ze doskona zdawal sobie sprawe, iz mogl do tego nie dopuscic. Jak na zlosc nadal 'przyjaznil' sie z Evcia.
Co z tego, ze czula sie przy nim bezpieczna, jesli doprowadzil do sytuacji, kiedy zagrozony byl jej brat i ona sama? Co z tego, ze ich uratowal, skoro wczesniej prawie pociagnal za spust. Bo to wlasnie zrobil, prawie doprowadzil do smierci dziewczyny.
Odwrocil w koncu wzrok z blizny na udzie, gdzies na sciane.
Nie wiedzial dlaczego pozwolil sobie na tak glupie zachowanie, jak zblizenie sie do kogokolwiek. Przeciez mial juz nie popelniac wiecej tych samych bledow, prawda? Mial ich serdecznie dosc. Tak samo jak ludzi, ktorych znosil, bo nie mial innego wyboru. Jesli cofnac sie w czasie do momentu, w ktorym Eva przyszla po certyfikat... Moze, gdyby byl w innym stanie i nie byl tak bardzo zmeczony to zrazilby ja jakos do siebie, oddal ten glupi papier i bylby koniec tematu. Przynajmniej bylaby bezpieczna, bo to, jak radzil sobie Shephard nie mialo wiekszego znaczenia. Z ich dwojga to wlasnie Samuel radzil sobie bez towarzystwa ludzi.
OdpowiedzUsuńObejmujac dziewczyne w pasie sprawil, ze znowu lezala na lozko, a on nad nia przymykajac na chwile oczy, by potem spojrzec na Eve.
- Nie dam rady caly czas cie chronic - powiedzial cicho, chyba bardziej do siebie, zupelnie jakby dopiero teraz zdal sobie z tego sprawe. Co z tego, ze wyjada? Przeciez nie bedzie przy niej dwadziescia cztery godziny na dobe, zawsze znajdzie sie moment, w ktorym cos moze jej sie stac. Przez niego. Znowu.
[znikam.]
Tyle ze tutaj miala jednak znajomych i rodzine. W Hiszpanii na pewno przez jakis czas bedzie sama. Bedzie lepszym celem, latwiejszym. Dlatego musial jakos zadbac o jej bezpieczenstwo i mial zamiar to robic do chwili, w ktorej sam kopnie w kalendarz. Wczesniej na pewno nie przestanie. Musial nauczyc ja jak ma sie bronic, to zawsze da jemu dodatkowe sekundy, zeby jakos ja uratowac.
OdpowiedzUsuń- Musze - stwierdzil tylko wpatrujac sie w jej oczy. Jakby nie zauwazyla jedyny cel, ktory trzymal go przy zyciu to bylo zabicie zdrajcy. Kiedy juz to zrobil wydawalo sie, ze moze pozegnac sie ze swiatem. W takim razie musial znalezc sobie inny cel. Ratowanie zycia Evci, o.
Tak, ta sprawa w ogole nie byla msieszna, przynajmniej dla Samuela, ktory na pewno tego tak nie odbieral. Naprawde widzial w swoim zyciu smierc wielu osob, ktore nie zrobily na nim wiekszego wrazenia, ale widzial tez takie, z ktorymi nie mogl sobie poradzic, a to wszystko przez to, ze zachcialo mu sie ufac i przyzwyczajac do czlowieka. Zamiast uczyc sie na bledach, to znowu je popelnial.
OdpowiedzUsuńMogla byc pewna, ze zrobi wszystko, co w jego pomocy, zeby ja ratowac i nie pozwolic skrzywdzic. Juz nawet mial w glowie pewna mysl, ktora mogl w Hiszpanii zrealizowac.
Kiwnal tylko glowa nie spuszczajac z niej oczu. Skoro chciala na niego uwazac, to prosze bardzo. Chociaz bylo to kwestia podobna do tej, co Sherlock w spodnicy.
Nie zmuszala go, bo gdyby Samuel nie chcial przebywac w towarzystwie Evy to wcale by tego nie robil, to chyba jasne. I nawet jesli doskonale zdawal sobie sprawe, ze nie powinien tego robic, to nadal do niej wracal, a teraz jeszcze zabieral ja do Hiszpanii. Dlaczego? Bo chcial. Juz kiedy wypijala mu kawe co widac w nim peklo i pozwalal jej na to, zeby zawracala mu glowe, chociaz juz wtedy powinien sie pilnowac. I caly plan trzymania ludzi od siebie trafil szlag. Nawet jesli z dnia na dzien mial wieksze wyrzuty sumienia to i tak nie potrafil zrezygnowac z tej jednej osobki, ktora nie znienawidzila go tylko dlatego, ze zabijal ludzi. Moze dlatego wciaz sie jej trzymal?
OdpowiedzUsuń- Mnie juz tutaj nie ma, Eva - stwierdzil cicho. Zalatwial wszystko w Hiszpanii, musial tylko zabrac rzeczy. Nie musial juz wracac do szkoly, chociaz wychodzac z budynku wiedzac, ze tam nie wroci dziwnie sie z tym poczul.
Nie chcial jej popedzac. Mogla przyjechac kiedy tylko chciala. Mogla w ogole nie jechac. To zalezalo od niej.
[wlasnie, moze jakies poznanie rodzinki Evci? ;D]
Dopuscil do siebie az jedna Evcie, bo bylo to zdecydowanie za duzo, jak na biednego i niewinnego Sama, ktory jest zbytnio aspoleczny, bo wychowal sie w zlych warunkach, a zyl zabijac ludzi, zeby uratowac tez innych. Byla to co najmniej dziwna sytuacja, ale skoro juz byla to moze czas, zeby do niej przywyknac i nauczyc sie z nia zyc?
OdpowiedzUsuńSzczerze wolal, zeby narzekala. Porwanie i krzywda to nie byla czesc zycia Evci, wiec powinna sie skarzyc i znienawidzic za to Samuela. Kiedy ktos byl na niego wsciekly przynajmniej wiedzial jak zareagowac, bo tak wygladalo cale jego zycie. Nie wiedzial co robic, kiedy ludzie byli do niego przyjaznie nastawieni, o.
- A po co ja tam? - zapytal automatycznie. Coz, taka byla jego pierwsza mysl, bo przeciez byl niepotrzebny na rodzinnych spotkankach, prawda? Co wiecej, gdyby Milan go zobaczyl to moze przypomnialoby mu sie cos, co nie powinno?
Gdyby zaczela cos mowic na temat usmiechu... Coz, jakis swiadek postronny na pewno zauwazylby, ze Samuel niewiatpliwie zrobil mnostwo krokow do przodu jesli chodzi o mimoke jego twarzy. W koncu wczesniej nawet jesli unosil kaciki ust to jego oczy nadal pozostawy byz wyrazu. Teraz o wiele czesciej prawie sie smialy.
OdpowiedzUsuń- Pojechac i poczekac w samochodzie? - uniosl brew jakby wlasnie takiej odpowidzi oczekiwal. Bo co innego moglby tak robic? Rozmawiac sobie z jej rodzina o pogodzie? W ogole jako kto mialby tam pojechac?!
Pokrecil glowa slyszac jej slowa.
OdpowiedzUsuń- Nie chodzi o to, ze nie chce - stwierdzil. Gdyby tak bylo to przeciez powiedzialby jej wprost. Co jak co, ale o tym, ze Samuel mowil prosto z mostu to chyba wiedziala. - Nie sadzisz, jak twoj ojciec mnie zobaczy to moze miec cos przeciwko temu, ze gdziekolwiek ze mna jedziesz? - uniosl brew spogladajac na nia. Juz pomijajac sam fakt, ze nosil przy sobie bron, ale Samuel nie potrafil normalnie sie zachowywac. Po wojsku zostala mu sztywnosc, z ktora sie poruszal wsrod ludzi i twarz, ktora nie wyrazala milych emocji. Nawet jesli byl tylko jej znajomym, to chyba nieodpowiednim dla corki Smitow.
Kiedy musnela jego usta znowu poczul sie co najmniej dziwnie, ale jak to mezczyzna nie potrafil zostac dluzny. W koncu byl tylko facetem, prawda?
Nie przejmowal sie ojcem Evy, jak i cala reszta jej rodziny, a juz na pewno nie bal sie ich poznac. Jak mozna bylo bac sie ludzi? Co oni mogli mu zrobic? Nawet gdyby cos chcieli, to mieli male szanse, wiec na pewno sie ich nie obawial. Co nie zmienialo faktu, ze troche nieswiadomie chcial zaoszczedzic dziewczynie wszelkich trudnosci. Dobrze wiedzial, ze ludzie nie potrzebuja faceta z ciemna przeszloscia i czarnym charakterem. A on do takich sie zaliczal, czy tego chcial czy nie.
OdpowiedzUsuń- Przedstaw mnie jak chcesz. Byleby tylko nie bylo przeze mnie zadnych klotni - odparl swobodnie.
Dziwnie, bo bylo to ostatnie uczucie, ktore moglby do siebie dopuscic. Jak dotad pozwalam na budzenie sie tylko tych zlych emocji, nie bylo mowy o czyms milszym, bo doskonale zdawal sobie sprawe, ze nie chcial tych uczuc. Teraz jednak dzialo sie to wbrew jego woli, zupelnie jakby te uczucia wcale sie go nie sluchaly. A przeciez wolal miec nad soba kontrole.
Skoro potrafila sobie z nimi poradzic i rozwiazac ewentualne problemy tak, zeby nadal miec kontakt z rodzicami, to faktycznie nie mial sie czym przejmowac. Bo na pewno nie chcial, zeby Evcia miala przez niego jakies nieporozumienia. To, ze on nie mial rodziny i jej nie potrzebowal to nie musialo oznaczac, ze ona tez nie moglaby bliskich miec. Akurat Evcia ich potrzebowala, czy zdawala sobie z tego sprawe czy nie.
OdpowiedzUsuń- Nie mozesz miec tej pewnosci - odparl po chwili. Rozwiazan moglo byc mnostwo. Gdyby ktos chcial mu zaszkodzic, a znalby Eve to rownie dobrze moglby wyslac jakies ciekawe materialy jej rodzicom. Albo oni mogliby pasc ofiarami intryg. Dlatego nie mogla miec pewnosci, ze jej rodzica o niczym sie nie dowie. Ale z drugiej strony... Mogli wiedziec, ze byl zolnierzem i pracowal w FBI, nie? To raczej nie byla tajemnica, jesli nikt nie powiedzialby czym sie w tej policji zajmowal.
- To kiedy jedziemy?
Jesli wolala zostawic swoich rodzicow, calkowicie sie od nich odsunac tylko po to, zeby zostac z Samuel i wyjechac chociazby do Hiszpanii... Coz, Shephard nie byl tego wart, to z pewnoscia bylo zbyt duze poswiecenie ze strony Evy. Miala przeciez prawo do tego, zeby wiesc normalne, spokojne zycie jak do tej pory. Sammy mogl jej to odebrac, a tego nie chcial. Zrobilby wszystko, zeby zapewnic jej jedncozesnie bezpieczenstwo jak rowniez to, zeby miec ja blisko.
OdpowiedzUsuń- Zaden problem - stwierdzil po chwili wstajac z lozka. Przynajmniej bedzie mogl pobyc z wilczakiem, o ktorego przez dluzszy czas nie dbal, a powinien.
Jeszcze wczoraj w nocy mogl dostrzec na jej twarzy usmiech, nawet jesli pomieszany z bladoscia. Teraz to wszystko gdzies ucieklo, jakby Eva juz teraz zaczynala wszystkiego zalowac. To mu sie nie spodobalo, niestety. Jesli mialaby byc nieszczesliwa, to po co to robila? On juz nauczyl sie jak radzic sobie z nieszczesciem, nie chcial tym obarczac dziewczyny. Ale wyszedl z mieszkania w towarzystwie psiakow, jedncozesnie popychany przez Thora, ktory skakal po nim cieszac sie, ze wreszcie widzi swojego wlasciciela, ktory niegdys uratowal mu zycie.
OdpowiedzUsuńPoszedl z nimi do parku, gdzie zajal sie rzucaniem patykow, niczym calkowicie normalny facet wyprowadzajacy psy. Ale jego oczy pozostawaly nieobecne, bo caly czas bil sie z myslami.
Nie potrzebowala zadnej wymowki. Wystarczylo mu powiedziec wprost, ze nie jest zainteresowana jego propozycja, a on by na to przystal. Bo przeciez taka miala byc jej odpowiedz. Wtedy spokojnie by tu sobie siedziala, on by zniknal i staralby sie zapomniec. A to, ze nie potrafilby to juz druga sprawa.
OdpowiedzUsuńWrocil do mieszkania Evy, chwile pozniej jak Amelie go opuscila. Moze to nawet lepiej, bo nie musial z nia rozmawiac i udawac grzecznego chlopca. Dlaczego tylko w towarzystwie nielicznych osob byl w stanie wytrzymac?
Zamknal za soba drzwi i wrocil do kuchni, gdzie siedziala Evcia w towarzystwie kubkow. Usiadl na przeciwko czujac aromatyczny zapach.
- Swietnie wygladasz - skomentowal po chwili, zeby zabic jakos cisze.
Jedna jego reka lezala spokojnie na stole, a druga obejmowala kubek z kawa, by po chwili zaspakowac goracej cieczy. Moze nie byla zbyt mocna, ale nie narzekal, osobiscie robil prawdziwego szatana, zupelnie jakby chcial, zeby wysiadlo mu serce przez kawe. To nie byloby samobojstwo, o. No, moze troche, ale ze wzgledu, ze nie zwracal na to uwagi, to wcale tak tego nie odbieral.
OdpowiedzUsuńPrzez chwile spogladal na psy, ktore wrecz rzucily sie do miski z woda. Moze Sammy troche je zmeczyl? Dopiero potem spojrzal ponownie na dziewczyne.
- Po drodze moge zatrzymac sie na kebab - odparl unoszac kaciki ust. Wolal patrzec na zadowolona dziewczyne, bo wtedy mogl przynajmniej cieszyc sie z jej szczescia.
Niby taki zdrowo odzywiajacy sie mezczyzna, a tu prosze jaka niespodzianka. W koncu Samuel sporo czasu spedzal na podrozach swoja impala i najczesniej zatrzymywal sie po to, zeby cos szybko zjesc i jechac dalej. Zazwyczaj padalo wlasnie na jakies szybkie dania, bo jakos nie wchodzil do restauracji na wykwintne dania, chociaz od czasu do czasu nie zaszkodzilo. Ale za to wolal wode od innych gazowanych i zbyt slodkich napoi.
OdpowiedzUsuń- Jasne, czemu nie - uniosl kaciki ust. Kebab byl bardzo pozywnym posilkiem, o.
Kawa nie robila na Shephardzie wiekszego znaczenia. Pil ja dlatego, ze znosil jej smak, oryginalny i bez cukru. Zeby dac mu kopa i odgonic sennosc musialby jednak postarac sie o jakis niezwykle mocny narkotyk, bo kiedy juz byl od nich uzalezniony, to byle uzywki nie byly dla Samuela zbyt silne.
Spojrzał na ich stykajace sie palce i chwile pozniej wzial lekko dlon Evy w swoja.
Hm, nie wiedzial, co w tym zabawnego, o. Jedzenie jak kazde inne i co wiecej - niezwykle smaczne. Kiedys jeszcze potrafil zabrac do tego jakies wielkie ciastko i Chris niezwykle sie dziwil widzac takie polaczenie, ale tamte czasy minely, Sammy urosl i nie jadal slodyczy, ciastek i innych slodkich rzeczy. Fast foody jednak pozostaly i zapewne pozostana na dlugo. Dopoki takie knajpki przy drogach beda dzialac, to i Shpehard bedzie z nich korzystal.
OdpowiedzUsuń- Jedziemy - potwierdzil sciskajac lekko dlon Evy, zeby chwile pozniej ja puscic i dopiajajac kawe wstac. Podszedl do zlewu, gdzie umyl oba kubki i spojrzal na dziewczyne. - Mam cos zabrac? - zapytal jeszcze nie bardzo wiedzac, czy Evcia chce cos wziac.
Moze niczego wiecej nie brala, ale ta torbe i tak zabral Sammy, skoro juz jechal z nia to naprawde mogl robic za tragarza, nie? Nawet jesli nie bylo to ciezkie rzeczy, z ktormi dziewczyna spokojnie sobie radzila.
OdpowiedzUsuń- Chyba tak - odparl po chwili czekajac az Evcia zamknie drzwi i ruszyl z nia po schodach. Uprzedzil Forsa, ze zostawia tutaj prace profesorka i mieszkanie, z ktorym moze zrobic co chce, bo w koncu nie nalezalo do Shepharda. Zabiera tylko swoje rzeczy i samochody. Znalazl juz sobie prace w Hiszpanii, jak rowniez dach nad glowa, niczego wiecej nie potrzebowal, nie?
Zatrzymal sie przy samochodzie przygladajac sie dziewczynie. Owszem, chcial, zeby z nim pojechala, ale wolal, zeby byla pewna tej decyzji. Chodzila teraz smutna, bylo to widac. Wiedzial, ze musiala zostawic tutaj swoja rodzine i przyjaciol, ale przeciez nie opuszczala ich na zawsze, prawda? Mogla ich odwiedzac w kazdej chwili, wiec nie rozumiam skad takie miny.
OdpowiedzUsuń- We wszystkim ci pomoge - odparl wrzucajac trobe dziewczyny na tylne siedzenie.
To bylo chyba oczywiste, prawda? Przeciez zabieral ja do prawie nieznanego miejsca, mogl ja nawet uczyc jezyka, jesli tego potrzebowala. Nie zostawi jej przeciez na srodku pustej ulicy na pastwe losu. Moze i byl chamem, ale nie w stosunku do Evy.
Wsiadl do samochodu od razu wlaczajac jedna z plyt, bo nadal kierowal sie zasada, ze to kierowca wybiera muzyke. Trudno, wszyscy inni musieli sie z tym pogodzic, nie bylo innego wyjscia.
OdpowiedzUsuń- Oczywiscie - uniosl kaciki ust. Jakby nie patrzec, Haga nie byla znowu az tak daleko, a co najwazniejsze, wokol bylo naprawde sporo znakow, ktore mogly Shepharda pokierowac. Co prawda, kiedy beda juz prawie na miejscu, Evcia bedzie musiala mowic mu, gdzie ma skrecic, bo nawet jesli dojedzie do miasta, to jednak nie wie jaki dom ma wybrac, o.
Oczywiscie, ze mogla, Sammy nie mialby przeciez nic przeciwko. Nie kazdemu musi sie podobac jego muzyka, prawda? Ostatecznie to on tez moglby zamienic glosnik na sluchawki, ale przeciez wolal jechac wlasnie z takim wyposazeniem, zeby nie szkodzic dodatkowo swojemu sluchowi, ktory i tak psuje poprzez bieganie, kiedy ma przy sobie ipoda.
OdpowiedzUsuń- Nie ma sprawy - odpowiedzial. Sam musial przeciez zabrac swoje rzeczy, a potem przy okazji oddac klucze Forsowi, zeby mogl dac mieszkanie kolejnemu agentowi, ktory bedzie tego potrzebowac. I tak jak Evcia, o pieniadze sie akurat nie martwil i najmniej o nich myslal.
Nie bylo tez nic dznwnego w tym, ze Sammy moze zbyt czesto dociskal pedal gazu.
Nie przeszkadzala mu cisza, bo jakby nie patrzec w tle leciala muzyka. A raczej nie w tle, bo Sammy sluchal jej stosunkowo glosno. Co prawda nie tak glosno jak normalnie, bo jednka byl w towarzystwie Evci i wypadaloby ja slyszec, gdyby cos do niego mowila, prawda? Mimo to, kiedy zatrzymywal sie na czerwonym przed pasami to ludzie spogladali w jego kierunku.
OdpowiedzUsuńKiwnal glowa slyszac jej instruktaz i jechac tak jak mu powiedziala. A kiedy uslyszal wyjatkowo dobry i mocny kawalek Bon Jovi, sam zaspiewal moze dwie linijki wystukujac rytm na kierownicy. Kiedy zauwazyl numer 234 zatrzymal samochod i wylaczyl muzyke, spogladajac na dziewczyne.
Patrzyl przez chwile na spore mieszkanie i otoczenie. Mysli krazyly mu wokol jednego z zadan specjalnych, gdzie musial wlasnie w takiej dzielnicy pracowac. Ale przeciez to bylo dawno temu.
OdpowiedzUsuń- Moge isc - odpowiedzial po chwili odpinac pas. Jesli juz dziewczyna wyjezdzala z kraju z jego winy to chyba powinien byc przy tej rozmowie, czyz nie?
Swoja droga byla to dla niego calkiem nowa sytuacja. On od zawsze, kiedy tylko chcial zmienic swoj adres zamieszkania to po prostu to robil, nie pytajac nikogo o zdanie i nikomu sie nie spowiadajac.
Wysiadl z samochodu i zdazyl jeszcze zatrzasnac drzwi od strony Evci, ktora juz znalazla sie na zewnatrz.
To chyba bylo normalne, ze kochala swoich rodzicow, prawda? To, ze Sammy nie kochal swoich, nawet nie probowal ich odnalzc (a przeciez mogl) nie musialo oznaczac, ze kazdy czlowiek zachowywal sie tak sam. Raczej to Shephard odbiegal od regul, ktore zwykli stosowac 'normalni obywatele'.
OdpowiedzUsuńWestchnal bezglosnie wschodzac za dziewczyna i starannie zamykajac za soba furtke. Co jak co, ale nie lubil byc swiadkiem rodzinnych sielanek, bo sam twierdzil, ze do nich nie pasowal.
Byl niezwykle zdziwiony faktem, jak matka Evy i sama dziewczyna byly do siebie podobne. Oczywiscie wiedzial, ze bylo to mozliwe, jednak wpatrywanie sie w dwie, prawie identyczne kobiety bylo jednak dziwnym zjawiskiem, dla biednego Sammy'ego.
- Samuel Shephard - przedstawil sie automatycznie wyciagajac swoja reke i jednoczesnie druga glaszczac psa. Az dziwne, ze teraz czesto sobie na to pozwalal, jak jeszcze niedawno praktycznie unikal tych zwierzat.
Coz, nawet jesli zniknie to pewnie nie na dlugo. Evcia przeciez moze spotykac sie z rodzicami, jak towniez oni moga przyjezdzac do Hiszpanii, prawda? To nie byl koniec swiata, za to swietne miejsce do wypoczynku. Jesli mozna tak nazwac ten wyjazd.
OdpowiedzUsuńSzedl sobie spokojnie za obiema paniami mimowolnie obserwujac otoczenie. Tak samo jak wnetrze mieszkania, w ktorym sie znalazl. Nie bylo to widczone, ale wazne, ze w glowie Samuela pojawialy sie obrazy, ktore ladnie szyfrowal w pamieci. Robil tak zawsze znajdujac sie w nowym miejscu.
Slyszac wzmianki o Danielu staral sie nie zwracac na to wiekszej uwagi, zeby jeszcze bardziej nie zirytowac (?) Evci, ktora chyba i tak nie byla w najlepszym nastroju.
Wygladal wlasnie z wielkim zainteresowaniem przez spore okno, kiedy uslyszal swoje imie. Nie mialby nic przeciwko, gdyby zwracala sie do niego po nazwisku, niz slynne 'Samuelu', ale zachowal taka uwage dla siebie.
- Na pewno jest pyszne, ale obawiam sie, ze nie dam rady - odpowiedzial po chwili starajac sie, zeby wyraz jego twarzy wygladal dosc lagodnie, co na pewno pomoglo, kiedy uniosl kaciki ust ku gorze.
Moze nie potoczylo sie tak, jak chcieli, poniewaz to zaplanowali. Dlatego Sammy nie robil planow, bo wtedy nic z nich nie wychodzilo. A tak, dzialal sobie spontanicznie i wiodl zycie, ktore mu sie podobalo. Nie bylo chyba w tym nic dziwnego, poniewaz nie musial planowac, zeby doskonale mu sie ukladalo.
OdpowiedzUsuńOdwzajemnil odwaznie spojrzenie kobiwty i kiwnal na jej slowa.
- Bede na nia uwazac - przytaknal, bo akurat tego byl pewien. Evcia pewnie tez. - Obiecuje - dodal chwile pozniej. Dziwczyna mogla latwo sie domyslic, ze to nie byly slowa rzucane na wiatr, czy nie? Jesli Sammy juz cos obiecywal, to musial dotrzymac slowa.
Bo nie mogl jej obiecac, ze wroci. Gdyby nie wrocil, zlamalby obietnice i jego slowa nie bylyby nic warte. A tego chyba nie chciala, prawda? Teraz jednak sam wiedzial, ze bedzie chronil Evcie na ile bedzie mogl i jesli bedzie trzeba - odda za nia zycie bez wahania.
OdpowiedzUsuńOsobiscie twierdzil, ze sama powinna zalatwic sprawe z ojcem, a nie obarczac tym kobiety. W koncu to ona wyjezdzala, prawda? Wystarczylo to ojcu powiedziec... Tak, pewnie nie bylo to takie dla niej proste.
- Mam jakos ci pomoc? - zapytal wchodzac za nia do pokoju i mimowolnie sie rozgladajac.
W takim razie powinna sie do tej mysli przyzwyczaic, bo jesli nie uda mu sie jej uratowac, to zrobi wszystko, zeby to zrobic, a co za tym szlo, mogl posluzyc soba w celach ratowania Evci. On potrafil przewidziec kolejny krok wroga, ale czasami, zeby go wyprzedzic, trzeba bylo poswiecic siebie. Samuel byl na to gotowy.
OdpowiedzUsuń- Moge poczekac w samochodzie - wzruszyl ramionami. Skoro chciala skoczyc do stadniny to jaka byla roznica czy bedzie czekal w mieszkaniu czy w samochodzie? W miedzyczasie moglby zabrac jej rzeczy i wpakowac do samochodu. Bo chyba nie sadzila, ze bedzie siedzial sobie z jej matka i opowiadal dowcipy.
Wlasnie, Sammy nie byl do tego sklonny, wiec zdecydowanie wolal poczekac w samochodzie, nawet jesli mialoby to troche potrwac. W zasadzie mogl sie nawet przedstawic jej ojcu, zeby facet wiedzial do kogo strzelac z wiatrowki, nie? Zawsze to lepiej przynajmniej zapamietac nazwisko, zeby potem moc na niego kogos naslac, o.
OdpowiedzUsuń- Jasne - odparl zabierajac torbe i futeral z lozka do jednej reki. Zeby nie wyjsc na totalnego gbura, sam poszedl sie z kobiecina pozegnac. Jesli juz udawal w miare normalnego obywatela, to musial bardziej sie pilnowac.
- Do widzenia, milo bylo pania poznac - odparl niewatpliwie bardzo grzecznie. Gdyby ktos nie znal Sama na pewno pomyslalby o nim same mile rzeczy, naprawde.
Na spokojnie wrzucil rzeczy Evci do bagaznika, uwazajac oczywiscie na futeral, chociaz skrzypce nie nalezaly do jego ulubionych instrumentow i wsiadl do samochodu. Jechal o dziwo bardzo powoli i to nie dlatego, ze droga nalezala bardziej do polnych. Po prostu spobie jechal spogladajac na widoki, bo przeciez spieszyc sie nie musial, prawda?
OdpowiedzUsuńA kiedy juz znalazl sie przed stadnina zatrzymal woz i patrzyl na wyjscie, czekajac az Evcia wyjdzie z budynku, sama lub w czyims towarzystwie.
- Mam isc do niego, czy cos? - zapytal dla pewnosci, bo nie wiedzial czego od niego oczekuje dziewczyna.
Juz, nie odczuwal jakiejs wielkiej potrzeby poznawania rodziny Evy, jak i innych ludzi, ktorych nie znal, ale byc moze tego oczekiwali inny. Skoro jednak nie musial, to po co mialby to robic?
OdpowiedzUsuń- W taki razie jedziemy - stwierdzil odpalajac sylnik i zapinajac pas. Nie bylo chyba potrzeby, zeby spedzac tutaj kolejne minuty, kiedy dziewczyna zalatwila to, co miala zalatwic i to szybciej niz sadzil, bo chyba ojciec nie robil wiekszych problemow. Tym lepiej.
- Prosto do Amsterdamu? - upewnil sie, chcac obrac konkretny kierunek.
[to zacznij watek xd]
OdpowiedzUsuń[nie wiem, jak chcesz]
OdpowiedzUsuń[To moze byc po roku ;p wszystko mi jedno ^^]
OdpowiedzUsuńA Sammy jaki byl, taki byl. Jak na zlosc malo sie w nim zmienilo, ale chyba nie bylo az tak zle, prawda? Zawsze mogl byc gorszy niz byl teraz, szczegolnie, ze aktualnie byl prawie ze mily! Czyz nie ten facet kosil w pilke i gral z mlodzieza w koszykowke? Byl taaaaaki kochany, o.
OdpowiedzUsuńSamuel niestety nie mial co badac, bo Hiszpanie znal akurat jak wlasna kieszen, praktycznie wszystkie jej zakatki. A Saragossa nalezala akurat do jego ulubionych miast, jesli takowe posiadal. Przypadly mu do gustu szczegolnie male wioski, chociaz na centrum tez nie dalo sie narzekac. Wazne, ze bylo mnostwo ciekawych miejsc, zeby nadal cwiczyc swoj parkour.
Sam posiadal sredniej wielkosci domek z duzym garazem i nawet ogrodkiem. A to tylko po to, zeby jego cuda nie musialy stac pod gola chmurka i 'marznac'. Nie szukal specjalnie wielkiej willi, bo rownie dobrze mogl mieszkac w ciasnej klitce. Bylo mu wszystko jedno.
Samuel jak mial wolne spedzal czas w roznoraki sposob, czesto z Evcia. Dzisiaj na przyklad przesiadywal w swoim tajnym zakatku, gdzie jeszcze jako 'mlodziak' uczyl sie byc silaczem. Sala, ktora sam urzadzil byla zaopatrzona w rozne materace, tory przeszkod, rury, mnostwo workow treningowych. Mogl cwiczyc doslownie wszystko za jednym zapachem. Dlatego, kiedy Evcia do niego napisala, odpowiedzial tylko nazwa ulica i krotkim opisem, jak zejsc do 'piwnicy', gdzie wlasnie sie znajdowal. Zostawil telefon i zalozyl z powrotem sluchawki wracajac do szybkiego przemieszczania sie, skakania i uderzania w worek szybkimi i bardzo mocnymi ciosami. Co z tego, ze robil to juz druga godzine? On uwielbial czuc kazdy miesien.
[bede pozniej]
Zapewne gdyby jej to przeszkadzalo to nie pojechalaby z nim do Hiszpanii. A nawet jesli chcialaby zamieszkac w tym miejscu, to na pewno na drugim krancu, z dala od biednego Shepharda. Ale skoro mieszkali w tym samym miescie, nadal sie komunikowali, a Sammy mial swoje dziwne humorki kiedy to byl raz oschly a raz wrecz przeciwnie, to Evcia nadal go znosila.
OdpowiedzUsuńJemu spokojnie wystarczylby jeden pokoj metr na metr, a nawet mniejszy, bo mieszkal juz nie razm w sprtanskich warunkach i nie zobilo to na nim wiekszego wrazenia. Teraz jednak potrzebowal duzy garaz, ktorego jednak nie chcial wynajmowac. Zdecydowanie wolal miec budynek na wlasnosc.
Nie muszal slyszec jej nadejscia, ale przez lata pracy tajnego agenta czul, kiedy ktos go obserwowal/sledzil. Takie umiejetnosci zdoby na pewno nie jeden agent, w tym wypadku Sammy nie musial byc wyjatkiem. Dlatego domyslil sie, ze Evcia zaszczycila go swoja obecnoscia. Skoro jednak muzyka nadal grala to on nie przestawal uderzac, pilnujac jednoczesnie prawidlowego oddychania. Wraz z ostatnia nutka, Sammy uderzyl w worek z pol obrotu i sciagnal sluchawki.
Nie przejmowal sie zbytnio faktem, ze praktycznie na calym ciele widnialy kropelki potu, po jakze intensywnym treningu. I gdyby na miejscu tego woreczka stal jakis czlowieczek... Taaak.
- Jestes - uniosl kaciki ust siegajac po wode.
Kiedy miewal dziwne dni wystarczylo go ignorowac, tak jak on ignorowal caly swiat. Bylo to chyba najlepsze wyjscie biorac pod uwage reszte ludzi, bo moze Evci by nie uderzyl, ale ktos inny nie musial miec takiego szczescia. Szczegolnie jesli powiedzialby cos nieodpowiedniego, a wystarczyloby to, zeby zdenerwowac Samuela. Bo ten biedak tak szybko sie denerwuje...
OdpowiedzUsuńCo do smsa, nie mial zadnych watpliwosci. Byl nawet pewny, ze gdyby jednak nie mogla przyjsc do zadzwonilaby, zeby mu o tym powiedziec. Chociaz i tak nie mial potem przy sobie telefonu, wiec moglaby sobie dzwonic jak do sciany. Przeciez Shpehard byl taki rozmowny... W zasadzie komorka nie byla mu do szczescia potrzebna. Zdecydowanie bardziej wolal swoj komputer z laczem.
- Chcesz zostac tutaj? - uniosl kaciki ust wrzucajac butelke wody do torby i siegajac po nia. Przygladal sie przez chwile dziewczynie, ktora rozsiadla sie wygodnie na podlodze, jakby tam wlsnie chciala spedzic reszte czasu.
- Daj mi pięc minut - dodal jeszcze majac na mysli prysznic, zeby mogj jakos wyjsc z tego budynku w wiekszym komforcie.
- Ty jestes duzo lepsza w wymyslaniu tego, co mamy robic - zauwazyl unoszac kaciki ust. Gdyby miala polegac tylko na nim to caly czas by biegali po parku, siedzieli na sali i uderzali w worek. Jesli chciala pojsc do kina, to musiala go tam zabrac, bo on nie wpadlby na tak przyziemny pomysl. Jesli chciala pojsc do restauracji rowniez musiala go tam zaciagnac. Zwykly spacer? Moze ostatecznie by na to wpadl, kto wie.
OdpowiedzUsuńO ile bron zawsze mial przy sobie, to telefon zdarzalo mu sie gdzies wcisnac i o nim zapomniec, nawet jesli wiedzial, ze ktos chcialby sie z nim napredce skontaktowac. A tylko Evcia wiedziala, ze lubil sie czasami powloczyc w miejsca, gdzie moglby sobie poskakac, albo po prostu posiedziec w samotnosci.
Zniknal na jakies piec minut za drzwiami, gdzie wzial prysznic i przebral sie w swieze ciuchy.
- To wtedy zaczniemy sie martwic - skwitowal znikajac. To znaczy on na pewno nie zmartwilby sie tak blahym powodem. Po co komu pomysly na dzien? Niech po prostu wyjda z tego budynku i pojda gdzies przed siebie. Gdzies zawsze dojda, czyz nie?
OdpowiedzUsuńFaktycznie, jesli po prostu siedziala obok to raczej nie przeszkadzala. Gorzej jesli chcialaby na sile cos z niego wyciagnac, ale zwracac na siebie uwage. Bo w koncu po to sie gdzies zaszywal, zeby miec spokoj, nie? A obecnosc milczacej Evci w ogole mu nie przeszkadzala. Inaczej powiedzialby jej to wprost.
- To chodzmy cos zjesc - wzruszyl ramionami, bo jednak odczul glod po tak intensywnym treningu. Teraz chcac nie chcac potrzebowal nowego paliwa.
Jedzenie do paliwo, tak samo jak sen. Chociaz bez jedzenia mozna bylo wytrzymac nawet kilka dni, czego Sammy nie raz doswiadczal. Ale czy bylo znowu takie dobre? Coz, chociaz tyle, ze istnialo mnostwo smakow, dzieki czemu czlowiek mial jakies zroznicowanie.
OdpowiedzUsuńPrzebiezki. No wlasnie. W towarzystwie Evy to raczej zmeczyc sie nie mogl, nawet jesli ta mialaby swietna kondycje. I nie mial zbyt wiele samodyscypliny, bo inaczej lepiej by nad soba panowal, a jak oboje wiedza, potrafil wpasc w jakis swoj amok. On po prostu lubil byc w ruchu, co dawalo mu poczucie, ze z dnia na dzien staje sie jeszcze lepszy, silniejszy.
Zamknal za soba drzwi i zabral swoja torbe.
- Nie - odpowiedzial, jak to on mial w zwyczaju. On przeciez dopiero co powiedzial, ze moze cos zjesc, a juz mial wymyslac co? Planowanie nie bylo najlepsza strona Sama. Po prostu szedl obserwujac szyldy. Jak trafi na cos zjadliwiego to wtedy powie, o.
A on nie potrafil przywyknac do tego, ze mozna zaplanowac swoje zycie. Moze jeszcze jako dzieciak potrafil planowac, ale zmienilo sie to od wstapienia do wojska. Juz tam musial dzialac spontanicznie, ale z prezcyzna. Az do tej pory, kiedy nie lubil planowac nawet tak blahych rzeczy jak 'co zjem za godzine' czy 'co bede robic po pracy'. Po prostu zyl z minuty na minute.
OdpowiedzUsuń- Tydzien? - uniosl brew. Nawet nie zwrocil uwagi, ze minelo juz siedem dni. Jakos tak nie bylo okazji, zeby nawet siegnac po telefon...
- O, patrz. Promocja dnia, wchodzimy - odparl za chwile i otowrzyl dziewczynie drzwi. Promocja oczywiscie tyczyla sie wielkiej porcji kebaba w bulce. Ale byly tez salatki, gdyby Evcia miala ochote...
Zapewn gdyby zjad sniadanie to tez nie bylby glodny. Ale dlaczego tego nie mogl nazwac sniadaniem? Chociaz nie, sniadanie jadl o pierwszej w nocy, wiec to moglby byc raczej obiad. Zreszta, czy to wazne? Pewnie wystarczylaby mu zdrowa salatka, ale w koncu byl mezcznyzna, o! Potrzebowal miesa, nie?
OdpowiedzUsuńNie zaprowadzilby jej do jakiegos obskurnego miejsca, bo sam mialby opory, zeby zjesc w czym takim. Co prawda zdarzalo mu sie zyc o splesnialym chlebie i wodzie, ale nie musialo to oznaczac, ze na co dzien jadl byle co.
- A jaka to roznica? - uniosl kaciki ust i odprowadzil Evcie wzrokiem. Shephard zamowil dla siebie wspomniana wczesniej wielka bulke, a dla dziewczyny wzial salatke. Poczekal chwile i mogl wrocic do Evci podajac jej miske z zieleninka, a sam usiadl na przeciwko i wgryzl sie w swoje zarelko.
[spoczi, ja spalem 5h na 48h ;D masz jakies propozycje?]
[wiesz, ja bym chyba odlezyn dostal xP u mnie 6 to max, serio xd mnie tez brakuje slow, co wiecej, widze podwojnie, a mam jeszcze isc biegac xP]
OdpowiedzUsuńSiedzenie po turecku na krzesle bylo juz oznaka zlego wychowania? Chyba jeszcze nie. Byli w wolnym kraju i mogli robic, co chca. Nawet jesli Evcia zazyczyla sobie nie trzymac nog na podlodze. Samuel na pewno nie przejal sie tym faktem, jak i wiekszosc ludzi siedzacych w knajpce. Hiszpanie byli raczej luzniejszym gronem ludzi.
- Racja, smacznego - odpowiedzial przezuwajac juz pierwszy kes.
Zaplacil automatycznie. Zamowil cos i podal przy kasie jeden z wielu banknotow, to bylo normalne. A mial nie wydawac na nia pieniedzy w zartach, prawda? Jedzenie zartem nie bylo, o.
[To mnie sie zdarzylo wgl nie spac przez 48, ale potem mialem niezle jazdy, wiec wole jednak przespac norme xD ta, bede myslec, wiec i spadam ;D]
OdpowiedzUsuńCoz, a on nie przejmowal sie zadnymi rodzicami czy innymi ludzmi, chociaz z natury zachowywal sie przyzwoicie. Jesli moznanzwac tak jego postawe, kiedy to w ogole nie zwraca uwagi na ludzi, traktuje ich obojetnie. Jak dla niego, Evcia mogla sobie usiasc nawet na stole, gdyby miala taka potrzebe.
- Jeszcze ci malo? - uniosl kaciki st przezuwajac mieso. Mial oczywiscie na mysl, ze zabral ja do Hiszpanii. Na stale.
- Dokad mam cie zabrac? - zapytal po chwili, gdyz prosba byla jednak dalekosiezna.
[Myslalem i nic nie wymyslilem ;d]
OdpowiedzUsuńMoze tylko przybral poze spokojnego, zeby Evcia niczym sie nie denerwowala i mogla zapomniec o tym, co kiedys sie stalo, chociaz wiedzial, ze to niemozliwe. Sam przeciez byl ostrozny i nie potrafil wyzbyc sie obserwowania i stalej czujnosci. Szczegolnie przy Evci czasami przylapywal sie na tym, ze skupial swoj sluch na odglosach.
- Tak, urlop, ktorego ja nie mam - uniosl kaciki ust. W koncu mial jakas tam prace, prawda? W zasadzie musial siedziec przy Van dniami i nocami, dopoki nie okazalo sie, ze mial zmiennika, dzieki czemu mogl miec tez swoje zycie, ktorym byly ciagle treningi i jakby nie patrzec spotkania z Evcia.
[Czyli jeden Sammy na paru chlopa? xP]
OdpowiedzUsuń- W zasadzie to zmienniczke... - uniosl kaciki ust. I juz widzial jej mine, kiedy oznajmia jej, ze wyjezdza na dwa, trzy dni. Tak, oznajmia jej, a nie pyta o zdanie. Przepraszam bardzo, ale Sammy mialby pytac kogokolwiek o zdanie na temat swojego urlopu? Dobre zarty.
- Jakis konkretny cel wyprawy? Wiesz, swiat jest podobno maly, ale i tak sporo miejsc, w ktore moglabys pojechac.
Oczywiscie bylo tez sporo miejsc, w ktore raczej jej nie zabierze, bo jednak nie powinien sie pojawiac na ulicach, w ktorych jest niemile widziany. Takie Wlochy odpadaly calkowicie, ale sa jeszcze inne panstwa, w ktorych buzka Samuela moglaby rozpetac pieklo.
[Wlasnie, smiem twierdzic, ze Sammy nie zostawilby Evci bez ochrony, a ze on sam nie moze byc przy niej caly czas to moze moglby dac jej na poczatku wyjazdu jakas bizuterie/cokolwiek innego, gdzie moglaby wcisnac magiczny guziczek w razie niebezpieczenstwa i odezwalby sie wtedy pager czy cos? xD]
OdpowiedzUsuń- Nie liczylbym na to - stwierdzil po chwili wychodzac z knajpki. Nie potrafil zaskakiwac ludzi na zyczenie, a nawet jesli to robil to tylko i wylacznie zaskakiwal, ale swoja gorsza strona. Robienie niespodzianek chyba tez nie lezalo w jego kompetencjach. Moze i byl facetem, ale jesli dostalby konkretny adres, albo chociazby kraj/miasto nie widzial niczego na przeszkodzie.
- Spacer - przytaknal wsadzajac dlonie w kieszenie dzinsow, kiedy juz Evcia uczepila sie jego ramienia. Chyba do tego zdazyl sie przyzwyczaic.
[Istnieją, istnieją ;D często zapomina? w jakim sensie? ;P]
OdpowiedzUsuńMoże sama się nie odklei, ale Sammy zawsze może jej pomóc, prawda? Wystarczy zniknąć i postarać się, żeby stało się to raz, ale na zawsze. Gorzej, że Samuel zdążył już przywyknąć i nie chciał, żeby ten rzep się odklejał. A to, że pokazywał się w nim prawdziwy egoista to schodziło na dalszy plan.
- Dokładnie tak - przytaknął unosząc kąciki ust. Może po prostu wystarczyło się spakować i pójść na lotnisko? Wtedy kupował pierwsze lepsze bilety i już. Po co planować?
Słysząc jej kolejne słowa jego oczy wpatrzone w drogę przed nimi stały się na chwilę nieobecne.
- Nie kochaj mnie, nawet w żartach - odparł automatycznie nawet na nią nie zerkając.
[Czyli myślisz, że Sammy jest jasnowidzem i będzie wiedział, kiedy ktoś Evcię zaatakuje w parku, tak? xD]
OdpowiedzUsuńJuż mógłby coś powiedzieć, żeby raz na zawsze wybić z głowy dziewczyny takie dziwne myśli, kiedy zadzwonił jego telefon, który o dziwo miał przy sobie. Może jednak czasami miał szczęście? Dzięki temu mógł zapomnieć, że taki temat w ogóle się pojawił i nadal udawać. Przecież zapominanie szło mu niewiarygodnie szybko.
Uniósł lekko brew spoglądając na zegarek i wsłuchując się w słowa rozmówcy.
- Że o co jestem podejrzany? - zapytał prawie że wesołym tonem głosu. Po prostu bawiło go to, że najpierw zrobili z niego maszynę do zabijania, a teraz o wszystko podejrzewają. Co prawda zawsze podejrzewali go o to, czego nie zrobił. Do tej pory nie wiedzą, że sporo morderstw było jego sprawą.
- Sam trzymasz mnie na urlopie, to nie moja wina - stwierdził zatrzymując się. - Tylko nie mów mi, że zaraz będzie tutaj cała grupa ateków, bo naprawdę nie mam ochoty na zabawę.
Przejechał dłonią po włosach.
- Grzeczny? Ja zawsze jestem grzeczny - odparł swobodnie i ruszył w kierunku swojego mieszkania. Wolał otworzyć sam, niż potem wymieniać drzwi i okna.
[Myśl, myśl. Nie wiem, chyba jakąś ładną bransoletkę, nie? xD]
OdpowiedzUsuńTak, ale gdyby nie pozwalał jej na poznawanie jego osoby, gdyby nie zabrał jej tutaj, to nawet nie musiałby się martwić tym, że kiedyś takie myśli mogłyby się pojawić. Teraz, chociażby nie wiadomo jaką decyzję by podjął skrzywdzi Evę. Tylko dlatego, że wcześniej był egoistą.
- Takie tam - stwierdził krótko. Nie za bardzo chciał, żeby dziewczyna była świadkiem wydarzenia, ale głupio stwierdzić, że potrzebował alibi. To mogłaby być chwila, dzięki której Evcia zechciałaby obrazić się na Sama czy coś w tym stylu.
- Dasz mi alibi na poniedziałkową noc? - uniósł kącik ust.
[Nie wiem, to był twój pomysł xP]
OdpowiedzUsuńWłaśnie, był tylko Samuelem, który potrafi nienawidzić, złościć się, zabijać, a szczególnie ranić ludzi wokół. To było coś, co potrafił robić najlepiej, nie musiał się nawet zbytnio starać. Pokazywało to, jakim mniej więcej był człowiekiem, o.
- Świetnie - odparł, nawet nie zwracając uwagi na to, że robił swoje normalne, długie kroki, przez co Evcia musiała nieco szybciej przebierać swoimi.
Sammy natomiast starał sobie przypomnieć, gdzie wrzucił swoją oryginalną odznakę. Trochę ich miał, jeśli patrząc na to, że czasami udawał kogoś innego, ale gdzieś musiała zawieruszyć się ta najbardziej potrzebna.
[powiedzmy, że naciska mocniej na jeden koralik czy jak to tam nazwać i pager Shepharda włącza alarm podając mu współrzędne, coś w rodzaju GPS, Van podajże też coś takiego ma xD]
OdpowiedzUsuńMoże po prostu nie chciał widzieć tych dobrych. Wolał być zły i okropny, bo takie życie znał i w takim potrafił się odnaleźć, wiedział jak miał reagować na dane sytuacje. Rzadko kiedy widział świat kolorowy, przywykł do tego, że jest raczej szary. Dzięki temu nie żył w marzeniach i dawał sobie radę.
- Nie do końca jestem pewny - odparł po chwili zastanowienia. Jeśli nie wezmą go za stwarzającego niebezpieczeństwo faceta to może nawet będzie miło. Kto stwierdził, że od razu rzuci się na niego siedmiu uzbrojonego chłopa?
- Może lepiej zostań - dodał po chwili namysłu. Jeśli od razu przedstawi swojego alibi (co z tego, że fałszywe) to może szybciej dadzą mu spokój. O tak, jeśli Fors będzie z nimi to na pewno jak zwykle się wywinie.
[Si, ale ty zaczynasz xD]
OdpowiedzUsuńNie potrafiłby jasno stwierdzić czy odpowiedziałby na pytanie czy też nie, gdyż było to niewątpliwie trudne zagadnienie. Co prawda zdał siebie i swoje możliwości, ale mimo to nie do końca zdawał sobie sprawę o czym chciał mówić Evci, a o czym nie, nawet jeśli w jakiś swój pokrętny sposób jej ufał. Co do tego nie było wątpliwości.
- Szczerze? Nie mam pojęcia - odparł unosząc kąciki ust. Zawsze mogli zabić jego od razu, potem posprzątać i spisać lewy raport. Doskonale wiedział, jak szybko można usunąć niewygodnych ludzi. Z drugiej strony to Sammy mógł zrobić coś mało nieodpowiedniego i nieszczęście gotowe. Kiedy jednak Evcia będzie z nimi powinno pójść szybko i gładko.
Lezą sobie lezą
Wszedł do mieszkania od razu kierując się do sypialni, gdzie powinien znaleźć potrzebną rzecz.
[Jak się skończy ten xD]
OdpowiedzUsuńJakby nie patrzeć to wszystko mogło się zdarzyć, prawda? Szczególnie jeśli jednym z bohaterów danego odcinka był niejaki Samuel Shephard, największa zagadka tego marnego świata. A tu jeszcze tyle odcinków przed nami... Koszmarna moda na sukces.
Sammy chcąc nie chcąc ufał Forsowi, chociaż nigdy nie powiedział tego głośno. A może powinien? W końcu był teraz jedynym człowiekiem, który wiedział praktycznie wszystko. Co z tego, że był szefem. Tak naprawdę nigdy nim nie był. Samuel może nazwał go w ten sposób z dwa razy, ale na pewno było to bardziej w żartach.
- Identyfikatora - odparł grzebiąc po szufladach. Już tak dawno nie używał oryginalnych rzeczy FBI, że nie zdziwiłby się, gdyby to przez przypadek wyrzucił. Całe szczęście jednak, chwilę później Sammy miał już w rękach małą plakietkę i nieco większą odznakę.
Shephard nie zdążył nic więcej powiedzieć, bo ktoś wszedł sobie do jego mieszkania.
- Nie bój się, oni tylko udają takich ważnych - mrugnął do niej i wyszedł z sypialni. Cóż, na pewno nie było miłe to, że od razu wycelowało w jego stronę trzech policjantów.
- Oddaj broń i pozostań na miejscu - usłyszał głos, a dopiero potem zauważył nieco starszego już mężczyznę.
- Nie słyszał pan o prawie do wylegitymowania się? I chyba jednak wypadałoby zapukać - odpowiedział, chociaż każdy inny na jego miejscu wykonywałby każde polecenie.
- Gordon, FBI - warknął mężczyzna wymachując odznaką przed nosem Sama.
- Zdjęcie sprzed kilku lat... - uniósł nieco brew spoglądając odważnie na zapewne ważnego człowieka, jak zdołał stwierdzić po nazwisku.
- Samuel, opanuj się. - Do mieszkania wszedł właśnie Fors, nieco zdyszany, o.
Większość uzbrojonych tylko spojrzało na małą Evcię nie spuszczając broni z głównego celu. Po prostu stali i czekali na dalsze rozkazy. Tak, rozstrzelić na oczach świadka?
OdpowiedzUsuń- Jeśli część biurokracji mamy za sobą to może pokaż swoją odznakę - odparł sucho mężczyzna ignorując nawet Forsa, chociaż ci doskonale się znali.
- Samuel Shephard, agent wydział Zadań Specjalnych FBI - powiedział spokojnie pokazując odznakę i identyfikator, który zabrał Gordon.
- A dokładniej, Jensen O’Brien, jeden z nielicznych agentów tajnej jednostki operacyjnej Sekcji - dodał Fors podchodząc bliżej. Dosłownie każdy ignorował Evcię.
Samuel nie bardzo chciał, żeby dziewczyna usłyszała ostatnie zdanie, ale skoro i tak wiedziała o nim co nieco...
Gordon na chwilę stracił wątek, ale zaraz opanował się i spojrzał odważnie na Shepharda.
- W takim razie... Gdzie był pan w noc [powiedźmy, że podał datę]?
- Tutaj - odparł tylko odwzajemniając spojrzenie, chociaż z jego strony było ono nieco zimne.
- Ktoś może to potwierdzić?
- Oczywiście.
Gdyby zaczęła tańczyć z pewnością zwróciłaby na siebie uwagę większości mężczyzn znajdujących się w tym pomieszczeniu. W końcu był to niecodzienny dla nich widok, prawda? Szczególnie jeśli biorąc pod uwagę powagę sytuacji. Może i nie lała się krew, ale Sammy miał przecież mało cierpliwości do takich scen. Czy ktoś właśnie nie wparował do jego mieszkania bez pukania?!
OdpowiedzUsuńMężczyzna spojrzał na Evcię, tak jak i reszta policjantów w tym Fors, który wręcz nie ukrywał swojego zdziwienia.
- Całą noc - powtórzył Gordon i uniósł brew. - I jest Pani pewna, że ten mężczyzna nigdzie nie zniknął? Na przykład, kiedy pani spała?
- Jaka pewność, że spaliśmy - odparł automatycznie nie bacząc na to, jak dwuznacznie musiało to zabrzmieć. Przecież chodziło mu o oglądanie filmów, prawda?
- Z całym szacunkiem - zaczął Fors starając się zwrócić na siebie uwagę. - Shephard jest moim najlepszym człowiekiem. Może i nie traktuje nas jak rodziny, ale na pewno nie zabija innych agentów z braku lepszego zajęcia!
- Roger, spisz zeznania ten pani - odparł Gordon spoglądając ponownie na dziewczynę.
Harry Potter. Wręcz lepiej nie mogła trafić. Co prawda Fors jeśli jeszcze miał jakieś wątpliwości, co do tego, że faktycznie mówili prawdę to właśnie je rozwiał. Sammy mógł oglądać mnóstwo filmów akcji, ale Harry Potter na pewno do nich nie należał.
OdpowiedzUsuńSpojrzał na policjanta, który miał spisać zeznania Evci i zmierzył go swoim ulubionym wzrokiem, który na pewno trafnie odczytał. Nie, żeby nie podobało mu się, że ktoś ją dotyka, po prostu był przeczulony na punkcie chronienia dziewczyny. Może dlatego Fors położył rękę na ramieniu Shepharda, jakby czytał mu w myślach i chciał go przywołać o porządku.
- Mówiłem, że ta cała afera nie jest potrzebna. Zmarnował pan tylko część swojego cennego czasu - mówił Fors starając się załagodzi sytuację. I tak gawędzili sobie dopóki nie wrócił jeden z policjantów.
- Nie zapraszam ponownie - powiedział Shephard już nawet nie udając miłego głosu. W każdym bądź razie dał lekko do zrozumienia mężczyźnie, że nie życzy już sobie jego obecności.
- Przepraszam za nagłe najście - odarł tylko i odwrócił się, żeby odejść, a za nim jego ludzie.
Lepszy Harry Potter niż nic, prawda? W końcu zawsze pozostawała opcja, że 'nie potrafił jej odmówić'. Albo udawał, że ogląda, a tak naprawdę liczył w głowie baranki, albo inne owce.
OdpowiedzUsuń- Poszło ci całkiem dobrze - stwierdził zupełnie jakby rozmawiali o pogodzie. Odprowadził dziewczynę wzrokiem i skupił swoją uwagę na Frosie, chcąc jak najszybciej pozbyć się go z mieszkania.
- Teraz wciągasz w swoje życie Evę? - wyrwało się komisarzowi.
- Dała mi tylko alibi, w nic ją nie wciągam - odparł spokojnie, jeśli w ogóle było go na to stać.
- Rób, co chcesz. Ważne, że dali spokój, następnym razem może nie być tak wesoło - stwierdził po chwili kierując się w stronę drzwi. - Odezwę się - dodał jeszcze zanim wyszedł.
Sammy tylko zamknął za nim drzwi sprawdzając czy policjantom zechciało się je otowrzyć czy od razu wyważyć. Nie zauważył jednak żadnych uszczerbków.
Ruszył więc do kuchni, gdzie siedziała Evcia i oparł się ramieniem o framugę.
Nie wiedział dlaczego wciąż taka była. Zawsze uśmiechnięta i nieważne czego b nie zrobił nie robiła mu żadnych wyrzutów. Już nawet Chris często musiał przemówić mu do rozumu, porządnie nawrzeszczeć, nawet uderzyć. Ale Evcia po prostu patrzyła i uśmiechała się. To cyba nie była normalna reakcja na chociażby widok trzech zbrojonych mężczyzn.
OdpowiedzUsuń- Byłem tutaj. Sam - odpowiedział po chwili podchodząc praktycznie do Evci, gdyż otworzył lodówkę i wyjął z niej butelkę wody. Tym razem mówił prawdę. Był taaaaakim grzecznym chłopcem.
Może płakać i rozpaczać to nie, ale powinna chyba zacząć zastanawiać się nad faktem bliższego poznawania Shepharda. Może i nie zrobiłby sobie z jej krzyków nic, a może wręcz pokłóciłby się z nią dzięki czemu Evci wreszcie by go znienawidziła. Przynajmniej trzymałaby się od niego z daleka, bo jak dotąd nie potrafiłzrobić niczego, żeby Evcię ze swojego świata wyrzucić samemu.
OdpowiedzUsuń- Nie, chyba nie - odparł po chwili wyciągając szklankę, żeby nalać do niej wody. Co prawda częściej pił 'z gwinta', ale czasami zdarzało mu się zachować resztki kultury.
Jeśli taki był powód, dla którego wolała się śmiać niż pokłócić się z Samem... Cóż, było to z pewności podejście niewłaściwie. W końcu nie z każdego powodu można było się śmiać, prawda? Przyjdzie taki dzień, że jednak uśmiech na twarzy Evci nie będzie ju taki wesoły, nawet ten wymuszony, jesli tylko będzie miała siłę, żeby go 'wymusić'.
OdpowiedzUsuń- Nigdy - odparł unosząck kąciki ust. - Po ostatnim maratonie mam dość - dodał chwilę później racząc swoje gardło zimnym napojem.
Oglądanie telewizji? Może od razu powinien zaopatrzyć się w coś mocniejszego? Przynajmniej będzie miał coś, czym się zajmie. Taka szklaneczka/kieliszek/buteleczka. Cokolwiek. A jednak szedł za ciągnącą go dziewczyną mając w myślach to, że będzie oglądał telewizję, jako coś świetnego do roboty. Żeby tylko nie puszczali dzisiaj Pottera, bo mogłoby się to źle skończyć.
OdpowiedzUsuń- Zapewne zaraz się przekonamy - odparł chociaż nieco mniej entuzjastycznie. Przecież nie było w tym nic złego, odpocznie, prawda? Czasami jeśli posiedzi i nic nie będzie robił to przecież nic mu się nie stanie.
- Oglądasz za dużo tych filmów, Ev - uniósł kąciki ust obserwując jak dziewczyn siada na kanapie. Jego życie na pewno nie wyglądało jak z filmów. Było gorsze. A jeśli ktoś myślał, że gorzej być nie może, to był w błędzie. Ale żeby tak obserwować ludzi, kiedy nie było to potrzebne? Do przesady. Zresztą, co go to obchodziło?
OdpowiedzUsuńSięgnął po pilota i podał go dziewczynie siadając po drugiej stronie kanapy.
- Jasne, czemu nie - odparł po chwili. Wszystko było lepsze od siedzenia w cichym mieksznaiu, prawda?
Film szczerze go nie interesował. Może, gdyby siedział w mieszkaniu sam, to skupiłby się na fabule bardziej. A tak? Siedział na kanapie z usypiającą obok dziewczyną. Czasami sam nie poznawał swoich myśli i odczuć. Gubił się w tym wszystkim coraz bardziej, o. A kiedy już został sam mógł wyprowadzić Thora. Oczywiście spacer zamienił się w połowie drogi w bieg i krótki trening, że ledwo po powrocie wilczak praktycznie rzucił się na miskę z wodą dysząc przy tym, jakby miał zamiar zamienić się w parowóz. Sammy nie miał problemu z pozostawieniem psa samego, bo ten praktycznie wszędzie mu towarzyszył. Jeśli szedł do pracy to Thor razem z nim pilnując Van, kiedy nie życzyła sobie jego obecności. Podczas treningów również był obecny, dzięki czemu Samuel mógł szkolić go na swój sposób. W innych przypadkach nie było go tylko trochę, więc wilczak dawał sobie radę sam i był stosunkowo ułożony. Shephard do tej pory pamiętał swojego poprzedniego psa, który wziął sobie za punkt dnia zjadanie kanapy czy jego ubrań.
OdpowiedzUsuńJak to mężczyzna, nie miał w zwyczaju stroić się godzinami, a wyjmował z szafy pierwsze lepsze ubranie, które w miarę pasowało na daną okazję. Wiadomo, że Samuel mógł odnaleźć się w każdym świecie, więc Evcia nie musiała się bać, że przyniesie jej wstyd. Mógł mieć na myśli chociażby pamiętny bankiet, na którym wyglądał dosyć poważnie. W końcu to, że nie chodził codzirnnie pod krawatem nie musiało oznaczać tego, że ubierał się jak wieśniak.
Z początku chciał upierać się, że przyjdzie po dziewczynę i razem przejdą się na koncert, ale w końcu dał sobie spokój. Przecież Eva była dorosła, prawda? To, że widział w niej kruchą istotę, którą chciał bronić, nie musiało oznaczać, że cały czas będzie za nią chodzić jak cień. A może powinien? Stwierdził jednak, że potrzebowała swojej prywatności, której nie chciał jej zabierać. Poza tym... Co mogło się stać?
Pewnie dlatego zgodził się na to, żeby spotkać się już przed budynkiem i teraz stał przed jedynym dużym lustrem, które posiadał w mieszkaniu i zapinał czarną koszulę, mając w ustach papierosa. Patrzył na swoją twarz, aż w końcu wyprostował się i chwycił papieros między palce.
- I tak się nie uda - stwierdził sam do siebie i pokręcił głową oddalając się od lustra. Sięgnął po leżący na komodzie telefon i spojrzał na wyświetlacz. W tej samej chwili usłyszał znajomy alarm pagera. Kiedy on rzucił się w kierunku urządzenia, Thor podniósł się gwałtownie z legowiska. Shephard tylko spojrzał na imię dziewczyny i współrzędne wyświetlane obok i po prostu wybiegł z mieszkania czując... sam nie wiedział co. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że wilczak biegł tuż obok niego. Zamknął chociaż za sobą drzwi? To nie było teraz ważne.
Nie panował teraz nad emocjami, więc pewnie dlatego na jego twarzy pojawiła się zwykła zaciętość pomieszana z tym ostrym wyrazem, który nie powinien się pojawiać. Współrzędne doprowadziły go do miejsca, od którego Evcia musiała trzymać się z daleka. Dlaczego akurat chciała iść tędy? Wystarczyło, żeby zaobserwował kilka ciemnych postaci, ale najgorsze jest to, że zobaczył, co oni robili z jakąś dużo mniejszą istotką. Pewnie dlatego wydał z siebie dziwny odgłos i wpadł z impetem pomiędzy grupkę osiłków powalając na ziemię jednego z nich. Siła była tak wielka, że na ziemi znaleźli się obaj, ale Shephardowi nie przeszkodziło w tym, żeby zacząć uderzać i nie przejmować się tym, co działo się obok. Kiedy dwie pary rąk zaczęły go odciągać to tylko pozwolił się podnieść, ale potem wyrwał się z dzikim warknięciem i rzucił się na ową dwójkę. Uderzając w twarz, żebra, brzuch. Mimo wszystko każdy cel był wymierzony i niezwykle silny, bo pozwolił sobie działać pod wpływem furii. Nie zwrócił nawet uwagi na to, że Thor zajął się jednym z oprawców.
Oczywiście, że nie powinna i jeśli dopiero teraz to do niej dotarło, to przysłowie 'lepiej późno niż wcale' w ogóle nie zgadzało się z rzeczywistością. Mogła się dziesięć, a nawet piętnaście razy zastanowić, zanim postanowiła iść tym przeklętym skrótem. Do krówki nędzy [xD], czy tylko Shephard wiedział, że szybciej i lepiej to nie zawsze dobrze?
OdpowiedzUsuńMoże i znalazłby się jakiś sposób na pokonanie pięciu chłopa, który jednak Evcia zachowała więcej zimnej krwi. A najlepiej więcej niż się dało. Bo otoczenie było bronią, prawda? Jednak nie mógł mieć pretensji do dziewczyny, że przestraszyła się takiej sytuacji. A dlaczego miałby jej nie ratować skoro sam zaciągnął ją aż tutaj? Teraz wręcz czuł się odpowiedzialny za jej życie, czy się jej to podobało czy też nie. Najgorsze było to, że trudno mu było zapanować nad swoją agresją, kiedy już się zdenerwował. A skoro zależało mu na życiu dziewczyny... Cóż, efekty były widoczne na załączonym obrazku.
Po co mu była? Dobre pytanie. Dlaczego taki facet jak on, z czarną przeszłością, kiepskim charakterem, łażący wszędzie z bronią i wiecznie nachmurzoną miną, widzący świat w czarnych barwach nie chce zostawić Evci w spokoju i udawać, że nie chce jej znać?
Był zły. Wkurwiony był, owszem. Może nawet w połowie na Evcię, ale to tylko dlatego, że wybrała taką, a nie inną drogę. Mimo wszystko złość była skierowana do innych osób, co dało się jasno zauważyć i nawet usłyszeć. To, że dziewczyna znalazła się tuż obok niego skończyło się na tym, że ominął ją i z powrotem rzucił się na tych, którzy zostali. Nie mógł tego powstrzymać. Trudno, stało się. Mógł ich zabić gołymi rękami, a ci, co okazali się tchórzami... Litości, przecież za kilka godzin znajdzie ich i dobije.
A właśnie, że do krówki nędzy, no! I właśnie tak kończyło się ułatwianie sobie życia. Zamiast przejść dłuższą drogą i spóźnić się pięć/dziesięć minut, to lepiej leźć w łapy wroga. Bardzo dobrze, że była na siebie zła. Co więcej, powinna już teraz przeklinać w myślach, czy też na głos swoją głupotę i postanowić sobie, że nigdy więcej tego nie zrobi.
OdpowiedzUsuńOczywiście Sammy mógł mieć wyrzuty sumienia, ale ich nie miał. Mógł odprowadzić Evcię, owszem. Ale to, że tego nie zrobił nie musiało oznaczać, że dziewczyna wpadnie po uszy w bagno. Nie on kazał leźć jej skrótem, prawda? Tu właśnie widoczne było to, że Shephard brał winę tylko wtedy, kiedy wiedział, co stało się przez jego osobę.
No dobrze, polepszyło mu się dopiero wtedy, gdy ostatni mężczyzna, który nie zdążył uciec leżał na ziemi ledwo oddychając. Nie bardzo obchodziło Shepharda to, co im połamał, ani jak się teraz czuli. Wystarczyła mu sama satysfakcja tego przyjemnego uczucia, które rozchodziło się po jego ciele. Odsunął się o kilka kroków patrząc na to, co zrobił i oddychał głęboko jak po długim treningu. Otarł wierzchem dłoni kącik ust i splunął krwią. Dopiero wtedy dotarł do niego szczek psa, więc obejrzał się, jeszcze mało przytomnie i spojrzał na poranioną dziewczynę.
Tak normalnie to chyba głupia nie była, prawda? Po prostu czasami nie myślała tak jak powinna. Bo nie zaszkodziłoby się zastanowić nad konsekwencjami takiego wypadziku ciemną alejką w samotności. Nawet jeśli spóźniłaby się na koncert, to co z tego? Teraz nie pójdzie na niego w ogóle i tyle z niego miała.
OdpowiedzUsuńOczywiście. Czy jemu nic nie jest. Przed chwilą omal nie skatował na śmierć kilku chłopaka, bo zachciało im się zrobić krzywdę Evci i nieważne było to, że traktowali ją jak worek ziemniaków. Gdyby zadało to pytanie to chyba by ją wyśmiał.
Ruszył w jej kierunku zbierając po drodze jej rzeczy, a kiedy podszedł wolną ręką pomógł jej wstać i schylił się, żeby móc złapać ją w pasie i unieść do góry. Wtedy spojrzał w jej oczy, ale zaraz odwrócił spojrzenie. Nie chciał, żeby Evcia patrzyła na resztki obłędu ukrytego w jego oczach.
Może i miała taki urok, ale co z tego? Przez to tylko pakowała się w kłopoty i dzięki temu Samuel musiał ją ratować. A podobno nie myślała o sobie tylko o innych. Gdyby nie chciała, żeby Sammy ciągle wyciągał ją z opresji to chyba powinna zacząć myśleć nad tym, jakie wybiera ścieżki. I to dosłownie.
OdpowiedzUsuńJeśli nie miałaby patrzeć na ludzi tylko dlatego, że wyglądają gorzej niż zwykle to musiałby odwracać wzrok od większości społeczeństwa. Nie wspominając nawet o tym, jak sam doprowadza ludzi do krwawego widoku.
Starał się ją trzymać tak, żeby sprawiać jak najmniej bólu. Miał nadzieję, że nie była połamana tylko potłuczona.
- Za co? Za własną głupotę? Mogłabyś chociaż udawać, że na siebie uważasz, a nie podawać siebie jak na talerzu różnym zbiorom - powiedział mało przyjemnie, ale wręcz nie mógł się powstrzymać. Nie chciał sprawiać jej przykrości, ale może taka już była jego natura.
Z pewnością taka osóbka jak Evcia wytrzymałaby w pokoju bez klamek niewyobrażalnie długi czas, Shephard już to widział. Poza tym, wtedy na pewno by się nie uśmiechała, a to już nie byłaby ta sama Evcia. A takiej nie chciał, ot co.
OdpowiedzUsuńMoże i żył wśród ludzi, ale jeszcze nie do końca emanował takimi samymi uczuciami. Może i powinien ją przytulić i pocieszyć, ale nie potrafił porzucić tamtego widoku, ot tak. Najchętniej jeszcze by tam wrócił i dokończył to, co zaczął. Ale może z tym zaczekać kilka godzin, prawda?
- To ty chyba wiesz, jak wygląda mój zepsuty wieczór - stwierdził automatycznie. Swoją drogą... To musiało się nie udać. Na akcjach udawał kogoś innego, dlatego szło po jego myśli. Ale teraz... On i Evcia razem na koncercie? Dobre żarty.
Taką osobą byłby Samuel. Chociaż nie, bo przecież on nie łaknął towarzystwa, więc był prawdziwym przeciwieństwem Evci. Ale to było chyba widoczne gołym okiem. On był od czarnej roboty - jak zawsze, a dziewczyna od śmiania się i uśmiechania, dzięki czemu ludzie wokół zaznali wesołości.
OdpowiedzUsuńWięc był przy niej. I chyba nie do końca zważał na to, czy jej się to podoba czy nie. Bo nie pytał jej o zdanie, prawda? Po prostu przyzwyczaił się do niej, koniec i kropka.
- Do siebie - odparł po chwili. W zasadzie szedł tam automatycznie. Może po prostu było bliżej?
Miał z niej z robić siłacza, ale same jego chęci na nic się zdały. Jeśli ona nie starałaby się codziennie to na nic jego wysiłki. Bo przecież to wszystko od niej zależało. Nie mogła myśleć, że jest słaba, nie mogła żyć przeszłością. Nie powiedział jej tego, bo sam nie potrafił zapomnieć o tym, co było.
OdpowiedzUsuńNawet cieszył się, że zbytnio nie próbowała zagadać go rozmową, bo chyba nie przyniosłoby to zamierzonego efektu.
Wkroczył do mieszkania zamykając drzwi nogą. Rzeczy Evci rzucił na komodę, a sam skierował się do łazienki.
- A jak myślisz? - zapytał stawiając dziewczynę obok kabiny prysznicowej. - Zaraz przyniosę ci jakieś ubranie - powiedział po chwili wychodząc z pomieszczenia. Może i nie miał kobiecych ciuchów, ale czy Evcia nie nosiła już jego koszul?
Gdyby on patrzył na to, co mu staje na drodze do osiągnięcia sukcesu, na pewno nie potrafiły sobie poradzić nawet z byle jakim pijaczkiem. Akurat on wiedział, że potrafi znaleźć w sobie siłę i nie przestawać, nawet jeśli jego szanse zmalały do zera. Nawet nie potrafił się poddać. Jeśli już przegrać to tylko z honorem, walcząc do samego końca.
OdpowiedzUsuńSame treningi jednak nie wystarczały. Siłę w mięśniach można znaleźć nawet bez codziennej pracy (tyle, że mięśnie zbyt długo nie wytrzymają bez treningów), ale nad psychiką musiała pracować sama. To był w końcu jej umysł czy nie?
Zniknął na chwilę w sypialni starając się znaleźć coś odpowiedniego dla dziewczyny, ale chyba marnie mu to szło, bo zaraz chwycił pierwszą, lepszą rzecz, którą zaniósł do łazienki.
Uchylił tylko drzwi i nawet nie patrząc w stronę Evci zostawił ubranie na szafce i od razu się wycofał wiedząc, że dziewczyna prawdopodobnie będzie nieco roznegliżowana.
A chciała jej dożyć? No tak, chyba większość chciała mieć to swoje marzenie o spokojnej starości. Ale na pewno nie Samuel, który zabijał samo wyobrażenie o tym, że miałby być przykuty do łóżka, albo jeszcze co gorszego. Zdecydowanie wolał zginąć teraz. Najlepiej walcząc, o.
OdpowiedzUsuńCzłowiek nie mógł się zmienić tak po prostu, szybko. Na to chyba potrzeba bardzo dużo czasu, a i tak nie jest powiedziane, że metamorfoza się uda. A jeśli człowiek zmieni się na jeszcze gorszego?
Kiedy Evcia była w łazience, Samuel udał się do kuchni, gdzie zaczął przyrządzać gorącą herbatę. Powoli jakoś udało mu się uspokoić, ale nie ukrywał, że potrzebował do tego dwóch papierosów, które wypalił przy otwartym oknie.
Chwilę później zmaterializował się tuż za nią i objął ją lekko w pasie. Już nieco łagodniejszym wzrokiem ogarnął jej sylwetkę i pomógł przejść do salonu. Usadowił ją na kanapie i podał kubek.
- Złamałaś coś? - zadał jakże twórcze pytanie, o.
Dlaczego tylko Sammy nie chciał dożyć tej niby pięknej starości i umrzeć wśród ludzi, którzy go kochają, w tym małym, drewnianym domku z białym płotkiem? Czy tutaj liczyło się to, że nie miał kochającej rodziny, a potem nawet nie chciał jej mieć? Może nie chciał dożyć spokojnej starości tylko dlatego, że nigdy o tym nie marzył. W ogóle rzadko kiedy marzył.
OdpowiedzUsuń- Mogę? - zapytał, ale nie czekał na odpowiedź. Zbliżył się nieznacznie do Evci i położył dłonie w okolicach jej żeber i lekko uciskał, żeby sprawdzić czy na pewno niczego nie złamała. Chwilę później kucnął, żeby sprawdzić jej kostkę. Aż dziwne, że te same dłonie, dopiero co zadawały mocne ciosy. Teraz były niemalże delikatne.
[Już nie zdążę odpisać, więc do usłyszenia ;D]
OdpowiedzUsuń[Ciekawe zdjęcia ;p]
OdpowiedzUsuń[Może coś nowego, co? ]
OdpowiedzUsuń[Może być już po mojej nowej notce, która pojawi się zapewne w przyszłym tygodniu? xD]
OdpowiedzUsuń[Ok xD]
OdpowiedzUsuńNie trudno było zauważyć, że jego stan ciągnął się już kilkanaście dni. Wybuchy gniewu, kiedy tak naprawdę nic się nie stało, nie dopuszczał do siebie nawet Evci, co już można było uważać za dziwne, w końcu dziewczynę potrafił już tolerować. Teraz jednak i zapewne Evcia nie mogła wytrzymać dziwnych humorków Samuela, który niewątpliwie zaczął już świrować. Już pomijając sam fakt, że kiedyś rzucił się na jezdnię, żeby zatrzymać samochód, kiedy wydawało mu się, że auto prowadził bardzo dobrze znany mu człowiek. Co z tego, że już nie żył, prawda? Mimo to, wszystko zaczynało podpadać już pod obsesję.
Kiedy Shephard zniknął nagle na trzy dni, teraz właśnie Impala zaparkowała przed mieszkankiem Evci.
Gdyby dziewczyna wyjrzała przez okno zdziwiłaby się samym faktem, że Samuel wysiadł od strony pasażera. Przecież po pierwsze - sam prowadził Impalę; po drugie - nikomu nie pozwalał na prowadzenie Impali. Ale chyba nie tym zdziwiłaby się najbardziej, gdyby oczywiście wyjrzała przez okno. Najbardziej zaskoczyłby ją widok Samuela, którego twarz nie była tak napięta i obojętna. Gdyby widziała jego oczy, po raz pierwszy zauważyłaby, że są pełne życia i czegoś jeszcze, o.
[Jej, takie nic, ale ja nie spałem prawie dwie doby, więc... no xD]
Oczywiście nie chciał jej odtrącać. To po prostu samo tak wychodziło. Nie był w stanie skupić się na niczym, bo cały czas coś go rozpraszało. Zresztą nie byle 'coś', bo dla Shepharda było to na pewno bardzo poważną sytuacją, która praktycznie pokazywała, że ten oto mężczyzna kwalifikuje się już do wariatkowa.
OdpowiedzUsuńKiedy wysiadł swój wzrok skierował na okienko Evci, ale jak widać niepotrzebnie, gdyż ta pojawiła się zaraz znikąd i uwiesiła mu się na szyi. Tak, to mógłby się wydać dla Chrisa nieco dziwne. W końcu zdążył już co nieco powiedzieć, jednak ta sytuacja nie wyglądała na neutralne stosunki, jak twierdził sam Shephard. Tak, mówić to on sobie mógł do woli.
- Musiałem... coś załatwić - stwierdził po chwili stawiając dziewczynę bezpiecznie na ziemi i spoglądając na wychodzącego z wozu mężczyznę. Chwilę później złapał lecące w jego kierunku kluczyki samochodu.
Co prawda widziała już kiedyś Chrisa, ale było to raczej czarno białe zdjęcie. Tutaj miała go na żywo, o.
- Naprawdę znacie się dłużej niż tydzień? Zostawić cię na chwilę samego, a jeszcze chwila i biegałaby tu gromadka małych Jenseników - odparł uśmiechnięty 'nieznajomy'. - Samuelów znaczy - dodał pośpiesznie jakby sam przyłapał się na błędzie.
- Ev, chciałem żebyś poznała osobiście Chrisa - powiedział po chwili Sammy wiedząc, jak absurdalnie musiało to zabrzmieć.
Oczywiście, że znali się tak długo. Dlatego było to niezwykle dziwne, że w życiu Samuela znalazł się ktoś, kto został przy jego boku dłużej niż tydzień. Nie było to całkiem normalne zjawisko, szczególnie dla człowieka, który najlepiej znał Samuela.
OdpowiedzUsuń- Co prawda strzyka mnie czasami w karku i miewam bóle głowy, ale chyba nie wyglądam na nieboszczyka, nie? - zrobił co najmniej głupią minę, ale zaraz się jednak uśmiechnął. Przychodziło mu to o wiele łatwiej niż Samuelowi. Zresztą, był to temat nie do końca do żartów, przecież pamiętał tamten dzień, w którym prawie wszystko się skończyło. Samuel myślał, że stracił przyjaciela i wytrzymał tortury. On nie wiedział co się działo, jednak jak zawsze udało mu się przeżyć. Co więcej, dowiedział się, że ma swój własny nagrobek.
- To długa historia - odparł cicho i jednocześnie wymijająco Sammy spoglądając na Evcię.
Chciał, żeby Evcia poznała Chrisa, bo byli dla siebie jak bracia, tacy prawdziwy przyjaciele. A skoro dziewczyna była dla niego ważna (nawet jeśli nadal się do tego nie przyznaję) to chyba powinna poznać jego zmartwychwstałych kumpli, prawda?
OdpowiedzUsuńSammy automatycznie ruszył za dziewczyną, chociaż perspektywa kolacji nie zrobiła na nim większego wrażenia. Że niby on i wspólna kolacja? Może jeszcze gdyby jedli siedząc na masce Impali...
- Czy ona ma coś do kebabów? - usłyszał za sobą głos Chrisa, a potem jego kroki.
- Zamknij się - powiedział tylko, ale nie było słychać w jego głośnie żadnych negatywnych emocji. Raczej było to normalne zdanie, które między sobą wymieniali dodając też słówka typu 'dupek' w nieco bardziej obraźliwym zastępstwie.
- Romansuje na sąsiednim podwórku - odparł po chwili wchodząc do mieszkania i schylając się, żeby przywitać się z psiakiem. Chris też nie miał żadnego problemu z przekonaniem do siebie zwierzaka. Chociaż sam nie miał własnego psa. Zresztą, przez ostatni czas o tym myślał chyba najmniej. Tak samo jak Samuel, który Thorem zaopiekował się przez zwykły przypadek.
OdpowiedzUsuń- Nie jestem głodny - odparł automatycznie otwierając lodówkę Evci. Skoro miał się czuć jak u siebie to już mógł zacząć, prawda? Co prawda wystarczyłaby mu woda, w końcu z procentów wolał coś bardziej poważnego, ale jak na czysto przyjacielskie spotkanie piwo mogło wystarczyć.
Zawsze mógł sobie pójść, prawda? Wtedy spokojnie mogłaby sąsiadkę zaprosić i zjeść z nią nieszczęsną kolację, która na pewno byłoby pyszna. W to nie wątpił. Po prostu... Czy każdy musiał lubić jeść? Chociaż nie, przecież lubił jeść. Przy ulicznych barach.
OdpowiedzUsuńMoże sytuacja była co najmniej dziwna. Samuel nawet nie myślał o tym, że jeszcze kiedykolwiek będzie sobie stał w jednym pomieszczeniu z przyjacielem, którego śmierć widział. A przynajmniej tak myślał. A teraz rzemyk z nadgarstka Shepharda wrócił na szyję jego właściciela.
- Tak, chyba tak. Mam się spotkać z Forsem, żeby ustalić co dalej - stwierdził po chwili. Pewnie nie na miejscu byłoby wrócić do rodzinnego miasta i zapukać do drzwi matki, prawda?
- Właśnie, pogadamy następnym razem - dodał chwilę później uśmiechając się wesoło. Wycofał się dając w ten sposób znać, że wychodzi.
- Masz, naciesz się - Shephard rzucił kluczyki od Impali do Chrisa, który zręcznie je złapał.
Kiedy Jager odwrócił się, żeby wyjść, Evcia mogła zauważył tatuaż na karku, identyczny jak tatuaż Samuela, ot co.
- Najpierw musisz nauczyć się jeździć - odparł unosząc kąciki ust. Nie żeby wątpił w zdolności Evci, po prostu zaufanie w kwestii prowadzenia jego 'maleństwa' jest nieco inne niż takie na co dzień.
OdpowiedzUsuńOdprowadził Chrisa wzrokiem i stłumił w sobie chęć pójścia za nim. Przecież nie będzie go pilnować, prawda? Nie będzie chodził za nim krok w krok, upewniając się, że żyje. Byłoby to z pewnością zachowanie dziecinnie i niepodobne do Samuela. Lepiej zostać u Evci, nie?
- Dziwnie? - uniósł nieco brew spoglądając na dziewczynę i pozwalając na to, żeby się do niego przytuliła. Zresztą sam zamknął ją w swoich ramionach nie chcąc puścić. Oparł podbródek o czubek jej głowy.
On też tego nie chciał. Nie chciał też jej skrzywdzić, co na pewno zaczynał już robić, chociażby dlatego, że znikał. Zależało jej? Naprawdę lepiej, żeby tak nie było. Lepiej dla niej. Bo Sammy jeszcze jakoś da sobie radę, prawda? Jego uczucia nie były ważne. A Evcia? Cały czas miał przed oczami jej twarzyczkę, kiedy wrócił, żeby zabrać dziewczynę za sobą.
OdpowiedzUsuńTylko czasami pojawiały mu się myśli, że może powinien zostać przy niej? Przecież będzie ją chronił, lepszego bezpieczeństwa nie znajdzie. Zaraz jednak ta gorsza część w nim wygrywała.
- Myślałem, że zwariowałem - przyznał cicho. - Poprosiłem nawet Forsa, żeby zdobył zgodę na ekshumację. Żebyś widziała jego minę... - mruknął. - Po prostu czułem, że coś jest nie tak - wyznał. Tak naprawdę nie chciał do tego wracać. Jak do wielu innych tematów, chciał je zostawić za sobą i zapomnieć, chociaż wiedział, że nie potrafił.
Tak długo wypierał z siebie te lepsze emocje, aż w końcu nie wiedział jakie one były. Dzięki temu być może potrafił pogodzić się z losem i robić to, co najlepiej mu wychodziło. Zresztą, kiedy już coś takiego się pojawiało to niszczył te emocje już na początku, bo uważał je za słabość. A teraz mu nie wyszło. I Evcia była jedynym łatwym łupem, który inni mogliby wykorzystać. Nawet jeśli musiałby coś zrobić wbrew swoim przekonaniom i przejść na stronę wroga robiąc za marionetkę... Tak, zrobiłby to, żeby tylko ocalić jakoś dziewczynę. Czy to nie on wytrzymał tortury, żeby chronić przyjaciela, który okazał się zdrajcą?
OdpowiedzUsuńOczywiście, lepiej by było, gdyby odtrącił ją na samym początku, co powinien zrobić i zazwyczaj robił. Dziwnym trafem udawał, że nie ma problemu, działał nieco egoistycznie trzymając ją u swojego boku, skoro już potrafiła z nim wytrzymać.
- Ciągle oszukujemy śmierć, wiesz? Któregoś dnia nam się zwyczajnie nie uda - stwierdził po chwili patrząc w oczka Evci. Chciał, żeby to wiedziała.
Cóż, Sammy też wolałby, żeby Evcia nie była już nigdy porywana. Ba, starałby się jak mógł, żeby włos jej z głowy nie spadł. W końcu do czegoś musiał się nadawać, prawda? Przyzwyczaił się zabijać, ale również ratować niektóre istnienia. Ratowanie życia Evci należało do jego naturalnych zajęć. Inni oglądali telewizję, on ratował z opałów.
OdpowiedzUsuń- Nie nadaję się do twojej bajki - odparł po chwili. Bo prawie tak odbierał jej życie. Może i doświadczyła przykrości i nie raz została skrzywdzona, ale nie zmieniło to jej podejścia do świata. Wciąż potrafiła ufać, widziała świat w kolorowych barwach i potrafiła zauważyć dobro. Wydawałoby się, że czasami zachowując się jak dziewczynka trzymała taką bajkę przy sobie. Nie było to raczej złe. Sammy po prostu się do tego nie nadawał.
Oj, ten wzrok był nie tyle męczący, co trudny. Jeśli można tak było powiedzieć o spojrzeniu. Sammy po prostu nie wiedział, jak ma się zachować. A może wiedział, że Evcia powiedziała tylko prawdę i dlatego trafił w niego zalążek niepokoju?
OdpowiedzUsuń- Nie odchodzę, bo... - zaciął się na chwilę, jakby szukał odpowiedniego słowa. - Nie chcę cię skrzywdzić - zakończył po chwili. Chociaż przecież to robił, kiedy znikał na kila czy kilkanaście dni. Z drugiej strony wracał, chociaż to powodowało, wręcz odwrotne od zamierzonego celu skutki.
- A może jestem za słaby? - dodał chwilę później pochylając głowę, żeby móc znaleźć się bliżej dziewczyny. Patrzył na nią jakby oczekiwał potwierdzenia.
Nie był słaby jeśli licząc to, że podnosił drobną Evcię bez najmniejszego problemu. Nawet, gdyby trzymała w ramionach worek z mąką czy innym cukrem. Ale właśnie to uczucia traktował jako słabość, dlatego ich do siebie nie dopuszczał. Tym razem, chcąc czy nie, one wcale się go nie słuchały, stracił kontrolę, chociaż nie powinien tego robić. Stała czujność, czy jakoś tak. I dupa. Jak widać na załączonym obrazku.
OdpowiedzUsuńNie pomagała mu się skupić, kiedy ciągle go dotykała. Zresztą, wolał nie myśleć o tym, że wcale mu to nie przeszkadza, chociaż gdyby na jej miejscu stał ktoś inny na pewno by na to nie pozwolił.
- Uratowałem życie już niejednego człowieka, wiesz? Ale o wiele więcej tego życia pozbawiłem. Gdyby ktoś dał mi ultimatum - moje życie albo całkiem obca osoba, wybrałbym prawdopodobnie siebie. Ale gdyby ktoś dał mi do wybory - ja albo ty, zgadnij, które życie wolałbym ocalić? - położył dłonie na jej biodrach wpatrując się w jej ślepka. - To jest właśnie ta słabość, której do siebie nie dopuszczałem. Wiesz dlaczego? Bo dzięki niej byłem nieśmiertelny - uniósł kącik ust, chociaż to wcale zabawne nie było. Oczywiście nie posiadał żadnych nadnaturalnych mocy. Po prostu mógł uważać na siebie, a nie na innych, dzięki czemu nie mieli na niego nic. Nie było przynęty.
Tak, przez nią stracił część ze swojej nieśmiertelności. Bo teraz musiał uważać na nią i to jej życie chronić za wszelką cenę. Jak na złość nie zapomniał tego, jak również jej brat został na niebezpieczeństwo narażony. A przecież to nigdy nie powinno się wydarzyć. Co teraz?
OdpowiedzUsuń- To moja wina - wzruszył ramionami, chciał jej dać znak, że to nie przez nią będzie nieśmiertelny. Bo tak było. Zamiast traktować ją jak każdego innego człowieka to pozwolił jej wejść do swojego skomplikowanego świata. Tajny agent nigdy nie mógł tego zrobić. Co z tego, że już nim nie był?
Sytuacja bez wyjścia. Mówi się trudno i żyje się dalej, o. Może nie do końca długo i szczęśliwie z gromadką dzieci, ale bajka jak każda inna, nie?
- Co rozumiesz przez pojęcie 'normalność'? - uniósł kącik ust. Doskonale zdawał sobie sprawę, co społeczeństwo przyjęło za normalność i to praktycznie w każdym kraju taką samą. Ale dla Sama było normalne to jak żył i czym się kierował. Jak się zachowywał i co robił. Dla niego to właśnie życie większości ludzi było nienormalne. No i co z tego?
OdpowiedzUsuńRoześmiane dziecko, które nie wracało do tego, co złe... Każdy jakoś radził sobie z tą gorszą częścią tego świata. Evcia miała nawet całkiem ciekawy sposób.
Poszedł za Evcią bez żadnego sprzeciwu. Co prawda powinien sobie znaleźć teraz zajęcie nieco innego od bezczynnego siedzenia, ale przecież mógł tutaj zostać na kilka minut, nie?
- Myślałem, że jutro... - zaczął, ale za chwilę przerwał. Przecież nie będzie łazić za Chrisem jak cień, prawda? - Jasne - zakończył. Kupno samochodu. Świetnie. Przynajmniej nie wcisną jej jakiegoś złomu.
Jak stanie mogło męczyć? W sensie... Tak, Sammy nie powinien nikogo oceniać po tym, że męczyło kogoś stanie, prawda? Przecież było to całkowicie naturalne. Jego męczyły kilkugodzinne treningi, o. W ogóle... Tak, Sammy, zmień temat.
OdpowiedzUsuń- Po prostu... Muszę przyzwyczaić się do myśli, że... Nieważne - uniósł kącik ust. Przecież nie często można spotkać swojego zmarłego przyjaciela, prawda? Do oswojenia się z taką sytuacją naprawdę potrzeba czasu.
- Fakt, coś mi się przypomina. Wychodzi na to, że mój urlop już chyba minął - stwierdził po chwili. Co z tego, że spędził go zamiast z Evcią nie wiadomo gdzie, to na świrowaniu i innych ciekawych zajęciach?
- Nie puszczę cię samej - powiedział prawie natychmiast. Może jej taka myśl nie przeszkadzała, ale Sammy z pewnością nie był takiego samego zdania. Wolał nie myśleć o tym, co mogłoby się stać, gdyby Evcia pojechała sama. Oczywiście nie wątpił w to, że dałaby sobie radę bez niego, ale zbytnio obawiałby się tego, że nie była dostatecznie silna fizycznie, żeby móc samej się bronić. Nie, z pewnością nie puści jej dalej niż za granice Saragossy samej.
OdpowiedzUsuń- Coś wymyślę - wzruszył ramionami całkowicie ignorując temat Chrisa. Musiał po prostu przywyknąć do tego, że jego przyjaciel żyje. Nie było w tym nic dziwnego, prawda?
Nie jest powiedziane, że nigdy nie będzie silna fizycznie. Może nie osiągnie takiego stopnia, co ludzie pokroju Samuela, ale przecież wystarczy chociaż odrobinę samoobrony. Niech się zapisze na kobiecy kurs krav magi?
OdpowiedzUsuń- Powiedziałem, że coś wymyślę - odparł przesuwając dłonią po karku. Najwyżej wypłaci ze swojej kieszeni Annie jakąś premię i już. Jakby nie patrzeć mógł jeszcze zadzwonić do ojca Van i polecić mu, żeby zatrudnił jeszcze jakiegoś gościa, bądź, żeby dał mu zastępstwo. Nawet jeśli będzie miał mniejszą pensję - spójrzmy prawdzie w oczy, mógł wcale nie zarabiać, właściwie robił to dla ogólnej zasady bytowania.
[Taka mała zmiana, o xD Emily Rudd? Dziewuszka ;D nawet taka Evciowa]
OdpowiedzUsuńSpójrzmy prawdzie w oczy. Kurs pierwszej pomocy jej się przyda, owszem, jednak dopiero wtedy, gdy sama będzie go potrzebować zaraz po natarciu na nią osób trzecich. Jeśli oczywiście będzie jeszcze w stanie pomóc sobie sama.
Oczywiście, że coś wymyśli. W sensie... żeby mieć wolne. A to, gdzie urlop spędzi było mu naprawdę wszystko jedno. W zasadzie to on wcale nie chciał urlopu. Myśl, że miałby nic nie robić była dla niego wielkim ciosem.
- Nie wymagaj ode mnie tak wiele - odparł spokojnie opierając głowę o sofę i wgapiając się w punkt przed sobą.
Oczywiście, że było złe. Dla człowieka, który odkąd tylko pamiętał zawsze coś robił, korzystanie z chwil lenistwa było wręcz torturą. Co miał na to poradzić? Nie lubił odpoczywać. Spał i jadł, bo musiał, chcąc dostarczyć organizmowi energii. Gdyby nie to, już dawno przestałby to robić. Jak na razie jednak nikt nie potrafił przetrwać bez snu i posiłków.
OdpowiedzUsuńTylko nie znikać? Dosyć trudno mu usiedzieć na miejscu, kiedy ciągle podróżował po całym świecie. Samo to, że osiadł gdzieś na dłużej i w zasadzie pracował w jednym miejscu było godne podziwu.
- To może pójdę już coś załatwiać? - powiedział po chwili. Mógł siedzieć bez ruchu, kiedy wymagała tego sytuacja. Na przykład jako snajper musiał nawet godzinami czekać na cel. Ale było to czekanie, które lubił.
[Uwielbiam twoją kartę ;D no i Sammy w powiązaniach... to zdjęcie jest dziwne, nie? xD]
OdpowiedzUsuńMoże i go nie zatrzymywała tak dosłownie, bo pewnie i tak nie dałaby rady, ale samo to, że nie chciała, żeby znikał, wychodził, mówiło samo za siebie. Powiedzenie, że musi się do takiej sytuacji przyzwyczaić było mocno naciągane, bo przecież nie chciał się przyzwyczajać i na pewno tego nie zrobi. Wystarczy, że przywykł do samej obecności Evci, która mu odpowiadała.
- Jak chcesz to możesz iść ze mną - wzruszył ramionami. Widok skulonej Evci, która wydawała się jeszcze mniejsza niż normlanie może i nie był zbyt miły, ale Sammy miał swoje zimne serduszko, nawet jeśli nie lubił patrzeć na smutną panienkę Smit.
[Z jednej strony dziwne, ale z drugiej strony, już je polubiłem xD a twoja karta jest świetna, taka... dobra no xD]
OdpowiedzUsuńW zasadzie to nie bardzo zaskoczyła go swoją decyzją, bo był wręcz pewien, że postanowi iść razem z nim. Tak naprawdę jeszcze nie wiedział, gdzie pójdzie, ale po co mieć plan? Zaraz coś wymyśli, nie? Myślenie i improwizacja w biegu, a jak!
Poczekał na dziewczynę cierpliwie, kiedy ta się przebierała. Cóż, nie miał nic lepszego do roboty, jak siedzenie i wgapianie się w sufit, ale przecież niedługo sobie odbije, prawda?
- Świetnie - odparł wstając z kanapy. Minął dziewczynę spoglądając na jej odbicie w lustrze i wyszedł z mieszkania, czekając jeszcze aż Evcia je zamknie.
[nie mam weny xD]
[Za to ja wyszedłem z domu o trzeciej i nadal nie mam weny xD no i muszę się pakować, ale trochę mi się nie chce ;D]
OdpowiedzUsuńRaczej nie było w tym nic dziwnego, szczególnie, że Sammy dosłownie wiedział, jaką decyzję podejmie panienka Smit. Oczywiście tą gorszą i pójdzie razem z nim. Do tego już zdążył się przyzwyczaić. Zarówno ona nie chce go zostawić w spokoju, jak i na odwrót, przy czym Sammy nawet nie stara się realizować swoich postanowień, w których to Evcia miałaby go znienawidzić.
- Mogę zamówić taksówkę. Im szybciej pozałatwiam sprawy, tym lepiej - stwierdził i wyciągnął swój telefon. Do spacerów też nic nie miał, ale wolał załatwić urlop od razu. W najgorszym wypadku rzuci pracę, prawda? W końcu samej Evci nigdzie nie puści.
[O, do babci to bym pojechał, w końcu człowiek usiądzie i porządnie zje ;D]
OdpowiedzUsuńPrzecież tam robił zawsze, kiedy tylko pojawiali się ludzie, którzy za wszelką cenę próbowali go jakoś poznać, albo przebywać w jego towarzystwie. Albo traktował ich obojętnie, albo robił coś, dzięki czemu zaczynali go nienawidzić. Było to naprawdę przydatne, bo miał takich ludzi raz na zawsze z głowy. Z Evcią miało być podobnie, ale coś mu chyba nie wyszło. Chociaż nawet się dobrze nie postarał.
Pacnęłaby go w łeb? Najpierw musiałaby znaleźć w pobliżu jakieś krzesełko... Nie, to nie był żart z jej wzrostu, skąd. Ni przydałby się jej też jakiś badylek czy coś, żeby chociaż poczuł uderzenie. Stałby sobie grzecznie i czekał na wyrok.
- Chyba jestem zmęczony - powiedział po chwili sam nie wiedział dlaczego. Nie był to jakiś ważny temat i nic nie wnosił do konwersacji.
['Przynajmniej ci uszy wypoczną'-> tak mówi moja mała siostra, kiedy przeklinam zepsute słuchawki xD]
OdpowiedzUsuńBył trudnym człowiek, ale pewnie dlatego, że żył jak chciał. Większość ludzi postępowało tak, jak wypadało, albo tak, jak ludzie tego od nich oczekiwali. Sammy robił to, na co miał ochotę i zachowywał się tak, jak chciał, czyli naturalnie. Dlatego wróg miał trudności z rozpoznaniem jego kolejnego kroku.
Był mordercą, ale jej to nie przeszkadzało. Świetnie. Gdyby powiedziała spokojnym tonem do matki coś w stylu 'Samuel jest mordercą, ale wiesz, mnie to nie przeszkadza' kobieta pewnie spojrzałaby na Evcię jak na wariatkę. Co najmniej.
- Tak, chyba tak - odpowiedział, chociaż mało przekonującym głosem. Był zmęczony nie tyle wysiłkiem fizycznym, ale wydarzeniami, które ostatnio miały miejsce. Świrował i teraz odczuwał tego skutki.
Zatrzymał taksówkę i puścił dziewczynę przodem, od razu podając mężczyźnie adres, do którego miał jechać.
[Ja mogę pojawić się później ;)]
OdpowiedzUsuńZ pewnością, gdyby tylko nie było wolnych miejsc w psychiatryku, to Evcia miałaby pierwszeństwo, o. Zapewne lekarze wyrzuciliby samobójcę albo schizofrenika tylko po to, żeby zamknąć panienkę Smit. I kto tu nie był normalny? Samuel był mordercą. Eva nie zwracała uwagi na to, że Samuel jest mordercą. Tak, z pewnością oboje nie należeli do 'normalności' większości tego społeczeństwa.
- Dwie godziny mi w zupełności wystarczą - odparł zerkając na kierowcę, jak to miał w zwyczaju. Ciągła obserwacja weszła mu już w nawyk.
Jeśli tylko nikt nie będzie mu zawracać głowy to będzie mógł sobie w spokoju posiedzieć w mieszkaniu, może nawet uda mu się zdrzemnąć te wcześniej wspomniane dwie godzinki. Obecność Evci mu nie przeszkadzała, nawet kiedy był zmęczony, więc nie musiała zostawać u siebie, prawda? U niego na pewno znajdzie sobie zajęcie, jak chociażby oglądanie filmów.
[Miało cię nie być xP]
OdpowiedzUsuńDwie godziny były naprawdę dużą ilością czasu. W ciągu stu dwudziestu minut człowiek mógł zrobić naprawdę wiele, nie mówiąc już o tym, że to kupa czasu. Jak dobrze pójdzie to może nawet zdrzemnąłby się dłużej, wszystko zależało od tego, jak bardzo był zmęczony. Zazwyczaj padał dopiero wtedy, kiedy już zaczynał widzieć podwójnie, bo potem jest tylko gorzej, czego wolał uniknąć.
Zapłacił taksówkarzowi zapewne więcej niż się należało i wyciągnął z kieszeni klucze, żeby móc otworzyć drzwi mieszkania. Thor pewnie nadal się włóczył, Sammy jakoś się o wilczaka nie martwił.
Rzucił klucze na komodę i automatycznie odpalił laptopa pozostawionego na stoliku.
- Jakbyś była głodna czy coś, to pewnie w lodówce coś znajdziesz - powiedział dla pewności.
[A ja wróciłem dopiero teraz i wręcz padam na twarz, czyli jest zajebiście ;D]
OdpowiedzUsuń- Pięć minut - odpowiedział automatycznie. I tak musiał jeszcze iść pod prysznic, żeby poczuć się bardziej komfortowo. Pięć czy dziesięć minut go przecież nie zbawi, prawda? Szczególnie, że chciał tylko spojrzeć na kopie dysków, czy przypadkiem nie zdarzyło się coś dla niego ciekawego.
No bez przesady, nie róbmy z niego jakiegoś niejadka, co? W końcu był dosyć sporym mężczyzną, który jednak musiał jeść i nie zawsze musiał to być spleśniały chleb. Może i nie był najlepszym w świecie kucharzem i nie spędzał kilku godzin na przyrządzanie dania, które i tak zjadał w dziesięć minut, ale w lodówce nie było tylko światła. Chociaż nie miał też zbyt wielu produktów, które kupiłaby z pewnością kobieta.
Pokręcił tylko głową spoglądając na ekran, ale za chwilę wstał przeciągając się lekko.
[Uważaj, bo się nie wyśpisz ;P]
OdpowiedzUsuńJogurty jak jogurty, nie było w nich nic szczególnego - oczywiście dla Samuela, który lubował się w ogromnych kanapkach. Co wydawało się najśmieszniejsze, w ogóle nie jadał ciast, ani innych słodyczy, a pił przeważnie zwykłą wodę, jeśli nie licząc alkoholu czy kawy.
Kto powiedział, że popołudniowe drzemki mają mieć tylko małe dzieci? Widać niektórzy ludzie potrzebowali dodatkowej dawki snu, prawda?
- Czuj się jak u siebie - powiedział jeszcze wychodząc z pokoju. Skierował się do łazienki, nawet nie zamykając drzwi na zatrzask. Albo z przyzwyczajenia, albo nie przejmował się obecnością dziewczyny. Nie bardzo wiedział, co tym razem wyjdzie z jego spania, ale był jak zawsze dobrej myśli. Które kończyły się po jakiś dwóch godzinach.
[Wybacz, już przywołuję siebie do porządku ;D]
OdpowiedzUsuńA Sammy po prostu stał pod zimnym strumieniem wody i to dobre kilkanaście minut, a dopiero potem doprowadził się do porządku. Założył tylko spodnie, bo jednak nie był teraz w mieszkaniu sam i wyszedł z łazienki przeczesując ręką wciąż mokre włosy.
Zatrzymał się w drzwiach od sypialni i spoglądał na gościa w jego łóżku. Uniósł tylko kąciki ust i wrócił do salonu, gdzie włączył jeszcze telewizor. Nie wiedział po co. Rzucił się na kanapę, nawet nie patrząc na to, co aktualnie leciało. Pozwolił sobie zasnąć, chociaż ciężko to było nazwać mocnym snem.
[Wiecie co, wpakować się tak facetowi do łóżka... xD ]
[Widzisz, mam cię! Pewnie chciała zgwałcić Sama, kiedy spał ;P]
OdpowiedzUsuńSpali sobie spali, a międzyczasie Thor wrócił ze swoich podbojów całkowicie szczęśliwy. Wskoczył sobie przez balkonik, a widząc Evcię w sypilani swojego pana tylko wzruszył ramionami (znaczy zrobiłby to, gdyby potrafił) i położył się w kuchni przy misce wody, która była mu teraz niewątpliwie potrzebna, o.
Ona mu nie przeszkadzała. To raczej on nie chciał przeszkadzać jej, albo wolał nie wyobrażać sobie siebie i Evci w jednym łóżku, oczywiście ze względu na dobro dziewczyny. No.
Po półtorej godzinie snu spał sobie dalej. Bo niby dlaczego? Skoro jeszcze mógł to korzystał, nie? Gorzej, żę po półtorej godzinie zasnęło mu się na amen. Znaczy nie na 'amen', bo przecież żył. A kiedy już tak mijały dwie godzinki z hakiem stał się może bardziej niespokojny. Jego dłoń automatycznie zacisnęła się w pięść, a na twarzy pojawił się prawie autentyczny wyraz bólu. Jego oddech też niewątpliwie się zmienił i pewnie dzięki temu Thor przytuptał z kuchni od razu pod kanapę.
Sammy usiadł na kanapie nawet nie zauważając, że w dłoni pojawił mu się colt. Położył za to dłoń na brzuchu jakby sprawdzał czy nie ma tam dziury, o. Dopiero potem starał się uspokoić, a jako że siedział tyłem do Evci to nawet jej nie zauważył. Skupił się chyba bardziej na wilczaku, który służył swoją pomocą terapeutczną.
[Nie bardzo rozumiem xD w sensie ma gdzieś wyjechać, a potem wrócić czy co? xD ja też spadam, bo już na mnie czekają, do jutro/dzisiaj]
OdpowiedzUsuń[Pewnie by mógł, chociaż jeśli już by się zezłościła to chyba zostawiłby ją w spokoju, nawet jeśli tego by nie chciał ;D]
OdpowiedzUsuńOwszem, nie miał zbytnio niczego do gadania. To znaczy pewnie miał, bo zawsze mógł wyjść, albo udać się na podłogę, prawda? Ale skoro sam nie spał, tylko 'czuwał' przy dziewczynie to ewentualnie mógł zostać w jej łóżku i dotrzymać jej towarzystwa, kiedy ta spała.
Pewnie potrzebował pomocy, tyle że nikt nie mógł mu pomóc. Do tej pory pamiętał, kiedy skończył z wojskiem. Był w tylu miejscach i tak dużo widział... Przez kilka pierwszych dni łapał za broń słysząc odgłosy broni, które dobiegały z telewizji lub słysząc jakieś podobny odgłos do wystrzału. Ale tak ma chyba większość żołnierzy, którzy dużo przeszli. Teraz nie mógł się pozbyć obrazów sprzed półtora roku.
Drgnął nieznacznie słysząc głos Evci i schował broń, kiedy tylko się zorientował, że miał ją w dłoni. Zaraz jednak wstał z kanapy czując jej dłoń na swoich plecach. Na plecach, gdzie miał te nieszczęsne blizny, które zasłaniał, co też zaraz zrobił sięgając po przewieszoną przez krzesło bokserkę. Może specjalnie unikał jej wzroku, nie był pewien.
[Fakt xD a pewnie Evcia jest ci bliska ;D]
OdpowiedzUsuńSam Sammy nie zwracał uwagi na swoje blizny, które pozostały dzięki różnym mniej lub bardziej traumatycznych przeżyciach z wojska czy FBI. Nie zwraca również uwagi na to, jak ludzie na nie reagują. Ukrywał tylko te koło kręgosłupa, jakby chciał oszczędzić pytań, przypominały mu o jedynym zdarzeniu, które chciał zapomnieć.
- Jasne - odparł automatycznie wciąż jeszcze nieco podenerwowany. Może dlatego wyszedł z sypialni 'chowając' się w kuchni, a że nie potrafił się opanować to Evcia mogła usłyszeć drobny huk. To tylko Shephard kopnął najbliższe krzesło, które potoczyło się wzdłuż podłogi. Oparł ręce na blacie przymykając oczy.
[Najlepiej niech będą jeszcze ofiary i dużo krwi xD w zasadzie pomyślałem, żeby wplątać Evcię w jakąś akcję policyjną xD]
OdpowiedzUsuńMarny kłamca? Pewnie gdyby był w nastroju to mógłby się zaśmiać. Tajny agent marnym kłamcą? Może faktycznie za mało się przyłożył, bo przecież potrafił oszukać samego włoskiego mafiozo. Albo po prostu wyszedł z wprawy, o.
Skąd miał wiedzieć czy to pomaga? Do tej pory 'przytulał' go tylko Chris, jeśli można było tak nazwać męski uścisk przyjaciela. To słowo raczej nie było najlepsze, więc można śmiało powiedzieć, że nikt go nie przytulał. Dla niego najlepsze było odreagowanie. Nie ważne czy na czymś, czy na kimś.
Nie ruszał się, jakby udawał, że w ogóle nie usłyszał Evci. Dopiero po jakimś czasie zmienił położenie dłoni, żeby móc lekko uścisnąć drobną dłoń dziewczyny. Wiedział, że była. Po prostu... Nie chciał być słaby.
[Nic nie mam na myśli, to tylko takie wolne przemyślenia ;d]
OdpowiedzUsuńW takim razie nikt oprócz Evci nie śmiał go przytulać. Może gdyby na to pozwalał to zmieniłoby sprawę, ale sam zdecydował się nikogo do siebie nie dopuszczać, prawda? A jednorazowe noce kończyły się jeszcze przed nastaniem świtu, więc nie miały większego wrażenia.
Westchnął bezgłośnie czując jak Evcia wciska się pomiędzy niego a blat. Niby nie miał nic przeciwko, chociaż przyzwyczajony był, że radzi sobie sam, prawda? Gdyby to były tylko sny, to byłby wręcz szczęśliwy.
Zlokalizował najbliższe krzesło i opadł na nie, sadzając Evcię na swoich kolanach. Aż dziwne, że dziewczyna nie nawijała jak najęta, to było do niej wręcz niepodobne.
[Jasne, jasne xD i jeszcze wyślę Sama na jakąś wojnę, o. Może urwie mu rękę, co ty na to? ;D]
OdpowiedzUsuńI było mu bardzo dobrze z tego powodu, że Evcia mówiła za dwóch. Dzięki temu mógł sobie spokojnie słuchać i czasami coś wtrącić, o. Nigdy nie należał do gaduł, zdecydowanie wolał słuchać i obserwować.
Nie chciał patrzeć w jej oczy, jakby obawiał się, że mogłaby coś zobaczyć w jego. Oczywiście było to śmieszne, ale tak się właśnie zachowywał, jakby mogła zobaczyć w jego oczach to, co sam widział czy przeżył.
Po kilku chwilach schował twarz przy jej szyi, stwierdzając, że przecież nie jest tak źle, prawda? Było to dosyć nowe, ale pomimo, że nie było nigdzie krwi to sytuacja należała nawet do przyjemnych.
[Będzie, będzie, ale muszę go gdzieś wysłać xD to skoro musi mieć ręce... może inną część ciała... ;P]
OdpowiedzUsuńMógłby stwierdzić, że trudno jest znaleźć wspólny temat z młodą studentką, kiedy było się całkowicie różnym człowiekiem, któremu w głowie sytuacje wojenne na świecie i brudne interesy. Ale przecież łatwo mu było rozmawiać z Evcią, jeśli oczywiście nie był to temat, na który nie chciał rozmawiać.
Może czasami sam nie potrafił siebie zrozumieć? Ostatnio nawet myślał, żeby rzucić wszystko w cholerę i zamknąć się gdzieś, gdzie zajmie się czymś, co go uspokoi. Na przykład psami... Ale on przecież nie potrafił żyć bez adrenaliny.
Dosłownie na kilka minut postanowił przestać się pilnować. Skoro miał już terapię to powinien troszkę z niej skorzystać, prawda? Może dlatego pozwolił sobie sunąć nosem po delikatnej skórze Evci, żeby chwilę później musnąć lekko wargami zagłębienie jej szyi.
[No dobra, nie muszę xD ale zawsze można dodać trochę dramaciku i dreszczyku akcji xD nie myślałem jeszcze o tym...]
OdpowiedzUsuńZapewne zdawała sobie sprawę, że mało kto miał tyle szczęścia, co ona, że Sammy w ogóle pozwalał na towarzystwo. A samo to, że nie miała go dość, kiedy jednak zdarzały się chwile kryzysowe było dodatkowym dla dziewczyny plusem. Nie poddawała się łatwo, tak jak Sammy nie poddawał się na akcjach, prawda? Widać coś ich jednak łączyło.
Oszukiwał ją już od zaciągnięcia się do wojska. Już wtedy kule trafiały innych żołnierzy, a jego omijały, albo tylko lekko raniły. Zdarzały się sytuacje, w których powinien zginąć, ale wychodził cało, bo zrobił dosłownie krok do tyłu. Oszukiwał śmierć, za co pewnie któregoś dnia zapłaci.
Mimowolnie położył dłonie na jej biodrach, nie odsuwając się od jej słodkiej skóry. Jakby się nad tym zastanowił to pewnie zdziwiłby się tym, że potrafi być aż tak delikatny. Przesunął się ze swoim nosem wyżej, nieopodal jej ucha, gdzie sięgnął dłonią, żeby odsunąć jej włosy. Niby nic wielkiego nie robił, ale o dziwo pozwoliło mu to odsunąć się myślami od tego, czego nie potrafił zostawić za sobą.
[To może skupię się na tej akcji, co chcę Evcię wkręcić xD]
OdpowiedzUsuńA powinna się czuć specjalnie wyróżniona i chodzić dumna niczym paw, o. W końcu to był widok niecodzienny - Sammy i osoba, której potrafił w jakiś sposób zaufać, co jednoznacznie przekreślało stwierdzenie, że Shephard nie zaufa już nikomu. Jak widać noga może się podwinąć każdemu. Nawet Samuelowi, chociaż nie wyglądał na takiego, co by się tym przejmował, a powinien.
Mógłby już zacząć przywoływać siebie do porządku, ale skoro tak świetnie szło mu skupianie się na czymś innym, to nie warto było wracać do koszmarów. Pewnie dlatego wplótł dłoń w jej włosy przyciągając jej twarz bliżej swojej, co pozwoliło mu zmienić delikatne muśnięcie w pocałunek, którego nie chciał przerywać.
[Nie mogę się skupić ;D może wieczorem xD]
OdpowiedzUsuńNie było straszne, na razie. W końcu zaufanie do Stielera też nie było straszne, dopóki nie dowiedział się, że to on zastrzelił/postrzelił Chrisa. Jak widać, w życiu bywało różnie. Chociaż nie sądził, żeby Evcia dobiła Jagera czy samego Shepharda - naprawdę, bardzo mało prawdopodobne.
I jeszcze bardziej głupi, głupi Sammy, który zabije każdego, kto będzie chciał zrobić jej krzywdę, albo odda za nią życie, odkupując jednocześnie swoje winy.
Tylko na chwile jego dłonie powędrowały na jej pośladki, żeby móc przysunąć ją jak najbliżej siebie, a potem wróciły na biodra, żeby zacząć sunąć wyżej, zupełnie nie zwracając uwagi, że podwijał przy okazji koszulkę dziewczyny do góry.
Oderwał się od jej ust, ale tylko po to, żeby wrócić do jej szyi, tym razem nieco bardziej natarczywie. Ot, chwila zapomnienia.
[Niczego nie obiecuję, bo pewnie znowu gdzieś pójdę ;P]
OdpowiedzUsuńWidocznie dobrze się dopełniali, skoro ona nie potrafiła skrzywdzić muchy, a Sammy bez mrugnięcia okiem zabijał ludzi. Bardzo ciekawy układ. Oczywiście można byłoby dodać do tego samoobronę Evci, warto dźgnąć nożem we własnej obronie, a nie innych, powinna się tego nauczyć. Shephard byłby chociaż troszeczkę spokojniejszy.
Sammy wręcz przeciwnie. Co prawda nie bywał z kobietami codziennie (a raczej co noc), ale nie był w stosunku nich tak delikatny. Co prawda nie krzywdził, a przynajmniej nie fizycznie, ale chodziło głównie o to, żeby zaspokoić swoją samczą naturę. W końcu był tylko facetem, nie?
Była dla niego taka drobna, że powinien bać się jej dotknąć, a tymczasem przywarł ustami do jej skóry błądząc po jej szyi czy dekolcie.
Nie miał nawet nic przeciwko jej drobnym rączkom, które na sobie czuł.
[Na nic genialnego niestety nie wpadłem. Padam. I chyba nie wstanę. Chociaż mam pomysł, może z tego wątku zrobić jakąś wspólną notkę? w sensie z wplątaniem Evci w jakąś akcję]
OdpowiedzUsuńSammy rzadko myślał o tym jakim był człowiekiem. Ale kiedy już takiego wpadało mu do głowy to widział tylko zabawną część. Czyż to nie on zabija jednych ludzi, a drugich ratuje? Co więcej, resztę uczy jak ratować owo życie. Ta sytuacja naprawdę go rozbawiała chociaż nic śmiesznego w tym nie było.
Można by powiedzieć, że skoro Evcia nie pierwszy raz zaznała na swojej osobie przemocy, to powinna sama chcieć się bronić. Efekt był chyba obronny, bo nie robiła nic większego, co mogłoby jej pomóc. Nawet Sammy nie zrobi z niej siłaczki, jeśli dziewczyna sama nie będzie chciała nią być. Tak wyglądała kolej rzeczy.
Zapewne uważała tak, jak większość społeczeństwa. Sammy zaliczał się raczej do tej drugiej grupy, bo nie było to dla niego nic szczególnego, jeśli nie licząc zaspokojenia własnych potrzeb. Może dlatego, że nie miał zamiaru mieć rodziny? I dlatego, że nie chciał być niczyją własnością? Dzięki temu do wierności byłoby mu daleko. No właśnie. Nie nadawał się do związków.
Zapewne chwila uniesienia należała się każdemu, ale Sammy zaczął w końcu myśleć nad tym, że nie był odpowiednim facetem, który tu powinien siedzieć. Co nie znaczyło, że nie chciał. On nie widział żadnych granic, ale jednak powinien je postawić, jeśli nie chciał do końca zniszczyć życia Evci.
Może dlatego odsunął ją od siebie delikatnie, ale stanowczo. Tym razem spojrzał w jej oczy wciąż mając w pamięci jak smakowały jej usta.
[Cześć ;D]
OdpowiedzUsuńWłaście chodziło o to, żeby tak się nie czuła i nie pozwalała, żeby strach był górą. To ona musiała zebrać się w sobie i kontrolować odczucia, bo dopiero wtedy będzie mogła zrobić cokolwiek. Myślenie, że ta druga strona jest silniejsza tylko potęgowało niemoc. Nie powinno się zwracać uwagi na to, że da się rady pokonać przeciwnika.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony... Sammy miałby więcej czasu, gdyby nie musiał chronić Evci, prawda? A on nie lubi mieć więcej czasu, o.
Dziwne było to, że potrafił się powstrzymać, chociaż w takich chwilach mężczyzna na pewno nie kierował się głową, prawda? Mimo wszystko wiedział, jakim był człowiekiem i wiedział, że prędzej czy później dziewczyna spotka go z inną kobietą, która pojawi się w jego życiu tylko na kilka godzin. Nic nie potrafił na to poradzić. A jak już mówił - nie chciał jej skrzywdzić. Chociaż już to pewnie zrobił.
Nie zdążył nic powiedzieć, bo usłyszał zatrzymujący się na podjeździe samochód. Nieśpiesznie założył bokserkę i wyszedł z kuchni chwilę później widząc Forsa razem z Chrisem. Oboje mieli dziwne miny, Sammy już wiedział o co może im chodzić.
- Nie ma mowy - odparł na wstępnie spoglądając jak mężczyźni kierują się do salonu. - Mówiłem, John. Mogę ci złapać psychopatę, ale nie robię już za tajniaka - dodał tonem, który świadczył, że nie chce w tej chwili przyjmować gości. Komisarz westchnął tylko, bo sprawa okazała się bardziej skomplikowana. Rzucił na stół jakiś paszport, więc Sammy wziął go i spojrzał najpierw na nazwisko, a potem na zdjęcie.
Twarz Shepharda nieco się zmieniła, na bardziej napiętą i groźniejszą.
- Chyba nie myślisz serio?
- To nasza jedyna szansa...
- Zwariowałeś?!
[Nie wiem xD]
OdpowiedzUsuńFors zaszczycił ją swoim spojrzeniem, bo w końcu to on chciał zrobić coś, czego do tej pory nie robił i nigdy się nie odważył. Przecież jego zadaniem było zapewnienie cywilom bezpieczeństwa i zwalczanie przestępczości. A co teraz chciał zrobić? Chris też spoglądał na dziewczynę, ale bardziej z dystansem, jakby nie do końca był przekonany, co do pomysłu.
- Jeśli będziecie tam obaj, to zapewnicie dobrą ochronę.
- Wiesz doskonale jak ja, że to jedna, wielka ściema - warknął Sammy rzucając dokumentami o stół. Zdjęcie dziewczyny naprawdę przypominało Evcię, jeśli tylko nieco rozjaśnić jej włosy i zrobić całkiem inny makijaż...
- To nasza jedyna szansa, Sam. Jeśli Eva się zgodzi...
- Ja się nie zgadzam! - przerwał mu głośno. Chris jak do tej pory siedział cicho.
Dziewczyna, która raz dźgnęła faceta nożem i to jeszcze pod wpływem emocji miałaby wziąć udział w jakimś niebezpiecznym wydarzeniu? Pewnie Sammy w ogóle by się tym nie przejął, gdyby ta sytuacja nie miałaby dotyczyć właśnie Evci. Ten pomysł tak mu się nie spodobał, że miał ochotę rozwalić coś gołymi rękami. Coś albo kogoś.
OdpowiedzUsuń- Chodzi o to, że...
- Wyjdź - przerwał rozpoczęcie zdania Sammy, który nawet nie spojrzał na Evcię.
- Samuel...
- Wyjdź! - warknął tym razem mniej uprzejmie i nawet 'pomógł' podnieść się komisarzowi. Chris wstał, jakby zastanawiając się czy będzie musiał interweniować.
- Uspokój się. - Chris stanął pomiędzy Forsem, a Samuelem, bardziej profilaktycznie. Mimo to Shephard nie przestał mierzyć komisarza wzrokiem. Naprawdę zaczął mu działać na nerwy. Najpierw jakieś chore akcje z jego domniemaną siostrą, a teraz jeszcze to. Co on sobie w ogóle wyobrażał?!
Oddalał się? Może faktycznie to robił, bo to był jedyny sposób żeby uratować zarówno jego osobę, a szczególnie osobę Evci. Doskonale wiedział, co mogło się zdarzyć w przyszłości. Oczywiście nie było powiedziane, że coś w ogóle się zdarzy, ale Shephard sam przeszedł przez prawdziwe piekło, które teraz starał się oszczędzić dziewczynie.
OdpowiedzUsuń- O co chodzi? - zaśmiał się, ale w tym dźwięku nie było ani odrobiny wesołości. - Chce cię wystawić. Tak po prostu chce wysłać cię na pewną śmierć - powiedział wpatrując się intensywnie w Forsa. Komisarz nawet nie zaprzeczył. Shephard po prostu ujął w słowa to, co John miał zamiar zrobić, ale nie nazwałby tego pewną śmiercią...
Mężczyzna nie wytrzymał spojrzenia Samuela. Chris nadal stał pomiędzy nimi. Przecież spędził z przyjacielem mnóstwo czasu, wiedział na co go stać, prawda?
Cóż, pewnie nie znowu na taką pewną, jeśli miał tam być Samuel i Chris, prawda? Ale z drugiej strony, jeśli tylko pojawiał się cień szansy, że coś mogłoby nie wyjść (a zaznaczmy, że nigdy nie było kolorowo, do czego Shephard był przyzwyczajony) to odpadała jakakolwiek próba wciągnięcia w coś osób cywilnych.
OdpowiedzUsuń- John, idź już. Później pogadamy - stwierdził po chwili Chris wciąż stojąc pomiędzy mężczyznami. Dopiero po chwili Fors wyszedł z mieszkania, a Sammy opadł na kanapę.
- Narkotyki - zaczął Chris siadając naprzeciwko Samuela. Czyżby obaj zapomnieli o Evci? - Albo mi się wydaje, albo Fors był święcie przekonany, że nienawidzisz tego świństwa i nie chodzi tutaj o młodzieńczy bunt.
- Odpieprz się - odpowiedział tylko sięgając po zostawione przez komisarza dokumenty. Coś zaczynało w nim puszczać? Nawet jeśli chciał załatwić sprawę to na pewno bez dziewczyny, to było pewne. I może właśnie wtedy uda mu się zniknąć na zawsze. Bo przecież tak byłoby lepiej.
[Mam sprawkę, właź na gg xP]
OdpowiedzUsuńCóż, przebieg ostatnich wydarzeń nie należał do najlepszych. Co prawda podobno złapali kogo mieli złapać, ale jak zwykle były też ofiary. Czy to źle, że Sammy w ogóle się nie zastanawiał? Wtedy... Liczyła się tylko Evcia, to ją musiał ratować. Myślał, że to koniec, że w końcu udało się go zabić, ale wiedział, że dziewczyna będzie żyć i to się dla niego liczyło. Myślał, że odchodzi, ale miał poniekąd czyste sumienie. Czyste dopóki nie odzyskał przytomności. Pozwolił, by zginął cywil. Nie ważne, że nie darzył go żadnymi uczuciami i był mu praktycznie obojętny. Pozwolił na jego śmierć kosztem życia Evy.
OdpowiedzUsuńKiedy tylko doszedł do siebie, tj. zaczął kojarzyć znajome pikanie aparatury od razu usiadł i poczekał aż miną zawroty głowy. Udało mu się powyciągać z siebie większość kabelków, przez zaalarmował pielęgniarkę. Efekt 'rozmowy' był taki, że Sammy podpisał jakiś papierek i wciągał na obolałe ciało koszulę. Miał grzecznie czekać na Chrisa, ale...
Tak, musiał sprawdzić, co z Evcią. Szedł praktycznie wzdłuż ściany czując się źle, ale tylko dlatego, że ktoś zabrał mu colta. Zapewne Chris, albo John. Nie lubił tego uczucia.
Łaził tak po korytarzach, dopóki nie zobaczył przez szybę znajomej buźki i mimowolnie odetchnął widząc, że siedzi całkiem przytomna. Mógłby w spokoju odejść, gdyby nie to, że chciał po prostu na nią popatrzeć. Jakby upewnić się, że nic jej nie jest.
Nie słyszał o czym rozmawiali. Ale nie trudno było zgadnąć. Albo obwiniali go o śmierć Daniela, świetnego prawnika i kandydata na męża, albo o to, że Evcia również prawie nie zginęła, co też mogło być zasługą Shepharda. A przecież Samuel chciał ją chronić. Miała być cała i zdrowa. Dlaczego nie potrafił tego dopilnować?
OdpowiedzUsuńZignorował rwący ból w kolanie, domyślając się, że czeka go sporo ćwiczeń, zanim wróci pełna sprawność i pchnął ręką, na której miał zagipsowany nadgarstek ciężkie drzwi. Nie zważał na to, że jego twarz nie wyglądała teraz na budzącą zaufanie. Przynajmniej tyle, że nie miał przy sobie broni.
Co prawda nie wiedział czy Evcia nie zechce go wyrzucić. W zasadzie nawet by się nie zdziwił. Należało mu się, nie?
Mógł odczytać to jako jakąś odrazę skierowaną w jego stronę. Ale nie zrobił tego, bo oczywiście nadal wolał mieć przy sobie Evcię zamiast zostawić ją w świętym spokoju. Jeśli już szukała winnego to miała go przed sobą. Panienka Smit nie miała na sumieniu żadnego istnienia, nie mogła mówić Danielowi, co ma robić. Za to Shephard powinien zadbać o wszystkich, bo przecież na tym polegała w jakimś stopniu jego praca. Może gdyby bardziej myślał. Ale nie, on tylko działał. A gdyby pomyślał, że coś takiego mogłoby się stać...
OdpowiedzUsuń- Przepraszam cię - powiedział po chwili, jak zwykle ignorując jej pytanie. Bo przecież uwielbiał to robić i pewnie już nigdy tego nie zmieni.
Nie raz naraził życie Evci. Naraził też Milana. Dołożył się do śmierci Daniela, a to wszystko przez to jakim był człowiekiem i jakie niebezpieczeństwo za sobą niósł. Dlaczego nie chciała go znienawidzić, jak reszta ludzi?
Cztery lata to faktycznie sporo, szczególnie jeśli większą część czasu spędzało się z jedną osobą, prawda? Może Sammy nie do końca potrafił wyobrazić sobie to, że mógłby być przez kogoś w pewnym sensie trzymany na smyczy, ale jednak przyzwyczajenie się do jednego człowieka było sporym odczuciem. Dla Shepharda jednym z najgorszych.
OdpowiedzUsuńA teraz przyszedł czas, żeby stać się na powrót tym bezuczuciowym draniem, który albo ratuje albo zabija obce osoby. Co prawda miał Chrisa, Thora... Byłoby o wiele lepiej, gdyby był Sam, ale Jagera pozbyć się nie mógł. Za to Evcia... Może dziwnie by to zabrzmiało, ale przecież była słaba...
Spojrzał na dziewczynę przybierając dobrze sobie znany wyraz obojętności. Był tak wyćwiczony, że praktycznie naturalny, czyż nie? Nie potrafił wyrzucić Evci ze swojej głowy, ale przecież nie musiała o tym wiedzieć, prawda? To, co działo się w jego głowie nie miało znaczenia. Liczyło się to, że kolejny raz życie Evci zawisło na włosku.
- Życzę ci szybkiego powrotu do zdrowia - powiedział po chwili. Zaczął wycofywać się w stronę drzwi. Nawet nie zastanawiał się co dalej. Miałby gdzieś wyjechać? A co ze sprawą katastrofy lotniczej? Przecież obiecał sobie, że wyjaśni tę sprawę.
Kto wie, może dla niego zawsze pozostanie słaba? Tyle razy starał się jej uświadomić, że tak nie jest, jednak teraz mógł łatwo zmienić zdanie. Oczywiście słaba fizycznie. Bo chociaż okładałaby go pięściami to pewnie niczego wielkiego by mu nie zrobiła, nawet jeśli po prostu by stał i czekał aż przestanie. Pewnie nie jedno też w życiu przeszła, ale zaś to oznaczało, że stawała się silniejsza psychicznie. Tak samo jak Sammy, który stara się nie pozwalać budzić swoim uczuciom. Zdecydowanie woli swój zwierzęcy instynkt.
OdpowiedzUsuńPewnie gdyby nie był sobą to nawet by się uśmiechnął. Bo oto mu chodziło. Chciała, żeby wyszedł. Oczywiście wolałby, żeby zaczęła na niego krzyczeć, ale nie można mieć wszystkiego, prawda?
Dlatego opuścił szpitalną salę wspierając się na ścianie. Nie podobało mu się to, że zapewne minie trochę czasu zanim odzyska sprawność w kolanie, a i reszta wróci do normalności. Oznaczało to tylko więcej bólu podczas ćwiczeń i treningów. Ale przecież on walczył z bólem. Dzięki temu wiedział, że żyje.
Byłoby to nieco dziwne, gdyby przyszedłby na pogrzeb ot tak, po prostu. Nie był nawet na pogrzebie Chrisa, który żył, ale to była nieco inna bajka... W każdym bądź razie zjawił się w Londynie, na nowo siejąc wśród cywili zarówno zaciekawienie jak i niepokój. Pewnie dlatego jego oczy były ukryte pod ciemnymi okularami. Po co mieliby patrzeć w to puste spojrzenie? Szedł sobie między grobami paląc papierosa zupełnie jakby był na spacerze. Bardzo wolnym spacerze, bo kolano jak na złość ciągle sprawiało mu poważne problemy. Z kulami niestety nie potrafił się zaprzyjaźnić i wyrzucił je tego samego dnia, w którym Chris mu je przywiózł. Podziękował również za rehabilitanta.
Zatrzymał się dopiero wtedy, gdy zauważył grupkę ludzi. Wyrzucił niedopałek obserwując wydarzenie, nie czując jednocześnie nic, choć być może powinien. Nigdy nie wypierał się swojej winy, tym razem też nie. Ale żadne wyrzuty sumienia wcale w nim nie walczyły.
Normalny człowiek pewnie podszedłby bliżej, może nawet zostawiłby jakiś wiecheć. Ale Sammy tylko stał i obserwował.
Z cmentarza zniknął tak szybko jak się pojawił. Co prawda zniknąłby jeszcze szybciej i pewnie niezauważalnie, gdyby nie to, że chodził chwilowo jak pokraka. Co prawda nie przeszkadzało mu to w życiu, dopóki ból z kolana nie przechodził po całym ciele, ale nawet to nie pozwalało mu sięgnąć po żadne proszki. Dawał sobie świetnie radę nawet bez Annabell, którą dostał od Chrisa i już zdążył ją porzucić.
OdpowiedzUsuńZanim wrócił do Hiszpanii odwiedził jeszcze w Londynie jedną siedzibę, w kórej spędził kilka godzin. Wyszedł z niej ponownie z nowymi dokumentami, chociaż starą tożsamością. Nie wrócił co prawda do roli tajnego agenta, ale teraz czuł, że jest całkowicie sobą. O'Brien. Ten O'Brien, który zginął we Włoszech. Zginął, ale żyje. Prawie jak Chris.
Dopiero potem wrócił do Hiszpanii. Miał na głowę trochę za dużo, bo nagle dzwoniło do niego mnóstwo ludzi dziwiąc się, że w ogóle żył. Co prawda nie robili wokół tego zbyt wielkiego szumu (jakby nie patrzeć nie musieli pokazywać go jak na talerzu wrogom), ale i tak miał tego serdecznie dość, czego nie omieszkał mówić każdemu, kto tylko prosił go o pięć minut rozmowy.
Ostatnimi czasy przesiadywał wśród młodzieży i studentów sporo czasu. Ograniczył zajęcia ze sztuk walki, bo nie mógł dokładnie pokazać innym, co mają robić. Za to przesiadywał w parku na oparciu ławki i patrząc na siedzących wokół na ziemi słuchaczy po prostu opowiadał.
Dzisiaj na przykład wysiadł z Impali na obrzeżach parku i ruszył w dobrze znanym kierunku widząc, że i tym razem nie mógł narzekać na brak ludzi. Studenci rozsiadli się wygodnie z termosami pozostawiając mu całą ławkę. Przywitał się z nimi, zrzucił plecak na trawę, a sam usiadł na oparciu. Rzucił hasło na dzisiaj, czyli 'SEAL TEAM SIX' i zaczął z nimi na luzie rozmawiać.
Nie musiał wcześniej przygotowywać sobie planu jak poprowadzi zajęcia i o czym będzie mówić. Po prostu siadał i robił to, co miał robić. Ten dzisiejszy temat był jednak wcześniej skonsultowany z wojskiem, gdyż temat był dosyć ważny. W końcu niewtajemniczeni nie wiedzieli o tej jednostce praktycznie nic, prawda? Sammy oczywiście też nie miał zamiaru mówić za dużo, ot tylko kilka ciekawostek.
OdpowiedzUsuńJego wzrok padał praktycznie na każdego siedzącego. W końcu rozmawiał z wszystkimi, prawda? Zadawał im pytania, odpowiadał na te zadane do niego. Opowiedział nawet o jednej akcji, w której brał udział, co oczywiście nie należało do zadań łatwych.
Zauważył Evcię jak już zaczął mówić, ale nie przerwał sunąć wzrokiem po reszcie obecnych. Od czasu do czasu jakiś przechodzień patrzył na nich ciekawie, ale odchodził zupełnie jakby byli jakąś sektą. To mu nie przeszkadzało.
Oczywiście skłamałby mówiąc, że nie cieszy się z widoku dziewczyny, ale wiedział, że nie powinno jej tutaj być. Skoro jednak zaszczyciła grupę swoją obecnością to musiał traktować ją jak każdego, prawda?
- Macie jeszcze jakieś pytania? - zapytał upijając kilka łyków wody z butelki, kiedy już minęło jakieś półtorej godziny.
Podobno nie było głupich pytań, więc Sammy starał się odpowiedzieć na wszystkie, czy to dotyczące sprzętu czy bardziej samej misji i zadań. Mówił tak, żeby zaspokoić ciekawość, ale jednocześnie nie mówiąc wszystkiego, bo niektóre aspekty pracy żołnierzy Navy Seal był jednak tajne.
OdpowiedzUsuńPewnie inny facet na jego miejscu skorzystałby z takiego grona wielbicielek, ale on najzwyklej w świecie nie zwracał na nie uwagi. Młode dziewczyny nie były w jego typie, nawet jeśli miały wygląd modelek. Znaczy Evcia mogłaby być wyjątkiem, o. Ale to chyba jej natura sprawiła, że ciężko mu było zapomnieć o dziewczynie.
- Wydaje mi się, że jeszcze nie jestem eksponatem w muzeum ani małpą w zoo, więc... No i fakt, że nie jestem fotogeniczny skreśla mnie całkowicie - powiedział uprzejmie aczkolwiek stanowczo, przypominając sobie o miłym wyrazie twarzy, więc zdołał leniwie unieść kąciki ust.
Chwycił rączki Evci, żeby zdjąć je ze swojej szyi i zszedł z ławki sięgając po plecak, do którego wrzucił butelkę wody. Spojrzał na Evcię zastanawiając się, po co właściwie tutaj przyszła.
Sammy nie przejąłby się faktem, gdyby kilka takich dziewcząt opuściło grono jego słuchaczy. Ba, byłby nawet całkiem zadowolony. Nie prowadził żadnej listy, jeśli nie licząc tego, że czasami musiał upewni się ile będzie osób, żeby móc zarezerwować salę czy inne atrakcje. Chyba, że prowadził zajęcia dla studentów na uniwersytecie czy na młodszych w ogólniakach, gdzie dostawał za to kasę. Marną, rzecz jasna.
OdpowiedzUsuńNie bardzo wiedział, czego Evcia się spodziewała. Że zaprosi ją na kawę albo pójdą razem na spacer? Gdyby chciał to zrobić to chyba odwiedziłby ją wcześniej, prawda? Jednak od kiedy zostawił szpital za sobą i nie licząc pojawienia się na cmentarzu (bo raczej nie na pogrzebie) to unikał miejsc, gdzie mógłby dziewczynę spotkać. Nie zamierzał zabraniać jej przychodzenia na jego zajęcia, ale też nie spodziewał się, że kiedykolwiek przyjdzie. Miał nadzieję, że w końcu go znienawidziła. W końcu Daniel już nie żył, a odniósł wrażenie, że jednak kimś dla niej był.
Na początku miał ochotę przerwać Evci monolog, bo wiele rzeczy mu się nie zgadzało, ale zaraz się powstrzymał, wiedząc, że zanosi się na większą złość. Mógłby oczywiście przerwać całą tą farsę, gdyby nie to, że był przyzwyczajony do krzyku. Nie raz ktoś na niego krzyczał i próbował go pobić. Nie bronił się przed uderzeniami Evci, chcąc, żeby i ona się na nim wyładowała. Co prawda za drugim razem odczuł piąsteczkę dziewczyny nawet mocno, gdyż trafiła w jego jeszcze nie do końca 'naprawione' żebro, ale nawet się nie skrzywił. Należało mu się, nie?
Czekał cierpliwie aż skończy zastanawiając się, co miałby powiedzieć, żeby skrzywdzić ją samymi słowami. Nie chciał tego robić, ale to było jedyne wyjście, żeby to ona chciała trzymać się z daleka. Tak bardzo chciał, żeby była bezpieczna, że musiał trzymać ją z dala od siebie! Wiedział jednak, że jego rozmyślenia nie wypalą, bo po prostu nie chciał jej okłamywać.
- Po co miałbym chwalić się tym, że nic mi nie jest? - zaczął. Tyle ludzi ciągle przez niego ginie, a on ma gadać na lewo i prawo, że z nim wszystko w porządku? Naprawdę Evcia tego chciała? Nawet w obliczu śmierci, którą prawie sama poznała?
- Naprawdę nie wiesz, dlaczego wybrałem akurat ciebie? - spojrzał na nią mrużąc lekko oczy. - Przecież ten cały Walsh był dla mnie nikim. Tak jak większość społeczeństwa, które mogłoby wyginąć na moich oczach, tylko dlatego, że jestem facetem, który przyczynił się do niejednego przelania niewinnej krwi! - powiedział dobitnie nie zważając na to, że nie mówi o pogodzie. - Do tej pory nie zwracałem uwagi na to, że nawet Fors zechciał porównać mnie do bezwzględnego Sycylijczyka, ale teraz zaczynam się z nim zgadzać, bo rzucę się z nożem na każdego z bronią palną, kto tylko pomyślał o tobie źle! - Prawie że warknął. Sama jednak myśl, że ktoś mógłby ją skrzywdzić działała na niego jak płachta na byka. Dlatego Evcia nie mogła przy nim żyć.
- A kiedy do ciebie dotrze, że biedny Sammy nie jest od przytulania tylko od zabijania? - dodał już nieco ciszej wpatrując się uparcie w oczy Evci. Wcale nie chciał jej powiedzieć, że nie należy do jego świata, bo miał to gdzieś. On jednak mógłby nie zwracać na to uwagi, ale reszta jego świata mogłaby mieć coś przeciwko.
Tutaj też na pewno się różnili, bo Sammy w tej chwili mało przejmował się faktem, że stał w miejscu publicznym i należałoby zachować spokój. Nic nie byłoby go w stanie powstrzymać przed, powiedźmy atakiem złości. Teraz jednak był nie tyle zły, co sfrustrowany, że z jednej strony czegoś chce, a z drugiej wręcz odwrotnie. Był popranym człowiekiem, to fakt. Ale jeszcze nigdy w swoim życiu nie czuł się tak, jak teraz. I to mu się nie podobało.
OdpowiedzUsuńNie miał nic przeciwko temu, że coś go jednak zabolało. Przecież z bólem potrafił sobie radzić, prawda? Znał te odczucia i nie były dla niego obce, więc nawet nie byłby zły, gdyby Evcia postanowiła się wyżyć na nim jeszcze kilka razy. Na pewno nie podchodziłoby pod zakładkę 'krzywdzić', bo nie robiła mu większego uszczerbku na zdrowiu. Ale teraz nie to chodziło mu po głowie. Nie miał pojęcia jak uzmysłowić dziewczynie, że nie żył w bajce. Nawet jeśli zdawała sobie z tego sprawę to nawet nie próbowała go zrozumieć. Tak, nawet jeśli byłaby w stanie zginąć (co inne mówić, a co innego stanąć twarzą w twarz ze śmiercią), to jak Sammy mógłby z tym żyć? Odbierała mu nieśmiertelność, ale to, że Evcia była krucha i delikatna nie znaczyło, że nikt nie będzie chciał jej skrzywdzić. Wręcz przeciwnie.
- Ja jestem głupi - bardziej stwierdził niż zapytał odwracając się od dziewczyny. - Nigdy nie usłyszysz ode mnie, że chcę byś wyjechała. Nie - powiedział po chwili. Ale czy to nie on musiał myśleć za nich oboje?
- Nie wiesz, jak to jest, kiedy przykuta do ściany czułabyś ostrze wbijające się praktycznie w twoje serce. Nie wiesz jak to jest, kiedy przez kilkanaście dni słyszysz tylko dźwięk łamanych własnych kości. Nie wiesz, jak bardzo boli, kiedy powoli doprowadzają twoje kończyny do bezwładu, a do krwi doprowadzają narkotyki. Nie wiesz jak to jest, kiedy czujesz w żyłach żywy ogień - mówił cicho, prawie nieobecnym głosem. - I przed tym muszę cię ochronić, Eva. Ja przejdę przez to po raz drugi, bo tego nauczyło mnie życie. Ale ty nie wytrzymasz nawet jednego dnia. I co potem? - odwrócił się przenikając dziewczynę wzrokiem. Co powie? Nic jej nie będzie? Poradzi sobie? Gówno prawda. A Sammy stanie się bezwzględnym potworem, bo może takie miałoby być jego przeznaczenie.
- I nie wiesz jaki potrafię być. Nie wiesz, na co mnie stać - dodał po chwili. To wiedział tylko on sam. Wiedział, co w sobie pielęgnował przez całe swoje życie. Wiedział, do czego był zdolny.
Nie była głupia. To znaczy nie dosłownie, bo przecież była inteligentną kobietą, prawda? Po prostu miała talent do pakowania się w kłopoty, o. A jednym z kłopotów był Samuel i nic nie mogli na to poradzić. Oczywiście łatwo było mówić, że mógł już na początku ją od siebie odsunąć i nie pozwolić jej, żeby zbliżyła się, a potem stała się częścią jego świata. Tak, oczywiście, że byłoby lepiej. Ale Sammy nie wiedzieć czemu działał odwrotnie niż do tej pory. Zamiast odsuwać się od wszystkich ludzi, pokazał Evci część swojego życia. To był jeden z tych błędów, których nie powinien powtarzać. Ale czy to była jego wina, że wtedy nie mógł inaczej? Sam nie wiedział dlaczego, po prostu stało się.
OdpowiedzUsuń- Wiem - powiedział cicho. - Znam ten paraliżujący strach o drugą osobę. Właśnie to uczucie powoduje, że mogą zabić mnie w każdej chwili. Bo jestem kurwa gotowy, żeby oddać własne życie za twoje! - powiedział dobitniej. Zauważył, że przy jego samochodzie pojawił się Chris z Thorem.
- Wiem, że popełniłem błąd. I za to powinnaś mnie nienawidzić. Zepsułem twoje życie - dodał i spojrzał na Impalę. Wtedy dotarło do niego, że Jager trzyma się za głowę, a potem mdleje.
- Chris - powiedział nagle, jakby wcale nie rozmawiał z Evcią i ruszył biegiem w stronę wyjścia z parku, gdzie teraz wilczak zaczął szczekać.
Czasami człowiek potrzebuje odpocząć. Pomimo tego, że nie jest jakoś specjalnie obładowany pracą, a nawet coraz więcej czasu spędza jedynie nad książkami, czy nad jeziorkiem, gdzie spokojnie może wpatrywać się w gładką i odbijającą w nocy księżyc taflę jeziora, ma wrażenie, że coś zmierza ku końcowi, nadchodzi to, co było oczywiste. I pomimo tego, że już dawno temu opracowało się doskonały plan, który nie miał prawa nawet w najmniejszym stopniu się zmienić, czasami pojawia się to "coś" i wszystkie twoje założenia znikają niczym bańka mydlana. To może być wszystko - miłość, przyjaźń, nienawiść... Nawet praca, wydarzenie, czynność. Po prostu cel, do którego dążysz. Nadchodzi świadoma chwila, może nawet oczekiwana, pożądana. Jednak gdy jest ona już naprawdę blisko ciebie, ty nagle odsuwasz się od niej, uświadamiasz sobie, że żyłeś pod płachtą, pod zasłoną dymną, która była tylko marą, a nie prawdziwym życiem. Dopiero wtedy chcesz coś zmienić, sprawić, że szybciej płynie w twoich żyłach krew, serce bije mocniej, oddech odbiega od norm. Szkoda tylko, że wtedy jest już zbyt późno.
OdpowiedzUsuńSiedziała przy stole, wpatrując się w dno zabrudzonej przez kofeinę filiżanki. Ręka dziewczyny bezwiednie spoczywała na powierzchni blatu, topiąc się wśród cząsteczek kawy, którą przed chwilą wylała. Wiedziała, że nie może jej wypić, tylko by sobie tym zaszkodziła. Owszem, przez chwilę chciała jeszcze raz poczuć jej smak... Zadowoliła się jednak tylko wonią.
Przymknęła na moment oczy i westchnęła bezgłośnie. Starła z policzków samotnie opadające łzy i spojrzała w kierunku pokoju dziennego. Flavio spał spokojnie na kanapie. Ach, jak to dobrze, że przy nim chociaż ma trochę więcej luzu.
Uśmiechnęła się kącikami ust, starła ciecz, a potem skierowała się do pokoju. Pocałowała chłopaka w policzek, potem napisała wiadomość, w której informuje, że wychodzi z domu i niebawem wróci. Bo wróci, prawda?
Zamknęła cicho drzwi, rozglądając się jednocześnie po okolicy. Zmierzchało, a wieczory stawały się coraz zimniejsze, jednak nadal dość ciepłe, by wyjść w lekkim sweterku.
Początkowo nie spieszyła się zbytnio, maszerowała przed siebie, zatrzymując wzrok na detalach, jak i na tych większych, bardziej imponujących zabytkach przyrody. Po piętnastu minutach zdecydowała się odwiedzić pannę Evcię, której już jakiś czas nie widziała. Gdy więc dotarła do jej mieszkania, zapukała cicho. Po chwili oparła się o ścianę, czując delikatne kłucia w okolicach serca. Minęły one tak szybko, jak się pojawiły, a na twarzy dziewczyny wstąpił uśmiech, kiedy w drzwiach pojawiła się znajoma postać.
- Hej, Eva... Masz chwilę? - Dziewczyna starła z twarzy ostatnią łezkę, która nieopatrznie zaplątała się w drodze pomiędzy jej policzkiem, a ustami. Nie chciała dać po sobie poznać, że jest przybita... Lecz chyba zbyt dobrą aktorką nie była. A przynajmniej nie przez ostatnie miesiące.
Pewnie gotow bylby nadal tak sie wyklocac, gdyby nie zdarzenie sprzed paru minut, ktore zadecydowalo o tym, ze nie myslal o niczym innym. Sklamalby mowiac, ze on zaluje wspolnie spedzonych godzin z Evcia, nawet jesli nie byl zbyt dobrym kompanem, ale nie potrafil karcic siebie za to, ze pozwolil na to wszystko. Przeciez dopoki nie spotkal dziewczyny to omijanie reszty ludzi szlo mu wysmienicie. Co sie zmienilo?
OdpowiedzUsuńW mgnieniu oka znalazl sie kolo Impali opadajac jednoczesnie na kolana tuz obok przyjaciela. Potrzasnal nim lekko.
- Chris?! - Staral sie nie robic wiekszej afery widzac, ze mezczyzna normalnie oddycha, a chwile pozniej drgnal. - Nie ruszaj sie - powiedzial automatycznie i sciagnal plecak. Spojrzal przelotnie na Evcie jakby dopiero teraz dotarlo do niego, ze przybiegla za nim.
- Thor, wlaz - mruknal cicho wskazujac nogi Chrisa, a wilczak od razu zaczal sie pod nie czolgac, calkowicie radzac sobie sam.
Co z tego, ze mijajacy ich ludzie dziwnie spogladali na zaistniala sytuacje?
[ Nie przesadzaj, jest dobrze ;D ]
OdpowiedzUsuńAch, więc jak widać, obie mają ostatnio niezbyt ciekawy okres w życiu. No, może jest i ciekawy, ale z pewnością przede wszystkim ten czas opiewa głównie w żale, smutki i być może koszmary (bo przecież to właśnie ostatnio spędza sen z powiek pannie Connor).
A sylwetka? Cóż, Van po prostu zaczyna niknąć w oczach. Lecz na szczęście nie w jakichś ogromnych ilościach - jak na razie ludzie dostrzegali to po dłuższym przypatrywaniu się jej. Co mogła na to poradzić? Leki powoli przestają pomagać; najlepszym wyjściem byłaby operacja. Tylko... Tylko, że ona jej wcale nie chce. A co lepsze, w jakiś podejrzany sposób ukrywa prawdę przed ojcem, co do tej pory wydawało się niemożliwe do zrobienia. Być może zrozumiał, że dziewczyna potrzebuje więcej swobody? Zrobił to jednak w najmniej odpowiednim momencie. Bo chociaż brunetka miała już dość jego przesadnej kontroli, teraz by się przydała. W końcu kto inny może ją zmusić na pójście pod nóż?
Uśmiechnęła się kącikami ust, a potem podążyła za panną Evcią.
- Poproszę herbatę - powiedziała melodyjnie, lecz głos nieco zadrżał. Vanilla zmarszczyła brwi, odruchowo dłoń kładąc na klatce piersiowej, w okolicach serca. Wzięła lekki wdech, przymknęła oczy i wypuściła powietrze z ust. Tak, od razu lepiej.
Usiadła przy stole.
- Wszystko w porządku? - spytała, przyglądając się Evie. Domyśliła się, że pewnie coś ją męczy, a to "coś" to Sam.
Co do ochroniarzy... Cóż, początkowo nawet nie mogła znieść Sama, ale w końcu się przyzwyczaiła. A teraz? Zamiast jednej osoby, ma do towarzystwa aż trzy. Przecież jest jeszcze Flavio, no i wspomniana Anna. Super ekipa, czemu miałaby narzekać? Przynajmniej nie jest sama. A teraz, pomimo wszystko, zaczynała się bać.
[Tak, tak, wróciłam ;D troszkę tylko historię zmieniłam, ale Fonesca nadal rządzi ^^]
OdpowiedzUsuń[hej! postaram sie odpisac w najblizszym czasie, ale nic nie obiecuje ;) mam przy sobie tylko tel, wiec jak cos to pisz na gg, monia mi wszystko przekaze. badzcie grzeczni! ;p]
OdpowiedzUsuń\\shephard
[Proponuję wątek. Masz jakieś pomysły? Jeśli tak to dawaj a zacznę xd.
OdpowiedzUsuńI od razu mówię: uwielbiam zaczynać! ^^]
[Mam pomysł na powiązanie, ale musisz się zgodzić ^^
OdpowiedzUsuńMożemy zrobić z nich parę później ;> Noel sie troche ustatkuje i w ogóle. Ale to wyjdzie tak "w praniu", jeśli już.]
Słońce powoli wstawało, wpuszczając swoje promyki do sypialni Noel'a, przez otwarte okno. Wczoraj drużyna bruneta wygrała ważny mecz, więc chłopaki musieli to oblać.
Powoli podniósł się z łóżka, wykrzywiając swoją twarz w grymas z powodu bólu głowy. Kac, nic nowego, ale jak zawsze Noel źle to przechodził.
Poszedł do łazienki przemyć twarz i już miał zamiar znowu wskoczyć do łóżka, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Niechętnie ruszył w ich kierunku, po drodze naciągając na siebie ciemne jeansy. Nie wypada witać gościa w samych bokserkach, prawda?
[może być? ;D]
[Oczywiście, że chcę wątek z Evcią ;D co prawda nie tak bardzo, jak z inną twoją postacią... ale Evcia też może być!]
OdpowiedzUsuńCóż, kiedy Sam zaczął dla niej pracować, to jeszcze było bardzo dobrze, patrząc na jej sytuację. Teraz właściwie, choć bardzo się zapierała, że jest przeciwnie, była coraz bardziej wykończona tym wszystkim. Ale czy było się czemu dziwić? Nikt nie lubi mieć nawet zwykłej grypy, a co dopiero coś takiego.
OdpowiedzUsuńTak, obie miały problemy z sercem... Ewidentnie. Szkoda, że jeśli ktoś używa tego jako przenośni, czy mówi dosłownie, to i tak boli równie mocno... Czyżby już taki był los serca?
Vanilla spojrzała na nią dość obojętnym wzrokiem, unosząc przy tym lekko obie brwi. Zaraz jednak uśmiechnęła się pocieszająco, westchnęła.
- Nie, dziękuję - powiedziała nieco weselej, wciąż jednak będąc zmartwioną stanem Evci. - No przecież widzę, że nie jest - dodała po chwili, wstając od stołu i kierując się w stronę brunetki. Sunęła powoli, aby po chwili oprzeć się o blat, skrzyżować ręce, a następnie patrząc to na dziewczynę, to na kubki. - Coś z Samem, prawda? Tylko nie mów, że nie, bo to widać zarówno po Tobie, jak i po nim - zrobiła usta w dzióbek, nieco się prostując. - Kogo jak kogo, ale mnie nie musisz oszukiwać. Jeśli coś Ci leży na sumieniu-wal. Postaram się przynajmniej w malutkim stopniu unicestwić problem. No... Chociaż pewnie w tej sytuacji na niewiele się zdam. Ale chyba zawsze lepiej było się komuś wygadać, niż kisić wszystko w sobie, nie? - puściła jej oko, kończąc swój monolog. To się stawało coraz dziwniejsze, bo wcześniej nie była aż tak wylewna... Czy naprawdę aż tak wszystko zaczęło się w niej zmieniać, tylko przez to, że zostało jej mało czasu?